Formuła 1 posiadała umowę na organizację GP Rosji aż do końca sezonu 2025 - tegoroczny wyścig po raz ostatni miał się odbyć w Soczi, po czym planowano rywalizację na nowo powstałym torze Igora Drive w Sankt Petersburgu. Jednak już teraz jest jasne, że do tego nie dojdzie. F1 w czwartek poinformowała o wypowiedzeniu kontraktu Rosjanom.
Królowa motorsportu zakończyła współpracę z Rosjanami, bo sprzeciwia się inwazji tego państwa na Ukrainę i prowadzonej tam wojnie, w wyniku której życie straciło już kilka tysięcy osób, w tym wielu cywilów i dzieci. Problem w tym, że osoby mieszkające w Rosji nie poznają prawdziwych powodów zerwania umowy.
W rosyjskich mediach próżno szukać wzmianki o wyrzuceniu GP Rosji z terminarza F1 ze względu na wojnę, o co zadbał Roskomnadzor, czyli organ pilnujący treści umieszczanych w rosyjskich mediach i internecie.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
Również firma Rosgonki, będąca oficjalnym promotorem GP Rosji, nie zamieściła w swoim oświadczeniu ani jednego słowa o wojnie w Ukrainie. "Rosgonki potwierdza informację o zerowaniu umowy z F1. Firma w pełni wywiąże się ze swoich zobowiązań dotyczących zwrotu biletów na GP Rosji w sezonie 2022" - napisano w oficjalnym komunikacie.
"Wszystkie środki zostaną zwrócone w całości, jednak biorąc pod uwagę obecną niestabilną sytuację, potrzebujemy czasu na przetworzenie przychodzących wniosków. Tor w Soczi kontynuuje swoją działalność i z przyjemnością zobaczymy was na naszych imprezach" - dodano.
Zwrot pieniędzy za bilety kibicom utrudnić mogą sankcje, jakie na Rosję nałożyły kraje Zachodu. Odcięcie od systemu SWIFT sprawia, że w Rosji występują problemy z działaniem kart Visa i MasterCard. Na dodatek ekspresowo na wartości traci rosyjski rubel, podczas gdy promotor GP Rosji rozliczał się z F1 w dolarach, co dodatkowo komplikuje sprawę.
Czytaj także:
Nie mógł milczeć ws. wojny w Ukrainie
Ferrari straci sponsora z Rosji? Za firmą ciągną się kontrowersje