Mateusz Puka, WP SportoweFakty: Ostatnio trener Tomasz Dylak stwierdził, że rozpoczęłaś ten sezon w zaskakująco wysokiej formie. Naprawdę nie odczuwasz żadnego zmęczenia igrzyskami i zamieszaniem wokół ciebie?
Julia Szeremeta, wicemistrzyni olimpijska w boksie: Faktycznie wydaje mi się, że jestem w jeszcze lepszej formie niż podczas igrzysk. A to wszystko zasługa tego, że praktycznie cały czas jestem w treningu. Odpuściłam tak naprawdę dopiero w grudniu po Gali Suzuki Boxing, bo wtedy pojechałam na wakacje. Nawet gdy mniej trenowałam boks, to poświęcałam czas na treningi akrobatyki i pole dance'u.
Nie żałujesz, że nie zrobiłaś sobie dłuższej przerwy?
W ogóle tego nie żałuję, bo wciąż mam bardzo ambitne plany i chcę być coraz lepszą zawodniczką. Obecne jestem trochę przeciążona, bo właśnie zakończyłam ponad 20-dniowe zgrupowanie w Wałczu. Od trzeciego stycznia trenuję praktycznie bez przerwy po dwa razy dziennie. Odczuwam obecnie spore zmęczenie, ale zrobiłam to po, by być w jeszcze lepszej dyspozycji. Wracam teraz na kilka dni do domu, a potem czeka mnie pierwszy start w tym sezonie w Debreczynie.
Głównym punktem pierwszej części sezonu miały być mistrzostwa świata w Belgradzie. Ostatecznie PZB nie wyraził zgody na wasz start w zawodach organizowanych przez federację IBA. Jak zareagowałaś na tę decyzję?
Na pewno był to dla mnie cios. Chciałam zbudować na te zawody dobrą formę i sporo poświęciłam, by dobrze się do nich przygotować. Wiadomo, że chciałam powalczyć o mistrzostwo świata.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Sergio Ramos bożyszczem fanów. Szalona radość
Mocno musiałaś zmienić plany w związku z tą decyzją?
Dobrze, że w to miejsce wskoczył nam Puchar Świata w Brazylii, na którym też będzie bardzo mocna obsada. Pozostaje uzbroić się w cierpliwość i poczekać na wrześniowe mistrzostwa świata w Liverpoolu organizowane już przez World Boxing.
Mimo wszystko widać po tobie, że jesteś mocno zawiedziona tą sytuacją.
Od początku miałam świadomość, że mogę nie dostać szansy, by już teraz powalczyć o tytuł mistrzyni świata. Liczyłam się z tym i nie byłam bardzo zaskoczona tą decyzją.
Nawet Donald Trump wspomniał niedawno o twojej rywalce z igrzysk olimpijskich, Tajwance Lin Yu-ting i wyraził sprzeciw wobec takich sytuacji w kobiecym sporcie. Ucieszyła cię taka deklaracja?
Faktycznie słyszałam o czymś takim w mediach, ale nawet nie zagłębiałam się w tę sprawę jakoś szczególnie. Staram się nie zawracać sobie głowy takimi sprawami. To już zamknięty rozdział, a ja koncentruję się na sobie.
Masz satysfakcję, że Algierka Imane Khelif nie została dopuszczona do mistrzostw świata, a Tajwanka nie mogła startować w Pucharze Świata?
Nie wiem, co się dzieje w ich sprawach i średnio mnie to interesuje. Przyjęłam zasadę, że myślę tylko o sobie.
Ostatnio zareagowałaś w mediach społecznościowych na rzekome informacje o twoim wypadku i śmierci. Często spotykasz się z tak dziwnymi sytuacjami?
Już dwa, czy trzy razy pojawiały się w internecie informacje o mojej śmierci. Za każdym razem mnóstwo znajomych podsyła mi zdjęcia. Jest to dziwne, że w ten sposób chce się wyłudzić coś w internecie. Nic jednak nie jestem w stanie z tym zrobić, a jedyne co mi pozostaje, to uspokajać bliskie mi osoby, że wszystko ze mną dobrze.
Ile ofert z freak-fightów otrzymałaś od igrzysk?
Faktycznie sporo tego było. Jedna z nich była ostatnio, wcześniej otrzymałam jeszcze trzy inne. O szczegółach większości nawet nie wiem, bo otrzymuje je mój menedżer. Od początku stoję na stanowisku, że w ogóle mnie coś takiego nie interesuje i nigdy tego nie rozważałam na poważnie żadnej z takich ofert.
To były oferty powyżej miliona złotych za walkę?
Nie chcę o tym mówić. Niech to pozostanie tajemnicą. Mogę zapewnić, że interesuje mnie tylko sport.
Czy w takim razie pojawisz się niedługo w Polskiej Lidze Boksu?
Zobaczymy. Zaskoczyła mnie informacja, że kobiety też wystartują w tych rozgrywkach. Ja co prawda mam już kalendarz swoich tegorocznych startów, ale jeśli tylko pojawiłaby się ciekawa okazja do testu, to dlaczego nie.
Rozmawiał Mateusz Puka, dziennikarz WP SportoweFakty