Wojna w Ukrainie zmieniła układ gry. Nie chcą Rosjanina w F1

Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Robert Shwartzman
Materiały prasowe / Ferrari / Na zdjęciu: Robert Shwartzman

Robert Shwartzman przed sezonem 2022 wybrał pracę w roli testera Ferrari i zrezygnował z regularnego ścigania, co miało mu zapewnić miejsce w F1 w przyszłym roku. Rosjanin już wie, że nic takiego się nie wydarzy.

W tym artykule dowiesz się o:

Jeszcze kilka lat temu wydawało się, że przyszłość Roberta Shwartzmana związana jest z Formułą 1. Rosjanin przebojem wdarł się do Formuły 3, a po awansie do Formuły 2 również osiągał dobre wyniki. Jednak ostatecznie w F2 nie był w stanie wywalczyć tytułu mistrzowskiego - przegrywając najpierw z Mickiem Schumacherem, a następnie Oscarem Piastrim.

Przed sezonem 2022 rosyjski kierowca rozpoczął pracę dla Ferrari, rezygnując z regularnego ścigania. Shwartzman liczył, że w ten sposób łatwiej będzie mu się dostać do F1. Tyle że 24 lutego 2022 roku Władimir Putin wydał rozkaz do ataku na Ukrainę. Z powodu wojny 23-latek stracił finansowanie SMP Racing, firmy założonej przez oligarchę Borisa Rotenberga i przyjaciela prezydenta Rosji.

Rosjanin odarty ze złudzeń

Shwartzman, aby pozostać w Ferrari, wybrał starty z izraelską licencją, co wywołało wściekłość w Moskwie. Młody kierowca został nawet nazwany zdrajcą przez tamtejsze media. - To był ciężki rok. Niestety, nie ścigałem się regularnie, co dla każdego kierowcy jest ciężkim przeżyciem. Przyszłość? Nie wiem, ale teraz trudno jest się dostać do F1 - powiedział Rosjanin w rozmowie z "Motorsport Week".

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Miss Euro 2016 znowu na trybunach

- Zawsze naciskałem i pracowałem naprawdę ciężko, aby zrealizować moje marzenie związane z F1. Czy to się uda? Na tym etapie nie wiem, ale domyślam się, że najprawdopodobniej nie. To dla mnie bardzo smutne, bo poświęciłem sporo energii na to. Długo wierzyłem, że uda mi się zrealizować to marzenie. To się nie wydarzy z różnych powodów - dodał Shwartzman.

Bez wątpienia Rosjanin mógł liczyć, że SMP Racing zapewni mu miejsce w F1. Już wcześniej firma należąca do Rotenberga finansowała starty Siergieja Sirotkina w Williamsiw. Wojna w Ukrainie zmieniła jednak układ gry. Kontrakt w Haasie, zespole współpracującym z Ferrari, stracił Nikita Mazepin.

Już przed sezonem 2022 z padoku F1 docierały sygnały, że Shwartzman sondował możliwość transferu do Haasa. Amerykańska ekipa wybrała jednak pieniądze Mazepina. Podopieczny akademii talentów miał jednak liczyć na to, że kolejny słaby sezon w wykonaniu syna oligarchy sprawi, że Gunther Steiner rozejrzy się za innym kierowcą. Tak faktycznie się stało, ale już na początku roku i to ze względu na wojnę w Ukrainie. Do Haasa wrócił Kevin Magnussen, który otrzymał wieloletni kontrakt i osiąga dość dobre wyniki.

Rosjanin nie rozumie rynku transferowego F1

Shwartzman w rozmowie z "Motorsport Week" przyznał, że mógł osiągnąć nieco lepsze wyniki w sezonach 2020 i 2021, co zwiększyłoby jego szanse na zaistnienie w F1. - Jednak wciąż nie miałbym gwarancji, że się tam dostanę - stwierdził kierowca z Rosji, zdaniem którego rynek transferowy w Formule 1 jest zabetonowany, a wybory zespołów często podyktowane innymi względami niż umiejętności.

- Dla mnie Formuła 1 jest trochę dziwna. Nie rozumiem tego, w jaki sposób zespoły podejmują decyzje, dlaczego kontraktują takich kierowców. Nie chcę podawać nazwisk, ale jak dla mnie, nie zawsze do F1 dostają się kierowcy, którzy na to zasłużyli - ocenił Rosjanin.

Podopieczny akademii talentów Ferrari powołał się na przykład Oscara Piastriego. Mistrz F2 z sezonu 2021 nie znalazł w tym roku fotela wyścigowego w F1 i musiał pogodzić się z pracą w roli rezerwowego Alpine. - Musiał przeczekać rok na ławce i pojawił się mały bałagan w związku z jego osobą. U mnie było podobnie. Wykonałem ciężką pracę i wiem, że gdybym dostał szansę, to pokazałbym do czego jestem zdolny - skomentował Shwartzman.

Robert Shwartzman zdał sobie sprawę, że nie awansuje do F1
Robert Shwartzman zdał sobie sprawę, że nie awansuje do F1

Rosjanin jest pewny jednego - w sezonie 2023 chce się regularnie ścigać. Dlatego obecnie pracuje nad tym, by pojawić się w jednej z czołowych serii wyścigowych, nawet jeśli nie będzie to F1. - Siedzieć tutaj, marnować czas i czekać, aż wydarzy się cud? To nie byłoby logiczne, zwłaszcza po tym jak wykonałem naprawdę dobrą pracę dla Ferrari. Tęsknię za ściganiem - wyjawił Shwartzman.

- Jeśli się nie ścigasz, to zaczyna ci brakować tego, co tworzy duszę kierowcy. Brakuje ci walki, zwycięstw, przekraczania granic. Czekanie nie ma sensu. Gdybym w końcu dostał jakąś szansę, to okazałoby się, że nie jestem gotów, bo mam przerwę od jazdy trwającą od roku 2021 - podsumował Rosjanin z izraelską licencją.

W obliczu wojny w Ukrainie, w sezonie 2023 Shwartzman będzie najpewniej nadal korzystał z izraelskiej licencji. W ten sposób omija on wymogi FIA, które zobowiązują Rosjan do ścigania się pod neutralną flagą i podpisania dokumentu o neutralności politycznej, potępiającego inwazję na Ukrainę.

Katarzyna Łapczyńska, WP SportoweFakty

Czytaj także:
"To bajki". Nikt nie wierzy Red Bullowi w F1
Sabotaż w F1? Alonso ma pretensje do własnego zespołu