Poważne obawy o łamanie przepisów w F1. Skąd Red Bull ma tyle pieniędzy?

Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen, a za nim Charles Leclerc
Materiały prasowe / Red Bull / Na zdjęciu: Max Verstappen, a za nim Charles Leclerc

Red Bull Racing ma wprowadzić w sezonie 2022 nowe, lżejsze podwozie. To kolejna znacząca modernizacja "czerwonych byków". Sytuacji ze zdziwieniem przygląda się Ferrari, które zwraca uwagę na obowiązujący w F1 limit kosztów.

Od kilku tygodni trwają spekulacje na temat tego, że Red Bull Racing szykuje zupełnie nowe, lżejsze podwozie. Decyzja "czerwonych byków" ma wynikać z faktu, że obecnie stosowane ma nadwagę, przez co cały bolid jest o kilka kilogramów cięższy w porównaniu do konstrukcji konkurencyjnych ekip Formuły 1.

Już podczas GP Belgii kierowcy Red Bulla mieli gigantyczną przewagę nad Ferrari, przez co pojawiły się głosy, że to zasługa nowego podwozia. Christian Horner powiedział jednak dziennikarzom, że zespół korzystał na Spa-Francorchamps ze starszego elementu i podobnie będzie w "w kilku kolejnych wyścigach".

Plotkami ws. nowego podwozia Red Bulla zaskoczone jest Ferrari, które zwraca uwagę na to, że w dobie limitu wydatków w F1, "czerwone byki" zaskakują raz za razem kolejnymi modyfikacjami do modelu RB18. - Mamy teraz przepisy techniczne, sportowe, a także finansowe, które mogą być różnie interpretowane przez zespoły. Dlatego FIA powinna się temu przyjrzeć, bo w innym razie przepisy nie będą sprawiedliwe dla wszystkich - powiedział motorsport.com Mattia Binotto.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: tenisiści czy piłkarze? Jest forma!

- Nie jestem w stanie ocenić, czy Red Bull miał lżejsze podwozie w Belgii. Jednak my jako Ferrari nigdy nie bylibyśmy w stanie wyprodukować zupełnie nowego podwozia czy też dokonać zmiany koncepcji bolidu, bo ogranicza nas limit wydatków. Będę bardzo zaskoczony, jeśli inne zespoły będą w stanie to zrobić - dodał szef Ferrari.

Limit wydatków F1 w sezonie 2022 wynosi 140 mln dolarów i od początku budził kontrowersje. Red Bull, powołując się na wysoką inflację, domagał się jego podwyższenia. Ostatecznie pułap zwiększono o 3,1 proc. Dodatkowo ekipy dostaną 1,2 mln dolarów za każdy dodatkowy wyścig, jeśli sezon składać się będzie z więcej niż 21 rund.

Szef Ferrari ma obawy, że wśród ekip pojawi się pokusa, aby obchodzić regulamin finansowy i wydawać więcej niż zezwalają na to limity. Czołowe zespoły mają bowiem ogromne zapasy. Przed wprowadzeniem restrykcji Red Bull, Mercedes czy Ferrari potrafiły wydawać na F1 ponad 400 mln dolarów rocznie.

Binotto zauważył przy tym, że FIA nie rozbudowała komórki zajmującej się sprawami finansowymi zespołów F1, przez co zatrudnieni w niej specjaliści mogą nie podołać wyzwaniu. - To się musi poprawić w przyszłości, bo federacja zatrudnia bardzo mało osób, jeśli chodzi o monitorowanie finansów ekip - podsumował.

Czytaj także:
Amerykanin blisko F1. Zostanie specjalny potraktowany?
W F1 brakuje miejsca dla młodych. Kolejny talent obejdzie się smakiem?

Komentarze (0)