Zespoły Formuły 1 spędziły zimę na poprawie niezawodności swoich silników. Od tego roku każdy kierowca będzie miał do dyspozycji jedną jednostkę napędową mniej, co oznacza, że będą musiały one wytrzymać większe przebiegi.
Informacje z Ferrari i Renault mówią, że w tej sytuacji Włosi i Francuzi celowali w utrzymanie poziomu osiągów z minionego sezonu. Mercedes postanowił jednak zrobić krok wprzód. Zespół z Brackley postanowił poprawić konkurencyjność swojej maszyny, bez uszczerbku dla jej niezawodności.
- Nie mogę się już doczekać kwalifikacji, gdy uruchomimy specjalne mapowanie silnika. Ten tryb powinno się nazywać rozrywkowym. Wtedy samochód ma największą moc i daje najwięcej frajdy - powiedział Lewis Hamilton.
Słowa aktualnego mistrza świata potwierdził Andy Cowell, który w Mercedesie odpowiada za zespół zajmujący się silnikami. - Nieustannie dążymy do tego, aby poprawiać tryb pracy silnika w kwalifikacjach i wyścigach. Tak by jego tempo było lepsze niż w poprzednich latach - powiedział Brytyjczyk.
Inżynier Mercedesa skrytykował podejście konkurentów, którzy jego zdaniem obrali minimalistyczny cel polegający na utrzymaniu poziomu osiągów sprzed roku. - W kontekście walki o mistrzostwo właściwe jest patrzenie na to, aby wyprodukować silnik, który wytrzyma siedem wyścigów i w momencie przekraczania mety siódmego Grand Prix będziesz czuł pewność siebie. Równocześnie nie można jednak równać w dół. Potrzebujemy, aby tryb kwalifikacyjny w naszej jednostce był silniejszy niż kiedykolwiek. By tryb pracy w wyścigu był mocniejszy od wcześniejszego - dodał Cowell.
ZOBACZ WIDEO Pogodowy kataklizm podczas testów F1. Kubica zadowolony ze swojej roli w Williamsie