Początek deszczowej rywalizacji w Grand Prix Niemiec był udany dla Lewisa Hamiltona, który utrzymał prowadzenie w trudnych warunkach i odjeżdżał rywalom. Jednak Brytyjczyk popełnił błąd w ostatnim zakręcie i wypadł z toru. Uszkodził wtedy przednie skrzydło i był to początek kłopotów 34-latka.
Hamilton postanowił momentalnie zjechać do alei serwisowej, ale Mercedes nie był na to przygotowany (czytaj więcej o tym TUTAJ). Dlatego jego postój trwał niemal minutę. Co więcej, za ścięcie wjazdu do pit-lane nałożono na niego karę 5 sekund, którą musiał odbyć przy okazji kolejnego postoju.
Czytaj także: Robert Kubica odświeżył sobie pamięć
- Co myślałem podczas tego pechowego pit-stopu? Nie pamiętam. Byłem zdenerwowany, że popełniłem błąd w ostatnim zakręcie, byłem zły sam na siebie. Wiele rzeczy poszło nie tak. To było ogromne rozczarowanie. Prowadziliśmy, miałem osiem sekund przewagi i wszystko pod kontrolą - tłumaczył Hamilton, a jego słowa cytuje "Motorsport".
ZOBACZ WIDEO Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
Zdaniem Hamiltona, feralny błąd w ostatnim zakręcie wywołał lawinę kolejnych. Później Brytyjczyk kilkukrotnie też wypadał z toru. - W takich warunkach co chwilę coś spada ci na głowę. To był efekt domina, co chwilę coś się działo. Czułem się jakby co chwilę atakował mnie wąż - dodał.
Czytaj także: Robert Kubica pobił 51-letni rekord F1
Hamilton pierwotnie dojechał do mety Grand Prix Niemiec na 11. pozycji, ale po karze dla kierowców Alfy Romeo przebił się na 9. lokatę i zdołał dopisać dwa punkty do swojego dorobku. - W tym biznesie wygrywamy i przegrywamy razem. Ten weekend pokazał, jak łatwo jest stracić kontrolę i wszystko może pójść źle. Jednak jesteśmy nadal razem, pozbieramy się po tym - zapewnił aktualny mistrz świata.