Pandemia koronawirusa w ubiegłym sezonie mocno pokrzyżowała plany Kelehera. Obostrzenia i cała masa odwołanych imprez sprawiły, że żużlowcowi pozostała tylko praca zawodowa, skoro i tak już przebywał w Europie.
To go nie zraziło. Wrócił silniejszy, ale u progu sezonu musiał zmagać się z innymi przeciwnościami. Wiatr w żagle złapał dopiero w Plymouth Gladiators.
Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Sezon ligowy w Wielkiej Brytanii rozpocząłeś w barwach Poole Pirates, ale niedługo później zostałeś zwolniony. Dlaczego?
Zane Keleher, zawodnik Plymouth Gladiators: Klub z Poole ma bardzo długą historię, jeśli chodzi o zmienianie zawodników w celu zdobywania trofeów. Wystartowałem spod numeru drugiego, co jest naprawdę trudną pozycją, a moje wyniki były faktycznie słabe. Powoli się jednak poprawiały i myślę, że zbyt szybko podjęto decyzję, by mnie zastąpić. Nie mam im jednak tego za złe, bo przeniosłem się do Plymouth i odjechałem wspaniały sezon.
To była twoja jedyna oferta w tamtej chwili?
Była inna opcja, ale czułem, że kontrakt w Plymouth to najlepsza decyzja.
ZOBACZ WIDEO Jakub Miśkowiak: Wejdziemy do czwórki i pokażemy jacy jesteśmy silni
Wielokrotnie podkreślałeś, że ten transfer był dla ciebie strzałem w dziesiątkę. Jaka zaszła przemiana, że nagle stałeś się czołowym zawodnikiem, który był w stanie punktować nawet i na poziomie dwucyfrowym?
Bardzo podobał mi się tamtejszy tor, a swoje też robiła fantastyczna ekipa w Plymouth. Mnóstwo przyjaznych ludzi, mega zrelaksowane środowisko i było łatwiej skupić się na sobie i własnych wyścigach.
Ten tor w Plymouth chyba faktycznie ci spasował, bo już w swoim debiucie dwukrotnie ustanawiałeś nowy rekord toru. Niezłe powitanie z fanami!
Faktycznie, a dzięki temu bardzo szybko stałem się ulubieńcem tamtejszych kibiców (śmiech). Dodatkowo przez trzy tygodnie byłem "zawodnikiem wieczoru". Fajnie było tam jeździć i dawać z siebie 110 proc., by być zawsze z przodu.
Jeździłeś w jednej drużynie z Bjarne Pedersenem oraz Jasonem Crumpem. To chyba też fajne i budujące uczucie, bo to dwie legendy światowych torów, a Jason wielokrotny medalista IMŚ.
Mają bardzo duże doświadczenie, którym chętnie dzielili się z innymi zawodnikami. Dla mnie to też było o tyle ważne, że na większości torów jechałem po raz pierwszy, więc musiałem się tego wszystkiego uczyć, ale mogłem na nich liczyć.
Wyścigi ze swoim idolem Crumpem to też pewnie spełnienie marzeń?
Oczywiście. Świetnie nam się jeździło i nawet mamy biegi wygrane 5:1.
Zdarzały się też nieprzyjemne sytuacje, jak np. ta sierpniowa "walka bokserska" z Charlesem Wrightem...
To była dla mnie ogromna niespodzianka. Byliśmy kumplami, przed meczem trochę porozmawialiśmy, uścisnęliśmy sobie dłonie, tymczasem po upadku próbował ze mną "walczyć". Myślę, że to było bardzo słabe z jego strony i niestety, ale głupio wyszło. Nagranie z tej sytuacji trafiło też do internetu i jest najchętniej oglądanym filmem jeśli chodzi o brytyjski speedway. Ma już ponad 4,1 miliona odsłon... (do obejrzenia poniżej - dop. red.)
W minionym sezonie wystartowałeś również w zawodach Longtrack. Skąd pomysł, by spróbować się w tej odmianie jazdy w lewo?
Australia miała przydzielone jedno miejsce i postanowiłem z tego skorzystać. Bardzo czasochłonne było zorganizowanie wszystkiego, bo mieliśmy na to zaledwie kilka dni, ale jeśli jest ktoś, kto może to osiągnąć i odnieść przy tym sukcesem, to jestem to ja! Jestem dumny, że mogłem wziąć udział w tym wydarzeniu (eliminacje do GP Long Track - dop. red.) i nie mogę się doczekać kolejnego ścigania w przyszłym roku.
Czyli planujesz jakąś przyszłość na długich torach?
Tak, na pewno będę chciał się ścigać w kilku turniejach w przyszłym roku.
A jak wygląda sytuacja Long Tracku w Australii?
Longtrack tak naprawdę wraca dopiero do Australii, ale niestety pandemia i obostrzenia skutecznie mu przeszkadzają. Wiele wydarzeń musiało zostać odwołanych.
Podsumowując - jaki to był sezon dla ciebie?
Były wzloty i upadki. Miałem kilka bardzo dobrych wyników, ale i kilka słabszych występów. Ogólnie jednak mogę być bardzo dumny ze swojego pierwszego pełnego sezonu w Wielkiej Brytanii. To było pouczające doświadczenie, wygrałem wiele wyścigów, biłem rekordy torów i zebrałem fantastyczne doświadczenie.
W Polsce niedługo startuje okienko transferowe. Masz jakieś oferty?
Niestety nie...
A uważasz, że jesteś gotów do jazdy w naszym kraju?
Jak najbardziej! Mam nadzieję, że wkrótce ktoś napisze lub zadzwoni i nadarzy się okazja, aby wystartować w waszej lidze.
Czytaj także:
Walka nie tylko o Mateja Zagara. Cellfast Wilki i Abramczyk Polonia rywalizują o jeszcze jednego zawodnika
Nie będzie rewolucji w składzie GKM-u, ale pojawią się nowe twarze