Grand Prix Francji to kolejny weekend F1, w którym swoją szansę otrzymuje w samochodzie Williamsa Nicholas Latifi. Występ w Kanadzie przed własną publicznością mógł przejść bez echa, bo 23-latek zastąpił Roberta Kubicę i wszystko przebiegło zgodnie z planem.
W Kanadzie Latifi był wolniejszy od George'a Russella, poza tym Brytyjczyk to lider Williamsa w tym sezonie, więc nie prowadzono żadnych dyskusji na ten temat. Sytuacja we Francji jest inna, bo Russell o poranku został w garażu. Na torze oglądaliśmy Latifiego i Kubicę.
Czytaj także: Siergiej Sirotkin w nowej roli w F1
Gdyby Kubica wykręcił lepszy czas, do dyskusji w ogóle by nie doszło. Eksperci przyjęliby, że stało się to, co się miało stać. W końcu to Kubica przejeździł więcej godzin za kierownicą FW42, itd. Jednak to Kanadyjczyk był szybszy. Nawet jeśli różnica wynosiła ledwie 0,025 s. i Latifi otrzymał samochód Russella, który zdaniem wielu kibiców jest w znacznie lepszym stanie i pozwala kierowcy na szybszą jazdę.
[color=black]ZOBACZ WIDEO: Kubeł zimnej wody wylany na Roberta Kubicę. Mówi o "mniejszej przyjemności"
[/color]
Za Latifim w tej chwili drugi z sześciu tegorocznych treningów i trzeba jasno przyznać, że Kanadyjczyk robi to, co powinien, aby zapewnić sobie miejsce w F1 w roku 2020. Unika błędów, jedzie rozsądnym tempem. W piątek dopisał do tej listy bycie szybszym od Kubicy. Trudno oczekiwać od niego czegoś więcej. Gdyby jeszcze w którymś z występów wykręcił lepszy rezultat od Russella, to właściwie podpisałby tym wynikiem swój kontrakt z Williamsem.
Latifi ciągle nie posiada superlicencji na jazdę w F1, ale to tylko kwestia czasu. Świetne wyniki w F2 sprawiają, że powinien zdobyć wystarczającą liczbę punktów, by już od sezonu 2020 posiadać prawo jazdy w F1. Co więcej, zdobycie tytułu mistrzowskiego w F2 będzie kolejnym argumentem przemawiającym za Kanadyjczykiem.
Nieprzypadkowo ojciec Latifiego mówił ostatnio, że Williams byłby idealnym miejscem dla jego syna (czytaj więcej o tym TUTAJ). Kanadyjski miliarder doskonale zdaje sobie sprawę z tego, jak zabetonowany jest rynek w F1. Może się okazać, że nawet zdobycie tytułu w F2 nie otworzy zbyt wielu drzwi przed kierowcą, że Williams będzie jego jedyną opcją.
W Williamsie też wszyscy potrafią liczyć. Wiedzą jakim majątkiem dysponuje miliarder z Kanady i może to rozwiązać problemy stajni z Grove na najbliższe lata. Russell jest bowiem jedynie kierowcą wypożyczonym z Mercedesa i za rok, dwa może się pożegnać z ekipą. Latifi mógłby być w tej sytuacji zabezpieczeniem, równie (przede wszystkim?) finansowym, w dłuższej perspektywie czasowej.
Czytaj także: Ojciec Verstappena dolał oliwy do ognia
Inna kwestia, czy Kubica i Orlen biorą pod uwagę możliwość dalszej współpracy z Williamsem. - To zależy nie tylko ode mnie, ale też od możliwości i tego, co będę chciał robić. Nie ma znaku zapytania, ale trzeba też dojść do kompromisu. Robienie czegoś, co na dłuższą metę nie przynosi oczekiwanych osiągów lub też nie ma się z tego satysfakcji, nie ma sensu - mówił ostatnio w "Newsroomie" Kubica (zobacz wypowiedź Polaka TUTAJ).
Trudno oczekiwać od Kubicy, by współpraca z Williamsem i dojeżdżanie do mety na ostatnich miejscach w kolejnych wyścigach dawały mu satysfakcję. Jak sam powiedział w "Newsroomie", wkrótce będzie mieć 35 lat i nie może czekać na pewne rzeczy. Latifi ma ten komfort, że jest od niego o ponad dekadę młodszy. Dla niego starty w Williamsie są lepsze niż ich brak. Za to Kubica i Orlen muszą trzymać kciuki za to, że uda się znaleźć Polakowi inną opcję w F1.