Żużel. Huszczę nazywał "dziadkiem", znów chce odwiedzić Zieloną Górę. Przyznał się do częstego palenia papierosów

WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Carl Stonehewer w żółtym kasku
WP SportoweFakty / Jarek Pabijan / Na zdjęciu: Carl Stonehewer w żółtym kasku

Z rozrzewnieniem wspomina czas spędzony w drużynie z Zielonej Góry, marzy o ponownym przyjeździe do tego miasta, a Andrzeja Huszczę nazywał "dziadkiem". Carl Stonehewer w "This is speedway" mówił też o roku, w którym odjechał 123 imprezy.

W tym artykule dowiesz się o:

Były reprezentant Wielkiej Brytanii był kolejnym gościem programu "This is speedway" w stacji nSport+. Prowadzący Łukasz Benz kontynuuje rozmowy z zagranicznymi zawodnikami, którzy zapisali się w większym lub mniejszym stopniu w historii międzynarodowego żużla. Carla Stonehewera niektórym przedstawiać nie trzeba, ale dla wielu kibiców to jednak zawodnik trochę zapomniany, bo też niewymieniany w pierwszym szeregu wśród tych z Wysp Brytyjskich, którzy najbardziej wyróżniali się w ostatnim ćwierćwieczu.

Niespełna 50-latek z Manchesteru nie spędził też zbyt wiele czasu w Polsce, bo w latach 1999-2002 odjechał w sumie tylko 25 spotkań na drugim i pierwszym poziomie ligowym. Trzy pierwsze sezony spędził w klubie z Zielonej Góry, a ostatni w Pile. Benz zapytał Stonehewera o pobyt w pierwszym z nim. Okazuje się, że do ZKŻ-u trafił dzięki rodakowi, Chrisowi Louisowi.

- Skontaktował się ze mną Chris, mówiąc, że zespół z Zielonej Góry poszukuje zawodnika. Powiedział im, że być może będzie mieć dla nich człowieka. Przyleciałem więc i wystąpiłem na treningu na pożyczonym od Louisa motocyklu. Oni od razu podpisali ze mną kontrakt. Zdaje się, że moim pierwszym spotkaniem było to w Krakowie, gdzie zdobyłem 14 punktów. Wszystko zaczęło się bardzo dobrze. Kochałem czas w tym klubie. Kochałem tam jeździć, tych ludzi. Kibiców, włodarzy czy zespół mechaników - wspomniał z rozrzewnieniem gość programu.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Na torze Eltrox Włókniarza Częstochowa czekało na nich wiele niespodzianek

W zielonogórskich barwach Brytyjczyk startował m.in. wspólnie z tamtejszą legendą - Andrzejem Huszczą. - Jak ja go wtedy nazywałem? "Dziadek", bo on wyglądał jak dziadek, kogoś takiego mi przypominał. Był wspaniałym żużlowcem, cudownym gościem. Miał niesamowitą wiedzę. Był po prostu fantastyczny. Nawet wtedy, gdy mnie wywrócił. Spowodował mój upadek - śmiał się Stonehewer, który dodał, że bardzo chciałbym przyjechać jeszcze do Zielonej Góry i odkurzyć wspomnienia. Dodał także, że zdarzy mu się obejrzeć mecze Falubazu.

W Polonii Piła tak dobrze już nie było, co mogło być zapewne skutkiem coraz większych problemów finansowych tego klubu. Brytyjski zawodnik odszedł z ZKŻ-u, choć chciał w nim zostać, ale za jego interesy odpowiadał agent, który ostatecznie dopiął mu umowę w Wielkopolsce. - Powiem tylko... na sto procent lepsza była Zielona Góra - skwitował krótko.

W 1999 roku oprócz debiutu w Polsce udało mu się dość niespodziewanie awansować do cyklu Grand Prix. Było to efektem udanego startu w turnieju Challenge we włoskim Lonigo. W cyklu spędził trzy kolejne sezony, występując w 19 turniejach i zdobywając 106 punktów. Stonehewer najlepiej spisał się w sezonie 2001, gdy zajął w klasyfikacji generalnej 12. miejsce. Najlepszy turniej zaliczył za to rok później w norweskim Hamar, gdzie ukończył zmagania na 6. pozycji.

Co ciekawe, legenda Workington Comets była jedną z tych, która... paliła papierosy tak, jak m.in. Henrik Gustafsson. - Oczywiście. Zdarzało mi się podczas zawodów zapalić, a dziś to jest absolutnie wykluczone, prawda? Paliłem strasznie dużo, ale nie zdarzyło mi się zaciągać dymkiem pod kaskiem - przyznał drużynowy wicemistrz świata z roku 2000.

Interesujące było również wspomnienie Carla Stonehewera dotyczące częstotliwości startów za swoich najlepszych czasów. Jego rekord to aż 123 imprezy w trakcie jednego sezonu! Poza tym przyznał się, że zdarzył mu się miesiąc, w którym na 31 dni w 29 siedział na motocyklu. Wtedy też w jednym z tygodni brał udział w zawodach... w pięciu różnych krajach.

CZYTAJ WIĘCEJ:
Przekazał najnowsze informacje o Ukraińcu, który pomaga bronić ojczyzny
Sprawa Krzysztofa J. na zaawansowanym etapie. Mamy komentarz prokuratury

Komentarze (1)
avatar
Lukim81Pomorskie-Śląskie
19.03.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Bo taki jest Andrzej Huszcza zawsze uśmiechnięty, nawet jest gdzieś fotka jak sobie żartuje ze śp. Simonem Wiggiem.