Igrzyska olimpijskie pełne były skandali. Lała się krew, szaleńcy atakowali, polityka triumfowała

Jacek Pawłowski
Jacek Pawłowski
foto: PAP/Grzegorz Michałowski. Na zdjęciu Roy Jones Junior

Seul, Korea Południowa, 1988 rok.

Zanim Roy Jones Jr został mistrzem świata w czterech kategoriach wagowych, brylował na amatorskich ringach. Pojechał do Seulu jako pewniak do złota. Po drodze do finału robił z rywalami, co chciał. Miał wygrać w cuglach i pewnie tak by się stało, gdyby nie fakt, że stanął naprzeciwko reprezentanta gospodarzy.

Park Si-Hun, Koreańczyk bez znacznych sukcesów, nie zdziałał wiele. Jones Jr zadał niemal trzy razy więcej ciosów, niemiłosiernie okładał Azjatę. Dla sędziów to nie wystarczyło. Nawet Park Si-Hun wydawał się zaskoczony, gdy arbiter uniósł jego rękę w geście triumfu. W 1997 roku ujawniono, że trójka sędziów, która wskazała Koreańczyka jako zwycięzcę, miała sprzyjać gospodarzom. By uniknąć takich sytuacji w przyszłości, po igrzyskach zmieniono system punktowania w boksie amatorskim.

Czy igrzyska olimpijskie w Paryżu przebiegną bez zakłóceń?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Polub SportoweFakty na Facebooku
Zgłoś błąd
Komentarze (0)