Sezon 2024 w Formule 1 przyniósł koniec dominacji Red Bull Racing. Wprawdzie Max Verstappen był jeszcze w stanie obronić tytuł mistrzowski wśród kierowców, ale w klasyfikacji konstruktorów "czerwone byki" musiały uznać wyższość McLarena i Ferrari. Dlatego zespół z Milton Keynes chce wykorzystać nadchodzącą kampanię, aby powrócić na szczyt F1.
Red Bull przed sezonem 2025 stracił kluczowych pracowników. Adrian Newey wybrał pracę w roli guru technicznego w Astonie Martinie, a Jonathan Wheatley przeszedł do Stake F1 Team, aby pełnić funkcję szefa zespołu. Nie oznacza to jednak, że "czerwone byki" nie wzmacniają swoich kadr.
Z ustaleń "De Telegraaf" wynika, że w ostatnim okresie do Red Bulla dołączyło łącznie 60 pracowników z innych zespołów. Większość z nich pochodzi z Mercedesa i rozpoczęła pracę w dziale silników Red Bull Powertrains. Rotacja personelu pomiędzy tymi zespołami nie dziwi - fabryki w Milton Keynes i Brackley dzieli ledwie 30 kilometrów.
ZOBACZ WIDEO: Tomasz Majewski dostał dziwną propozycję. "To zupełnie nie moja bajka"
Red Bull obecnie opracowuje pierwszą w historię jednostkę napędową własnej konstrukcji. Ma przy tym wsparcie Forda, który w 2026 roku powróci do F1 po wieloletniej przerwie.
Produkcja własnych maszyn będzie nie lada wyzwaniem dla Red Bulla, który od momentu pojawienia się w F1 korzystał z silników zewnętrznych producentów. Jednostki napędowe stajni z Milton Keynes dostarczali kolejno Cosworth, Ferrari, Renault i Honda. Po tym jak Azjaci wycofali się z F1 po sezonie 2021, "czerwone byki" nabyły prawa intelektualne do maszyn Hondy i zaczęli je montować w swoich bolidach.
Czas pokaże, czy nabytki okazały się wystarczające, aby Red Bull dalej był dominującą siłą w F1. Zwłaszcza że wydajny silnik to nie wszystko. Wiele zależy też od konstrukcji bolidu. W tym aspekcie będzie mógł wykazać się Pierre Wache, którego rola w zespole wzrosła po odejściu Adriana Neweya.