We wtorek oficjalnie odwołano GP Rosji w Formule 1, co ma związek z wojną w Ukrainie, którą zapoczątkował swoim rozkazem prezydent Władimir Putin. Stanowisko F1 ws. wyścigu w Soczi od samego początku było jasne. Ledwie kilkanaście godzin po rozpoczęciu inwazji zbrojnej, pomysł odwołania zawodów poparli wszyscy szefowie zespołów F1.
Jednak zanim doszło do pilnej narady wewnątrz szefów F1, na konferencji prasowej podczas zimowych testów w Barcelonie głos zabrał Sebastian Vettel. - Mogę to powiedzieć. Nie pojadę w GP Rosji. Sądzę, że ściganie się w tym kraju w obecnej sytuacji jest złe. Jest mi przykro z powodu niewinnych ludzi, którzy giną - powiedział czterokrotny mistrz świata F1.
Vettel nie mógł milczeć ws. wojny w Ukrainie
To właśnie głos Vettela rozbrzmiał najgłośniej, bo inni kierowcy nie zdecydowali się na tak jednoznaczne deklaracje. - Każdy ma swoje podejście do tematu. Pytanie brzmi, czy wszyscy są na tyle odważni, by prezentować podobną postawę. Nie wstydzę się tego, co powiedziałem. Wręcz przeciwnie. Na pewne tematy nie wolno milczeć - zadeklarował 34-latek w rozmowie z motorsport.com.
ZOBACZ WIDEO: Jego zjazd robi ogromne wrażenie. Zareagował znany aktor
- To dziwne uczucie, gdy masz wstać z łóżka i szukać motywacji, a tu dostajesz informacje o wiele ważniejszych rzeczach. Niewinni ludzie tracą życia w Ukrainie. Tego nawet nie można sobie wyobrazić. Tu nie ma zwycięzców. Jestem zszokowany i myślę, że konsekwencje powinny być dość jasne - dodał Vettel.
Zdaniem Vettela, gdyby ostatecznie doszło do głosowania wśród kierowców ws. jazdy w GP Rosji, to cała stawka powiedziałaby "nie". - W tej chwili każdy ma jakieś swoje tematy, ale ten problem (wojna w Ukrainie - dop. aut.) jest najważniejszy. Jestem pewien, że wszyscy kierowcy podzielają tę opinię - ocenił były mistrz świata.
- Tu jednak nie jest ważne to, czy my się odezwiemy w tej sprawie. Ważne jest to, aby sytuacja w Ukrainie się poprawiła, dobiegła końca. Nie sądzę, aby ktokolwiek chciał, aby doszło tam do eskalacji, aby wszystko wymknęło się spod kontroli. Jednak teraz wygląda to tak, że jest tam bardzo ciężko - dodał Vettel.
Pieniądze w obliczu wojny są nieważne
Nie jest tajemnicą, że Rosjanie posiadają jedną z wyższych umów finansowych w F1. Za prawa do GP Rosji mieli płacić dotąd ok. 55 mln dolarów rocznie. Vettel uważa jednak, że w momencie, gdy kraj prowadzi wojnę, nie można patrzeć na pieniądze.
- Wartości i moralność powinny być ważniejsze od wszystkiego innego. Biznes w tym przypadku nie ma znaczenia. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, że ludzie idą na wojnę i giną. Ja, tak jak wszyscy inni, dużo się nasłuchałem na lekcjach historii o wojnach. Ciekawiło mnie zawsze, co się wtedy działo, więc sporo o tym czytałem - zdradził Vettel.
- Nadal uważam, że niezwykle ważne jest, aby mieć świadomość na temat wojny. Nie możemy zapominać o takich rzeczach. W takich chwilach stajesz się jednak jeszcze bardziej świadomy. Był moment, że miałem nadzieję, że wszystko się uspokoi. Jednak to straszne, że sytuacja znów wymyka się spod kontroli - dodał.
Pokolenie nieznające wojny
Gdy testy F1 w Barcelonie dobiegały końca, trwał dopiero drugi dzień wojny w Ukrainie. Tymczasem bombardowanie i ostrzeliwanie najważniejszych miast trwa już od niemal tygodnia, bo Władimir Putin nie zamierza zrobić kroku wstecz. Lada moment F1 pojawi się na torze w Bahrajnie, gdzie odbędzie się druga tura przedsezonowych testów i zdaniem Vettela, mają one teraz drugorzędne znaczenie.
- Niezależnie od tego, czy ktoś jeździ szybko, czy wolno, jaki ma bolid, to jest to drugorzędne. Wszyscy dotąd mieliśmy życie bez walk i wojen. Mieliśmy napiętą sytuację pod koniec lat 90. (interwencja NATO w Jugosławii - dop. aut.), ale byłem wtedy małym dzieckiem i nie odnotowałem tego tak naprawdę, bo za wiele z tego nie rozumiałem - wyjawił Vettel.
- Teraz jestem świadkiem i słyszę historie ludzi wysłanych na front, którzy narażają swoje życie. Część z nich już nie żyje. To straszne. Sportowcom mówi się, by nie angażowali się w takie tematy. Jednak ja uważam, że są ważniejsze kwestie niż F1 i nie mam problemu z prezentacją swojego stanowiska - dodał.
Vettel znany jest z tego, że porusza tematy nie tylko związane ze sportem. W zeszłym roku protestował m.in. przeciwko ustawie anty-LGBT na Węgrzech, wielokrotnie promował też ochronę środowiska i tematy związane z ekologią. Czy w tak trudnej chwili ma przesłanie dla Europy?
- Nie mogę mówić w imieniu Europy, ale jestem Europejczykiem, jak wiele innych osób. Jestem zszokowany tym, co się dzieje. Chciałbym, aby wszystko się skończyło. Wydaje się jednak, że niektórzy ludzie są opętani szaleństwem. Myślę, że mają swoją własną prawdę i żyją w swojej rzeczywistości, a inni muszą za to cierpieć, a nawet stracić życie - powiedział Vettel, nie wymieniając z imienia i nazwiska prezydenta Rosji, choć wiele wskazuje, że to właśnie jego miał na myśli.
Czytaj także:
Rosjanom się upiekło! Skandaliczna decyzja federacji
"Sport powinien być poza polityką". Rywal Kubicy nie zgadza się z zakazem startów