W ostatnim czasie freak fighty zdobyły w Polsce dużą popularność. Walki toczą m.in. celebryci, influencerzy i inne osobistości ze świata showbiznesu. Nie brakuje skandali, jak choćby podczas piątkowej gali FAME MMA w Szczecinie (więcej TUTAJ>>).
Przemysław Saleta, były zawodowy mistrz Europy w boksie, kick-bokser i zawodnik MMA, przyznaje w rozmowie ze sport.pl, że początkowo miał inne zdanie o galach freak fightów. Sądził, że może to przyciągnąć młodych ludzi do sportów walki. Teraz jednak ma wrażenie, że "wszystko poszło w złą stronę".
We freakach nigdy nie zawalczy. Mimo że propozycji, jak sam przyznaje, otrzymał aż kilkanaście.
- Miałem wiele różnych propozycji z freaków, ale nigdy nie przeszliśmy do rozmowy na temat pieniędzy. Od razu odmawiałem. Nie ma dla mnie znaczenia, czy ktoś zapłaci mi pół miliona złotych, czy milion. Mówię nie i koniec - podkreślił Saleta w wywiadzie dla sport.pl.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Ależ forma Justyny Kowalczyk-Tekieli. Nagranie z finiszu robi wrażenie!
Nie każdy jednak zachowuje się podobnie. W ostatnim czasie propozycję z organizacji freakfightowych przyjęli m.in. Andrzej Fonfara, Kamil Łaszczyk, Maciej Sulęcki czy Tomasz Adamek.
Ten ostatni stoczył w tym roku dwa pojedynki na galach Fame MMA. Najpierw pokonał Patryka 'Bandurę' Bandurskiego, a następnie Kasjusza Życińskiego. Mówiąc o Adamku, Saleta nie gryzł się w język.
- Tomek Adamek był mistrzem świata w boksie, a dzisiaj jest freak fighterem. Jestem tym zniesmaczony. Nie uważam, że wszystko jest na sprzedaż. W życiu powinno się mieć zasady i się ich trzymać. W dzisiejszych czasach zbyt wyolbrzymiana przez wszystkich jest rola pieniądza - powiedział Saleta w sport.pl.
Nie jest żadną tajemnicą, że Adamkowi występy w Fame MMA bardzo się opłaciły. Z nieoficjalnych informacji wynika, że za pojedynek z Życińskim mógł dostać nawet 1 mln złotych.