Jakakolwiek krytyka czy ataki ze strony kibiców nie dotykają Roberta Kubicy. Nie jest tajemnicą, że Polak zwykł nie czytać komentarzy w internecie, nie jest zbyt aktywny w mediach społecznościowych. 34-latek, jak chyba żaden inny sportowiec w Polsce, dorobił się jednak sporego grona hejterów.
Zjawisko zaczęło się w czasach, gdy Kubica startował w WRC. Wtedy w mediach społecznościowych zaczął funkcjonować zwrot "jak wypadł Kubica?", nawiązujący do wypadków polskiego kierowcy. I trwa aż po dziś, gdy Polak ponownie rywalizuje na torach F1.
Czytaj także: Robert Kubica nie musi nikomu nic pokazywać
Powrót Kubicy do F1 rozciągał się w czasie, bo przecież pierwsze prywatne testy samochodem F1 odbywały się wiosną 2017 roku, a do ponownego występu doszło na otwarcie sezonu 2019 w połowie marca. Niemal przez dwa lata czytaliśmy i słuchaliśmy dlaczego powrót Kubicy do F1 nie może się udać.
ZOBACZ WIDEO Wkurzony Robert Kubica. Wtedy przeklina po włosku
Byli tacy jak Jacques Villeneuve czy Juan Pablo Montoya, którzy kwestionowali stan zdrowia Polaka i twierdzili, że kierowca Williamsa z powodu kontuzjowanej ręki nie poradzi sobie na starcie do wyścigu, że w gąszczu samochodów nie będzie w stanie wykonywać gwałtownych ruchów.
Jak odpowiedział Kubica? W najlepszy możliwy sposób. Chociaż samochód Williamsa pozostawia sporo do życzenia, to właśnie na pierwszych okrążeniach pokazywał się z dobrej strony i potrafił zyskiwać pozycje.
Byli też tacy, którzy twierdzili, że z powodu kontuzjowanej ręki Kubica nie podoła na ulicznych torach. Spekulowano nawet, że w Grand Prix Monako będzie musiał go zastąpić Esteban Ocon, bo Polak nie będzie w stanie odpowiednio manewrować w ciasnych zakrętach. Brytyjskie Sky Sports w swoim studiu przygotowało nawet dokładną analizę wideo, by pokazać jak Kubica trzyma kierownicę i radzi sobie ze swoimi ograniczeniami.
Jak odpowiedział Kubica? W Monako jechał po najlepszy wynik w sezonie. Zaraz po starcie potrafił wyprzedzić rywali, później zyskał na problemach innych kierowców. Stracił wtedy szansę na pokonanie George'a Russella wskutek strategii Williamsa, bo zespół podczas neutralizacji jako pierwszy wezwał Brytyjczyka na wymianę opon. Potem w samochód Kubicy wjechał dodatkowo Antonio Giovinazzi.
Byli też tacy, co mówili, że Kubica prawdziwy test zaliczy dopiero, gdy przyjdzie mu się ścigać na mokrym torze. W końcu deszczowe warunki weryfikują umiejętności kierowców. Na śliskiej nawierzchni drobny błąd może zakończyć się wypadnięciem z toru i roztrzaskaniem o bandy.
Czytaj także: Robert Kubica odświeżył sobie pamięć
Jak odpowiedział Kubica? W trakcie niedzielnego Grand Prix Niemiec nie popełnił ani jednego błędu, dojechał do mety, czego nie można powiedzieć o wielu czołowych kierowcach. Wskutek kary dla Alfy Romeo, przebił się na dziesiątą pozycję w klasyfikacji wyścigu i zdobył pierwszy punkt w tym sezonie. Warto przy tym podkreślić, że był to jego pierwszy wyścig na deszczowym ogumieniu Pirelli. Gdy startował w F1 w roku 2010, opony dostarczało Bridgestone.
Oczywiście, punkt zdobyty w Niemczech nie zmienia wiele, jeśli chodzi o dynamikę tego sezonu. Obiektywnie należy przyznać, że w wewnętrznej rywalizacji w Williamsie prym wiedzie Russell (9:2 w wyścigach, 11:0 w kwalifikacjach). Najprawdopodobniej w normalnych warunkach 21-latek ponownie pokonałby Polaka.
- Czasem trzeba czekać na swoją szansę. Na wyścig, w którym kierowca może pokazać, że jest w stanie zrobić różnicę - mówił na początku roku Kubica, gdy jeszcze nie był w pełni świadom jak fatalny samochód przygotuje Williams. Ta szansa nadeszła w niedzielę na Hockenheim i krakowianin był w stanie ją wykorzystać. To chichot losu, że choć Russell potrafi regularnie ogrywać Kubicę w tym roku, to jednak gdy nadarzyła się szansa na punkty, to wyżej był kierowca z Polski.
Znając Kubicę, on sam będzie bagatelizować "oczko" zdobyte w Niemczech. Przypomni, że wiele ono nie zmienia w sytuacji zespołu, bo gdyby nie kary dla Raikkonena i Giovinazziego, to nie byłoby punktów, że Williams nadal traci po dwie sekundy na okrążeniu. To wszystko racja. Jednak zdobyczy z Hockenheim już nikt mu nie zabierze. I tej chwili radości, jaką w niedzielę przeżyli polscy kibice.
Każdy z nich mógł jechać bezpiecznie i nie szarżować na niebezpiecznie mokrym torze.Na tym polega mądrość kierowcy Czytaj całość