Tajner był wiceprezesem w PKOl-u. Zdradził, ile zarabiał na tym stanowisku

PAP / Leszek Szymański/WP SportoweFakty / Na głównym: Apoloniusz Tajner, w kółku: Radosław Piesiewicz
PAP / Leszek Szymański/WP SportoweFakty / Na głównym: Apoloniusz Tajner, w kółku: Radosław Piesiewicz

- Już przed igrzyskami czułem się zażenowany - stwierdził Apoloniusz Tajner w rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet. Były wiceprezes PKOl-u nie krył krytyki pod adresem Radosława Piesiewicza, przede wszystkim ze względu na jego zarobki.

Nie milkną echa afer, które wybuchała po igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Podczas rywalizacji w stolicy Francji sportowcy uderzali w poszczególne związki. Z kolei po imprezie w Paryżu na cenzurowanym jest prezes PKOl - Radosław Piesiewicz.

Działaczowi zarzuca się między innymi zbyt rozrzutne podejście do kwestii finansowych, w tym utworzenie Domu Polskiego w rezydencji, której wynajem wyniósł 12 mln złotych. Dodatkowo kontrowersje budzi fakt, że obecny prezes PKOl-u wzbogaca się na swojej działalności, a mowa o konkretnych sumach.

Fakt ten wywołał ogromne oburzenie u Apoloniusza Tajnera, który w 2017-23 był wiceprezesem Polskiego Komitetu Olimpijskiego. W rozmowie z Przeglądem Sportowym Onet działacz sportowy wspomniał, jak to wyglądało za jego czasów. - Nigdy nikt nic nie zarabiał. Nic, zero! Nie słyszałem, żeby w 100-letniej historii PKOl zarabiali tam jacyś prezesi - stwierdził wprost.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Piękna pogoda i basen. Tak wypoczywał polski siatkarz

Działacz, który obecnie jest posłem Koalicji Obywatelskiej, dodał, że sprawie tej należy się dokładnie przyjrzeć. Sam słyszał bowiem, że prezes PKOl-u miał liczyć na wynagrodzenie przekraczające 100 tys. złotych miesięcznie, co jego zdaniem jest "skandaliczną sytuacją". Nie zabrakło również krytycznej opinii na temat samego Piesiewicza.

- Już przed igrzyskami czułem się zażenowany sytuacją, że twarzą wszystkich informacji, które dotyczyły wyjazdu naszych sportowców, był prezes PKOl. Nie było wypowiedzi prezesów, dyrektorów, trenerów, a wszędzie był prezes Piesiewicz. I mówił w kółko o medalach i Domu Polskim. Byłem zażenowany, gdy widziałem go na billboardach ze sportowcami, trochę mniejszymi niż sam Piesiewicz. Nigdy nie było takiej sytuacji - podsumował Tajner.

Były wiceprezes PKOl-u wrócił przy okazji do wyborów prezesa organizacji, które miały miejsce w 2023 roku. Pewne zwycięstwo Piesiewicza wzięło się z obietnic, które ówczesny kandydat składał poszczególnym związkom. Chodziło między innymi o umowy sponsorskie ze spółkami Skarbu Państwa. Taka droga do celu nie podobała się Tajnerowi, który ocenił, że dla takich ludzi jak prezes PKOl-u nie powinno być miejsca w sporcie.

Zobacz także:
Potężne zamieszanie. "Umowa nie została wypowiedziana skutecznie"
Złamany kręgosłup dał mu nowe życie. "Stał się innym człowiekiem"

Źródło artykułu: WP SportoweFakty