W niedzielę warunki na Hockenheim nie rozpieszczały kierowców F1. Ulewny deszcz sprawił, że od rozpoczęcia rywalizacji w Grand Prix Niemiec zawodnicy mieli problemy z utrzymaniem się na torze.
Wraz z kolejnymi okrążeniami sytuacja się nie poprawiała, bo momentami deszcz przestawał padać, a po chwili znów lało jak z cebra. Błędów w takich warunkach ustrzegli się Robert Kubica i George Russell, którzy dojechali do mety na 10. i 11. miejscu.
Czytaj także: Kierowca Alfy Romeo wezwani przez sędziów
- Deszcz sprawił, że to był szalony i nieprzewidywalny wyścig. Mieliśmy też po raz pierwszy okazję sprawdzić deszczowe i przejściowe opony na rok 2019. Czasem warunki były trudne do oceny. Zwłaszcza, gdy kusząca była wizja wyjechania na tor na oponach typu slick - przekazał Dave Robson z Williamsa.
ZOBACZ WIDEO: Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
Inżynier Williamsa uważa, że w przypadku Kubicy i Russella podjęto dość dobre decyzje, co do strategii. - Nasze pit-stopy i strategia były dobre. Inżynierowie i stratedzy dobrze ze sobą współpracowali w trudnych warunkach. Dzięki temu osiągnęliśmy dobry wynik - dodał Brytyjczyk.
Dla Kubicy najważniejsze było to, że udało mu się dojechać do mety. Dla Polaka był to pierwszy deszczowy wyścig F1 od 2010 roku, i to na kompletnie nieznanych sobie oponach Pirelli na mokrą nawierzchnię. Gdy Polak startował w F1 przed laty, ogumienie dostarczało bowiem Bridgestone. Co ważne, wskutek kary dla Alfy Romeo, Kubica został sklasyfikowany na 10. miejscu i zdobył pierwsze punkty w tym sezonie F1.
- To był szalony wyścig. Tor był bardzo śliski. Udało mi się dojechać do mety bez błędów, a to najważniejsze. Wyścig w mokrych i zmiennych warunkach nie był dla mnie nowością, ale jednak minęło dziesięć lat odkąd ostatni raz tego doświadczyłem. Tym samym odświeżyłem sobie nieco pamięć - stwierdził polski kierowca.
Czytaj także: Szalony wyścig na Hockenheim. Wygrana Verstappena
Z kolei dla Russella był to pierwszy w karierze wyścig F1 rozgrywany w deszczu. - Było naprawdę trudno. Warunki nie były najlepsze. Powinniśmy byli założyć slicki przy okazji przedostatniego samochodu bezpieczeństwa, ale postanowiliśmy nie ryzykować. Wielu innych kierowców tego nie zrobiło, więc nie uważam, abyśmy podjęli błędną decyzję. Staraliśmy się wykorzystać błędy innych i dało to nam najlepszy wynik w tym roku - podsumował Russell.