Fani Formuły 1 mogą zacierać ręce. Do pierwszego wyścigu w sezonie 2025 zostało co prawda kilka tygodni, ale zimowe testy odbędą się już w tym miesiącu - potrwają od 26 do 28 lutego. Przedsezonowe jazdy zawsze ekscytują, bo można w ich trakcie po raz pierwszy podpatrzeć osiągi nowych samochodów poszczególnych zespołów. Jeszcze wcześniej od zajęć na torze ruszą prezentacje pojazdów. Są maszyny, których publika wypatruje szczególnie. Niewątpliwie zalicza się do nich bolid Ferrari.
Najbardziej utytułowany zespół Formuły 1 spróbuje po 18 latach odzyskać mistrzostwo świata, a walnie ma przyczynić się do tego jego nowy nabytek - Lewis Hamilton. Transfer siedmiokrotnego czempiona, ściągniętego z Mercedesa w miejsce Carlosa Sainza, jest bez dwóch zdań głównym tematem wśród kibiców i dziennikarzy.
Brytyjczyk już poprowadził na testach czerwone "Cavalinho", tyle że był to model SF-23 z sezonu 2023. Przytrafiło mu się również wypadnięcie z toru. Stajnia z Maranello zapewne nie chce, aby powtórzyło się to, gdy wsiądzie do nowego auta.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: To był spektakularny powrót gwiazdy
We wtorek 18 lutego w Londynie, Formuła 1 zorganizuje grupową prezentację (z okazji 75-lecia mistrzostw), ale należy spodziewać się, że zobaczymy na niej stare maszyny, jedynie "ubrane" w tegoroczne malowania. Ferrari ma odsłonić swój samochód dzień później, czyli 19 lutego, po czym od razu wypuścić go na tor Fiorano.
Teraz jednak włoskie media donoszą, że model SF-25 zostanie pokazany w rzeczywistości wcześniej. Ponoć zespół planuje wypuścić do sieci studyjne zdjęcia bolidu 18 lutego, zaraz po londyńskiej prezentacji.
Oprócz Lewisa Hamiltona, czerwonym bolidem będzie ścigał się Charles Leclerc, trzeci najlepszy kierowca zeszłorocznego sezonu.
Samo Ferrari w ostatnim sezonie zajęło drugie miejsce w klasyfikacji konstruktorów, przegrywając o zaledwie 14 punktów z McLarenem. Celem na 2025 rok jest poprawienie tego wyniku i zgarnięcie mistrzostwa w rywalizacji zespołów.