Ferrari od lat posiada prawo weta, które pozwala Włochom blokować niekorzystne dla siebie zmiany w Formule 1. Ekipa z Maranello sięgała już po nie w przeszłości, powołując się na dbałość o przyszłość królowej motorsportu, a tak naprawdę zabezpieczając własne interesy.
Już samo posiadanie weta jest sporym straszakiem na Liberty Media i FIA, bo muszą one iść na ustępstwa w negocjacjach z Ferrari. Dlatego tak trudne są rozmowy na temat reformy F1, która w obliczu pandemii koronawirusa jest konieczna. Tymczasem Włosi nie chcą słyszeć chociażby o dalszym ograniczaniu wydatków.
- Mam nadzieję, że wszyscy będą w stanie wykazać się zdrowym rozsądkiem, który pozwoli nam osiągnąć najlepszy rezultat negocjacji w tym delikatnym momencie - powiedział w Sky Italia Jean Todt, prezydent FIA, a w przeszłości szef Ferrari.
ZOBACZ WIDEO: Koronawirus. Czy zabraknie pieniędzy na polski sport? "Liczę na to, że budżet ministerstwa sportu będzie wyglądał tak samo"
- Jeśli chodzi o mnie, nie boję się potencjalnego weta Ferrari. Doceniam ich historię i wkład w ten sport, więc jestem równie mocno przekonany, że pomogą nam w trudnym okresie, że zrozumieją pewne rzeczy - dodał Todt.
Obecnie w F1 główna dyskusja toczy się w sprawie limitu wydatków. Ten od roku 2021 ma wynosić 145 mln dolarów, ale w kolejnych latach ma być stopniowo obniżany. Dodatkowo część ekip chce, aby do pułapu kosztów wliczano też pensje kierowców, co w tej chwili nie ma miejsca. Ferrari nie chce o tym słyszeć, bo musiałoby zwolnić ok. 80-100 pracowników. Ponadto Włosi mogliby stracić na znaczeniu w F1.
Todt odniósł się też do sytuacji Sebastiana Vettela, który po sezonie 2020 odejdzie z Ferrari. - Koniec kariery? Może w przyszłości byłby dobrym prezydentem FIA? Nigdy nie wiadomo - zażartował Francuz.
- Musimy być większymi optymistami. To jeden z większych talentów w motorsporcie w ostatnich latach. Ogłoszono, że rozstaje się z Ferrari, ale ciągle ma wiele innych możliwości. Jakakolwiek ekipa go nie zatrudni, będzie mogła mówić o ogromnym szczęściu - podsumował szef FIA.
Czytaj także:
Kubica a Alonso. Powrót powrotowi nierówny
Testy próbą generalną przed sezonem DTM