Jacob Kiplimo pokonał dystans 21,0975 km w 58 minut i 49 sekund, poprawiając rekord mistrzostw świata. Srebrny medal wywalczył Kenijczyk Kibiwott Kandie (58:54), zaś brąz Etiopczyk Amedework Walelegn (59:08).
Faworytem do zwycięstwa w MŚ był inny Ugandyjczyk Joshua Cheptegei. 24-latek ustanowił dziesięć dni temu fenomenalny rekord świata na 10000 m (26:11,00), poprawiając osiągnięcie Kenenisy Bekele (więcej TUTAJ>>). W półmaratonie nigdy jednak nie startował. Debiut w Gdyni okazał się dla niego bolesnym doświadczeniem.
W rywalizacji panów - w przeciwieństwie do biegu pań (więcej TUTAJ>>) - tempo nie było tak szybkie, by myśleć o biciu rekordu świata (58:01). Pierwszą "piątkę" zawodnicy pokonali zwartą grupą, najlepsi uzyskali wynik 14:19. Później było już tylko szybciej i szybciej.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: była gwiazda narciarstwa szaleje na wakeboardzie
Czołówka mocno się rozerwała. Pod koniec trzeciej z czterech pętli Cheptegei niespodziewanie zaczął odstawać. Po 15 km prowadził Kenijczyk Kibiwott Kandie, zaś na ostatniej pętli na czoło wysforował się Jacob Kiplimo, który nie pozwolił się już nikomu wyprzedzić. Cheptegei opadł z sił i do mety dobiegł jako czwarty.
Brawa należą się Krystianowi Zalewskiemu. Najszybszy z Biało-Czerwonych zajął 34. miejsce, bijąc 20-letni rekord Polski Piotra Gładkiego. Zalewski uzyskał wynik 1:01:32 (rekord Gładkiego z półmaratonu w Hadze w 2000 r. to 1:01:35).
Pozostali Polacy uplasowali się na dalekich pozycjach. Adam Nowicki (1:04:31) był 95., Damian Kabat (1:05:26, rekord życiowy) - 101., zaś Adam Głogowski (1:05:50) - 105.
W Gdyni zabrakło trzykrotnego mistrza świata na dystansie 21,0975 km (z 2014, 2016 i 2018 r.) i rekordzisty świata Geoffreya Kamworora. Kenijczyka wyeliminowała kontuzja.
Czytaj także: Koronawirus. Czy można biegać bez masek? Tylko w dokładnie określonych miejscach