Oscar Piastri przed nowym sezonem Formuły 1 zgłosił swoje mistrzowskie aspiracje. W pierwszym Grand Prix, rozegranym na jego terenie, rzeczywiście pokazał szybkość - korzystając z przewagi, którą dawał mu bolid McLarena. Jednak ostatecznie nie poradził sobie z trudnymi warunkami pogodowymi i skończył szalone GP Australii jako wielki przegrany.
Zawody padły łupem jego zespołowego kolegi Lando Norrisa. Reprezentant gospodarzy przez większość dystansu jechał zaraz za Brytyjczykiem, lecz faworyta publiczności zgubił deszcz pod koniec zmagań. Najbardziej mokro było w ostatnim sektorze toru Albert Park i właśnie tam doszło do dramatycznych wydarzeń.
Obaj kierowcy McLarena wpadli w żwir, ale Piastri wpadł w większe tarapaty. Australijczyk znalazł się na trawie, gdzie utknął na dłuższą chwilę. Powrót z pobocza okazał się czasochłonny. W efekcie ambitny 23-latek stracił jakiekolwiek szanse na dobry wynik.
ZOBACZ WIDEO: Maciej Janowski: Nie spodziewałem się takiego piekła
Po całej akcji Piastri przez chwilę był nawet zdublowany. Finalnie zajął dziewiąte miejsce. Udzielając później wywiadów, nie krył zawodu. Jak tłumaczył, zwyczajnie przeszarżował na mokrej nawierzchni. Choć z drugiej strony jest pełen nadziei na kolejne wyścigi, bo McLaren pokazał w Melbourne, że ma wyraźną przewagę nad innymi ekipami.
- Bywało lepiej. Naturalnie jestem po prostu rozczarowany. Szczerze, to nie wiem, co powiedzieć, naprawdę. Oczywiście popełniłem błąd, ale mam trochę pecha, że poniosłem przez to takie konsekwencje - powiedział w Sky Sports.
- Mogę winić tylko siebie. Za bardzo cisnąłem w takich warunkach. Jednak pozostałe 56 i 3/4 okrążenia były bardzo mocne w moim wykonaniu. Jestem oczywiście bardzo zawiedziony, lecz jest też wiele pozytywów - dodał.
Piastri może pluć sobie w brodę tym bardziej, że zanim opuścił tor, zdawały się otwierać przed nim szanse na triumf, ponieważ był coraz bliżej Norrisa. - W tym momencie boli, ale naprawdę zabieram stąd dużo pozytywów - powtórzył.
Tegoroczne GP Australii po raz kolejny przypomniało o klątwie, jaka od lat ciąży nad miejscowymi zawodnikami. Australijczycy od dawna nie są w stanie wywalczyć miejsca na podium w Melbourne. W niedzielę klątwa dopadła też Jacka Doohana, który rozbił się niemal zaraz po starcie. - Może Australijczycy powinni skorzystać z jakiejś lalki voo-doo albo zaczęli się modlić, by ta klątwa przestała nad nami wisieć. Może wtedy w przyszłym roku będziemy mieć więcej szczęścia - zakończył.