Kimi Raikkonen ma 39 lat, ale nadal czerpie sporo frajdy z jazdy w Formule 1. Dlatego też pod koniec ubiegłego sezonu podpisał dwuletni kontrakt z Sauberem, czyli obecną ekipą Alfy Romeo. Oznacza to, że Fina będziemy oglądać w królowej motorsportu co najmniej do końca 2020 roku.
Jeśli nie wydarzy się nic nadzwyczajnego, Raikkonen pobije rekord należący do Rubensa Barrichello, który zapisał na swoim koncie 321 występów w królowej motorsportu.
Czytaj także: Mick Schumacher dostanie kolejną szansę
- To tylko liczba. Nigdy nie ścigałem się po to, by tworzyć jakieś statystyki. Nie interesuje mnie to w ogóle. Nawet gdyby to było 20 tys., nie miałoby to dla mnie znaczenia. Nie patrzę na to, ile mam wyścigów na koncie czy coś takiego - powiedział Raikkonen w rozmowie z portalem RaceFans.
ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Czy Grosicki to zawodnik na Premier League? "Liga musi go zweryfikować"
Raikkonen podkreślił, że gdy podpisywał kontrakt na starty w latach 2019-2020, w ogóle nie myślał o rekordach. - Ścigam się, bo to jest to, co lubię robić i chcę robić. Kiedy przestanę czerpać frajdę z F1, to odejdę. I nie będę patrzeć na rekordy czy statystyki. To nie jest tak, że mam cel, by mieć dziesięć wyścigów więcej od kogoś czy coś takiego - dodał mistrz świata z sezonu 2007.
Czytaj także: Tajemnicze paliwo Ferrari
Statystyki Raikkonena mogłyby być jeszcze bardziej imponujące, gdyby nie przerwa od F1, jaką urządził sobie w latach 2010-2011. Fin zerwał wówczas kontrakt z Ferrari, by zrobić miejsce dla Fernando Alonso i szukał rozrywki w rajdach samochodowych. Do regularnego ścigania w królowej motorsportu powrócił w roku 2012 jako kierowca Lotusa.
Raikkonen zadebiutował w F1 w sezonie 2001.