Jestem rodowitym rzeszowianinem - rozmowa z Dawidem Stachyrą, zawodnikiem Marmy Hadykówki Rzeszów

Niedzielny mecz o 3. miejsce DM I ligi pomiędzy Startem Gniezno, a Marmą Hadykówką Rzeszów zakończył ligowy sezon w Grodzie Lecha. Po tym spotkaniu udało na się porozmawiać z Dawidem Stachyrą. Rodowity rzeszowianin - jak sam siebie określił w rozmowie dla portalu SportoweFakty.pl odpowiedział na kilka pytań dotyczących jego występów w tym sezonie.

Łukasz Kaczmarek: Za nami przedostatni mecz ligowy w tym sezonie. Jak podsumujesz swoje występy w tym roku?

Dawid Stachyra: Jeśli chodzi o moje występy w tym rok to powiem, że były dwie jego fazy. Niestety dla mnie, te dwie fazy mocno się ze sobą gryzły. Pierwsza z nich to początek sezonu i mało startów w lidze. Nie wiem czym to było spowodowane, być może brak zaufania trenera do mojej osoby. Praktycznie nie jeździłem w wiodącej lidze i co tu mówić, straciłem bardzo dużo. Występy w Anglii to był etap upadków, kontuzji i małej ilości punktów. Powoli poznawałem tory i zdobywałem doświadczenie, które miało zaprocentować później. Brak startów w Polsce i trudne występy w Anglii spowodowały, że znalazłem się w punkcie zerowym. Dopiero gdy dostałem szanse w Rzeszowie i ją wykorzystałem wszystko się odmieniło. Wskoczyłem na stałe do składu i zacząłem punktować. Na wyspach było coraz lepiej, przestałem się wywracać i moje zdobycze punktowe były z meczu na mecz większe. To wszystko w końcu zaskoczyło i po każdych zawodach czułem się swobodniej na motocyklu. Na dzień dzisiejszy może nie zdobywam tyle punków ile bym chciał, ale osiągnąłem pewne minimum. Jest pewna powtarzalność w moich występach, a myślę, że to jest bardzo ważne w tym sporcie. Lepiej gdy zawodnik regularnie punktuje, niż przeplata rewelacyjne występy z bardzo słabymi.

Wspomniałeś o swoich startach w Anglii. Czy to oznacza, że w przyszłym sezonie kibice również będą mogli oglądać Cię w rozgrywkach Elite League?

- Mam nadzieję, że tak, aczkolwiek tego dowiem się za jakiś czas. Jeśli chodzi o mnie to bardzo bym chciał tam startować. Występy na brytyjskich torach bardzo mi pomogły. Po rozmowach z moimi promotorami wnioskuję, że są zadowoleni z mojej postawy. Myślę, że nie będzie z tym jakiś większych problemów.

W tym sezonie startowałeś również w lidze duńskiej. Jak oceniasz swoje występy w barwach Fjelsted?

- Tak naprawdę był to mój pierwszy kontakt z ligą duńską. Szkoda, że nie miałem zbyt wiele okazji do zaprezentowania się w zespole Fjelsted. Myślę, że pozostawiłem po sobie dobre wrażenie. Wydaje mi się, że działacze również byli bardzo zadowoleni z moich występów. Na pewno chciałbym tu startować w następnym roku. W tym momencie kończy się dla mnie ten sezon, ale jednocześnie zaczyna już drugi. Jeśli chodzi o występy w zagranicznych klubach, to mam już takie swoje plany co do startów w przyszłym sezonie. Są one dopięte prawie, że na ostatni guzik. Myślę, że do świąt będę już dużo wiedział. Szykuję się większa liczba startów w przyszłym roku, a wydaje mi się, że im większa liczba startów, tym lepsze rezultaty.

Porozmawiajmy zatem o twoich ewentualnych startach w lidze polskiej w przyszłym roku. Czy zamierzasz zostać w Rzeszowie?

- Myślę, że w moim wypadku jeszcze za wcześnie na starty Ekstralidze. Mógłbym się pokusić, ale uważam, że jest to bardzo ciężki kawałek chleba. Żeby startować w Ekstralidze trzeba być naprawdę super przygotowanym pod każdym względem. Jest to liga, w której startują sami profesjonaliści i nie ma miejsca na jakieś niedociągnięcia, bo to zaraz odbija się na wynikach. Będzie dla mnie lepiej jak będę zdobywał ok. 10 punktów w I lidze, niż miałbym się męczyć w Ekstralidze. Jeśli chodzi o moją przynależność klubową to nie będę ukrywał, że to tutaj jest mój klub. Jestem rodowitym rzeszowianinem! To w tym mieście się urodziłem, wychowałem, tutaj studiowałem i tutaj mieszkam, także fajnie byłoby startować dalej w Rzeszowie. Chce jednak podkreślić, że chciałbym mieć stworzone dobre warunki do uprawiania żużla. Nie będę odkrywczy jeśli powiem, że żużel to sport, który pochłania ogromną ilość pieniędzy. Bez dobrego sprzętu nie da się osiągnąć dobrego wyniku. Jeśli tylko klub stworzy mi warunki do dobrego ścigania to oczywiście nigdzie się stąd nie ruszam. Jeżeli tych rzeczy działacze z Rzeszowa nie będą w stanie mi zapewnić to niestety będę zmuszony szukać sobie innego klubu.

Jesteś zawodnikiem, który wychował się na torach bardzo przyczepnych. Na torach twardych nie spisujesz się już tak dobrze, ale w meczu z Gnieznem pokazałeś, że powoli rozpracowujesz tego typu nawierzchnie.

- Zgadza się, staram się powoli przystosowywać do torów twardych. Kiedyś miałem bardzo duże problemy z tego typu nawierzchnią, ale na ten moment jest już lepiej. Na takich torach bardzo ważne jest dobranie odpowiednich przełożeń. Do biegu startuje się z nastawieniem takim, aby wygrać start i być pierwszym na wejściu w łuk. Bez tego nawet najszybszemu zawodnikowi trudno dogonić jest najwolniejszego zawodnika. Niemniej jednak muszę jeszcze nad tym popracować, ponieważ dobry żużlowiec musi się ścigać na obu rodzajach nawierzchni. Jeśli ma się dobre silniki i dobre zaplecze sprzętowe to żaden tor nie powinien sprawiać problemów.

Poruszyłeś temat twojego sprzętu i silników. Korzystasz z usług Ryszarda Kowalskiego, jednego z bardziej popularnych tunerów w Polsce. Czy jesteś zadowolony ze swoich motocykli?

- Pan Ryszard Kowalski już od dłuższego czasu przygotowuję mi motocykle. Jestem z nich jak najbardziej zadowolony i nie mogę na nie narzekać. Moje tymczasowe niepowodzenia nie były spowodowane jakimiś kłopotami sprzętowymi. Po jakiś słabszych występach nigdy nie starałem się zrzucać winny tylko na motocykle. To jest sport i raz się wygrywa, a raz przegrywa. Pod kątem sprzętowym w tym sezonie było wszystko bardzo dobrze.

Czy oprócz rewanżowego spotkania z Gnieznem masz zaplanowane jeszcze jakieś występy indywidualne?

- Oprócz mecz z Gnieznem na pewno pojawię się na Memoriale Eugeniusza Nazimka w Rzeszowie. Mam w planach występy w kilku zawodach nie tylko w Polsce, ale także za granicą. Jeżeli wszystko wypali to być może zaliczę jeszcze ok. 10 imprez w tym sezonie. Będą to imprezy mniejsze bądź większe, ale dla mnie najważniejsza jest jazda. Zbliża się okres zimowy i chciałbym wykorzystać każdą okazję do startów.

Korzystając z okazji czy chciałbyś komuś szczególnie podziękować za pomoc w tym sezonie?

- Oczywiście, że tak. Chciałbym podziękować w szczególności dwóm firmom, które w największym stopniu mnie wspierają. Jest to firma Kazex z panem Andrzejem Bajorem na czele. Duże podziękowania kieruje również a stronę firmy Hadykówka z panami Arkadiuszem Bartczakiem i Tomaszem Krasko. W zasadzie te dwie firmy obdarzyły mnie największym zaufaniem i były ze mną na dobre i na złe. Gdyby nie ich pomoc w tym sezonie to byłoby naprawdę ciężko. Z tego miejsca kieruję bardzo duże podziękowania dla tych osób i mam nadzieję, że współpraca z nimi będzie trwała dalej.

Źródło artykułu: