Tegoroczny wyścig Formuły 1 o GP Rosji miał się odbyć w Soczi, ale miasto, w którym odbywały się zimowe igrzyska olimpijskie, miało po raz ostatni gościć najlepszych kierowców świata. W sezonach 2022-2025 królowa motorsportu miała gościć na nowo wybudowanym torze Igora Drive w Sankt Petersburgu. Teraz jest już jasne, że do tego nie dojdzie.
W czwartek Formuła 1 postanowiła zerwać wieloletnią umowę na organizację GP Rosji, co ma związek z wojną w Ukrainie, którą przed tygodniem wszczął prezydent Władimir Putin. To właśnie przywódca Kremla był orędownikiem tego, by F1 pojawiła się na Wschodzie.
Rosjanie za obecność w kalendarzu F1 płacili ok. 55 mln dolarów rocznie. Na tę kwotę zrzucały się państwowe firmy - m.in. Łukoil, Gazprom i bank VTB. Obecnie większość z nich jest objęta sankcjami Zachodu, po tym jak Rosja wszczęła wojnę w Ukrainie.
ZOBACZ WIDEO: Sporty zimowe nie są domeną Polaków? "Często nie mamy warunków, żeby trenować"
"Formuła 1 może potwierdzić, że rozwiązała umowę z promotorem GP Rosji, co oznacza, że Rosja nie będzie organizowała wyścigu w najbliższej przyszłości" - przekazała F1 w oficjalnym komunikacie.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że decyzja królowej motorsportu została już podjęta w ubiegłym tygodniu, gdy w czwartek kierownictwo F1 zwołało pilną naradę z szefami zespołów. Wówczas ekipy przekazały stanowisko swoje i kierowców - nikt nie był zainteresowany pojawianiem się w Rosji, po tym jak kraj ten wszczął wojnę w Ukrainie.
Rezygnacja z GP Rosji to kolejna reakcja Zachodu na to, co dzieje się w Ukrainie. W czwartek z rywalizacji wykluczono rosyjskich i białoruskich paraolimpijczyków, którzy tym samym nie mogą walczyć o medale na zimowych igrzyskach paraolimpijskich w Pekinie. Również FIFA postanowiła zawiesić reprezentację Rosji i wszystkie rosyjskie kluby piłkarskie.
Co ciekawe, na tak odważne ruchy nie zdecydowała się FIA. Światowa federacja nie zawiesiła kierowców z Rosji i Białorusi, a jedynie nakazała im startować pod neutralną flagą.
Obecnie F1 ma jednego kierowcę w stawce - jest to Nikita Mazepin. Przyszłość 22-latka w Haasie stoi jednak pod dużym znakiem zapytania w związku z inwazją Rosji na Ukrainę. Tym bardziej że jego ojciec, Dmitrij Mazepin, powiązany jest z Władimirem Putinem i Kremlem. Miliarder finansuje starty syna w F1, płacąc dotąd Haasowi ok. 25-30 mln dolarów za sezon.
Czytaj także:
Nie mógł milczeć ws. wojny w Ukrainie
Ferrari straci sponsora z Rosji? Za firmą ciągną się kontrowersje