Z Tomaszem Dryłą stworzył jeden z najbardziej rozpoznawalnych duetów komentatorskich w Polsce, ale pewnie i na świecie. Jedni ich uwielbiają i nie wyobrażają sobie meczu kolejki PGE Ekstraligi bez ich komentarza, inni z kolei ściszają głos, gdy słyszą charakterystyczny śmiech Mirosława Jabłońskiego.
Praca w telewizji z mikrofonem ma to do siebie, że wszystkim dogodzić się nie da. Gnieźnianin w swoich opiniach wali prosto z mostu i nie owija w bawełnę. Choć ma świadomość, że czasami krytykuje żużlowców, którzy osiągnęli w tym sporcie dużo więcej niż on sam, to jednak wygłasza szczere i bezkompromisowe uwagi.
Zniknął z telewizji po wypadku syna
Dawno jednak nie mieliśmy okazji oglądać i słuchać Mirosława Jabłońskiego w telewizji. Zniknął z anteny Canal+ w sierpniu ubiegłego roku ze zrozumiałych względów. Jego syn Mateusz 27 sierpnia 2021 roku miał ciężki wypadek na toruńskiej Motoarenie. 15-latek walczył w szpitalu o życie.
ZOBACZ WIDEO Czy Krzysztof Gałańdziuk poprowadzi Apator sam? Klub komentuje
Przez długi czas nie było żadnych informacji o zdrowiu Mateusza Jabłońskiego. Rodzina sobie tego nie życzyła. Również znajomi szanowali wolę ojca, Mirosława i nie informowali opinii publicznej o dramatycznej walce, jaką stoczył młody żużlowiec. - Mirek może na nas liczyć, również na pomoc ze strony Canal+. Czekamy. Trzymam mocno kciuki za Mateusza. Jedni biorą do ręki różaniec i się modlą, inni wysyłają dobre myśli w stronę rodziny Jabłońskich - mówił we wrześniu ubiegłego roku Marcin Majewski, szef żużla w Canal+.
Aż w końcu 27 września Mirosław Jabłoński w swoich mediach społecznościowych przekazał fantastyczną informację, na którą czekała cała żużlowa Polska. - Żyje! Obudził się! Mati ma się dobrze! Długa droga przed nami, ale najważniejsze, że możemy ją planować razem!!! - pisał uradowany ojciec.
Wydarzył się cud
Jabłoński miał wrócić do komentowania podczas ostatniego weekendu Grand Prix w Toruniu. Ostatecznie do tego nie doszło. Kibicom jednak tym razem bardzo dobre wiadomości przekazał przyjaciel żużlowca, Tomasz Dryła, z którym Jabłoński tworzył w Canal+ duet komentatorski.
- Byliśmy u Mateusza. Poza tym, że z nim rozmawialiśmy, śmialiśmy się, wspominaliśmy zawody żużlowe. Przybiliśmy piątkę i patrzyliśmy na to jak chłopak chodzi. To jest proszę mi wierzyć, najważniejsza informacja, wnosząca dużo ciepła do parku maszyn. Jest naprawdę bardzo dobrze. Wydarzył się cud - mówił Dryła podczas transmisji z Grand Prix.
Słowo "cud" było zresztą odmieniane przez wszystkie przypadki. Pierwsze diagnozy po wypadku brzmiały bowiem dramatycznie. Heroiczna walka jaką stoczył młody organizm sportowca okazała się zwycięska. To był swoisty cud!
- Dokładnie pięć tygodni temu, po tym, co się wydarzyło na toruńskim torze, komentowaliśmy zawody w Togliatti i słychać było, że byłem straszliwie tym poruszony i głos mi drżał. Nie ma co tego ukrywać - wspominał na antenie Canal+ Tomasz Dryła.
Filmik, który uradował i zaszokował kibiców
Dobre wieści ze szpitala świadczyły o tym, że najgorsze już minęło, że nie ma zagrożenia życia, że syn Mirosława Jabłońskiego wraca do zdrowia. Kiedy 13 grudnia ubiegłego roku ojciec żużlowca opublikował film w mediach społecznościowych, wielu nie dowierzało. 15-latek ciągnął samochód niczym w najlepszych latach Mariusz Pudzianowski.
Słowa Mirosława Jabłońskiego napawały ogromnym optymizmem. - Pytacie jak zdrowie Matiego - jest dobrze! Robimy wszystko żeby wrócił do pełni sił. Jeszcze raz dziękujemy wszystkim za wsparcie, modlitwę i dobrą energię w tych trudnych chwilach, które na całe szczęście dobrze się skończyły - napisał telewizyjny ekspert.
Od tego czasu Jabłoński nie poinformował ani razu o zdrowiu i przyszłości syna. Wierzyć trzeba, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a rodzina prędzej czy później da znać o kolejnych postępach w rehabilitacji nastolatka. Otoczenie Jabłońskiego nie chce bowiem wypowiadać się o tym, jak czuje się młody żużlowiec. Trzeba to uszanować i wierzyć, że wszystko, co najgorsze już za rodziną Jabłońskich.
Upór wyniósł z gospodarstwa rodziców
Przyszłość Mirosława Jabłońskiego jest także zagadką. W obliczu dramatu, jaki przeżywał po wypadku syna, żużel zszedł na drugi plan. Nie wiadomo, czy wróci jeszcze do jego czynnego uprawiania. Jedną przerwę już sobie wcześniej zrobił. Powrót nie okazał się najlepszym rozwiązaniem.
Jabłoński senior chciał się z pewnością skupić na karierze syna, któremu wróżono wielką przyszłość. Teraz całą energię skierował na walkę o powrót do pełni zdrowia Mateusza. Prędzej czy później Mirosław Jabłoński wróci do żużla czy to jako ekspert telewizyjny czy być może trener, wszak już teraz był przymierzany jako kandydat na trenera młodzieży czy drużyny U24 w jednym z klubów.
Jednego możemy być pewni, Mirosław Jabłoński się nie podda. Tego nauczyła go praca w gospodarstwie rodziców. - Patrząc, z jakim zaangażowaniem rodzice prowadzili gospodarstwo, nauczyłem się uporu. To pomogło mi zostać żużlowcem - mówił w 2019 roku w rozmowie z tygodnik-rolniczy.pl.
Z okazji urodzin 37-latkowi pozostaje życzyć, by uśmiech, który jeszcze do niedawna nie schodził z jego twarzy, wrócił na stałe, a trudne doświadczenia umocniły go w tym, że nigdy nie można tracić nadziei. Nawet, kiedy trzeba liczyć na cud. One czasami się zdarzają, co dowodzi przypadek jego syna, Mateusza.
Zobacz także:
Kontuzje przedwcześnie zakończyły mu karierę
Uciekł przed wózkiem inwalidzkim