Carlos Sainz jest przyzwyczajony do jeżdżenia w Formule 1 z przodu stawki. Cztery ostatnie lata spędził w Ferrari, gdzie m.in. wygrał cztery wyścigi. Przed sezonem 2025 stracił fotel w czerwonym bolidzie na rzecz siedmiokrotnego mistrza świata Lewisa Hamiltona. Nie było dla niego miejsca w żadnym innym topowym zespole, więc wybrał Williamsa. Ekipę, która zeszłego roku zajęła przedostatnią pozycję w klasyfikacji generalnej konstruktorów F1.
Jednak nowy samochód teamu z Grove imponuje. Sainz niespodziewanie uzyskał nim najlepszy czas okrążenia zimowych testów F1 w Bahrajnie. Był to jednocześnie rezultat bliski wynikowi, jakim w ostatnim sezonie Max Verstappen zdobył pole position na torze Sakhir. Na padoku zaczęto spekulować, jak duży postęp zrobił Williams. Szef McLarena, Andrea Stella, zasugerował nawet, że stajnia z Grove dogoniła czołówkę.
Progres Williamsa jest owocem pracy wykonywanej za kulisami. Ekipa się zmienia. Zanim trafił do niej Carlos Sainz, wzmocnił ją m.in. były strateg Mercedesa, James Vowles, obejmując stanowisko szefa. Przyszedł również doświadczony i ceniony Pat Fry, jako dyrektor techniczny. Ponadto w ciągu dwóch ostatnich lat zespół podwoił liczbę pracowników. Jest także postęp technologiczny, w postaci chociażby oprogramowania od nowego sponsora tytularnego, firmy Atlassian.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Czy Sainz będzie w stanie za sterami modelu FW47 powtórzyć piąte miejsce w tabeli kierowców z ostatniego sezonu? Hiszpan nie robi sobie takich złudzeń. - Jestem pewny, że nie zobaczycie mnie w tym roku na podium, albo w pierwszej piątce, więc nie bądźcie zbyt podnieceni - powiedział bez ogródek w rozmowie z rodzimym dziennikiem "Marca".
- Przynajmniej bądźcie pewni, że nie przyszedłem do Williamsa na przeczekanie w środku stawki. Skoro dołączyłem do Williamsa, to chcę podciągnąć ten team i ufam, że mogę to zrobić - dodał.
Wspomniany wcześniej Vowles na prezentacji bolidu Williamsa tłumaczył, że prawdziwy marsz zespołu w górę stawki powinien zacząć się w przyszłym roku, kiedy to nastąpi w F1 rewolucja techniczna. Szeroko zakrojone zmiany w regulaminie dają szansę słabszym stajniom na dogonienie mocniejszych, bo wszyscy muszą konstruować samochód na sezon 2026 w sporej mierze od nowa.
- Zobaczycie nas idących do przodu, ale zawsze powtarzałem, iż koncentrujemy się na latach 2026, 2027 i 2028. (…) Było nas 700, obecnie zespół liczy 1050 osób, a to jeszcze nie koniec. Jest dużo więcej w zanadrzu. Wszystko dzieje się za kulisami. Chcę dopilnować, by nasze wysiłki nie dawały tylko krótkoterminowych zysków, kosztem perspektywy długoterminowej. Jesteśmy tutaj, aby sprawić, że wrócimy do zdobywania mistrzowskich tytułów. Zajmie to trochę czasu, ale właśnie po to są obecne inwestycje. Niemniej śledźcie naszą drogę, powinna być niezła w tym roku - powiedział szef Williamsa.
Według analizy motorsport.com, którą publikowaliśmy wcześniej, na przedsezonowych testach bolid Williamsa był w rzeczywistości na szóstym miejscu w stawce.