Ferrari zajmuje dopiero piąte miejsce w klasyfikacji generalnej konstruktorów Formuły 1, a na dodatek nie miało w ogóle tempa, by zdobyć punkty w GP Belgii. Jednak szefostwo zespołu z Maranello nie chce mówić o kryzysie. Zdaniem Mattii Binotto, słaby występ na Spa-Francorchamps podyktowany jest charakterystyką belgijskiego toru.
- Myślę, że niewłaściwe jest używanie słowa "kryzys" w tej chwili. Na pewno zanotowaliśmy bardzo kiepski rezultat w sezonie, który jest dla nas trudny. Jednak wiedzieliśmy, że tak będzie. Właściwie już podczas zimowych testów zorientowaliśmy się, że czekają nas problemy - powiedział Binotto w Sky Italia.
- Potem przyszła pandemia koronawirusa i zamrożono możliwość rozwoju bolidów, przez co pozostaliśmy z problemami - dodał szef Ferrari w telewizyjnym wywiadzie.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Lewis Hamilton zaskoczył sprzątaczkę. Tego się nie spodziewała
Słabe wyniki Ferrari w sezonie 2020 doprowadzają do dyskusji na temat tego, czy Binotto jest właściwą osobą do zarządzania zespołem. Zwłaszcza że już w zeszłym roku Włosi mieli sporo problemów.
- Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za obecną sytuację. Ja ponoszę za to główną winę jako szef zespołu, ale również osoby pracujące na co dzień w Maranello ponoszą odpowiedzialność za to, co się dzieje. Wszyscy znajdujemy się na tej samej łodzi - stwierdził Binotto.
- Jesteśmy w środku burzy, ale pozostajemy zjednoczeni. Nie ma kryzysów, nie ma napięć. Zamiast tego jest frustracja i wściekłość. Jednak wierzę, że można ją przemienić we właściwą reakcję i determinację - dodał szef Ferrari.
Problemy włoskiego zespołu wynikają z konieczności przeprojektowania silnika, który w sezonie 2019 miał być nieregulaminowy. - Mamy bolid, który stracił moc. Innych też dotknęły nowe regulacje, ale nas mocniej. W zeszłym roku jednostka napędowa częściowo zakrywała ograniczenia naszej maszyny. W tym sezonie już tak nie jest - podsumował Binotto.
Czytaj także:
Russell przerażony wypadkiem w GP Belgii
Wraz ze sprzedażą Williamsa zakończyła się pewna era w F1