Żużel. Nicki Pedersen bierze pod uwagę zakończenie kariery. "To będzie straszne"

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Nicki Pedersen
zdjęcie autora artykułu

Nicki Pedersen został zawieszony na cztery miesiące. To kara za zachowanie żużlowca podczas meczu ligi duńskiej. Trzykrotny mistrz świata nie ukrywa, że jeśli sankcja pozostanie w mocy, być może będzie zmuszony do zakończenia kariery.

Nicki Pedersen w lipcu przy okazji jednego z meczów ligowych w ojczyźnie nie utrzymał nerwów na wodzy i kilkukrotnie atakował sędziego. Duńczyk w tym celu wybrał się na wieżyczkę sędziowską, za pierwszym razem udało mu się nawet wejść do środka i zwyzywać arbitra.

Pierwotnie duńska federacja nałożyła na 44-latka karę sześciu miesięcy zawieszenia, ale Pedersen udowodnił, że popełniono błędy formalne przy podejmowaniu decyzji i jego sprawę rozpatrzono ponownie. Efekt? Czteromiesięczna karencja, która skończy się 10 grudnia.

Dla Pedersena decyzja duńskiej federacji (DMU) może mieć przykre konsekwencje. - Jeśli wyrok czterech miesięcy zawieszenia, który obejmuje okres od 1 do 15 listopada, pozostanie utrzymany w mocy, to nie będę mógł podpisać kontraktu w Polsce na sezon 2022. Pozostanę bez umowy, a to będzie oznaczało porzucenie kariery - powiedział trzykrotny mistrz świata w telewizji TV2, nawiązując do okresu transferowego, który w polskiej lidze przypada właśnie na początek listopada.

ZOBACZ WIDEO Czy Hampel i Lampart mieli pretensje do Kubery?

Duńczyk nie ukrywa jednak, że nie chciałby, aby w taki sposób kończyła się jego wieloletnia przygoda ze speedwayem. - Nie potrafię znaleźć słów, by opisać to, co czuję. Jestem cholernie wściekły - dodał Pedersen.

- To nie jest tak, że boję się zakończenia kariery i odejścia ze świata sportu żużlowego. Po prostu wiem, że jeszcze mam trochę do udowodnienia. Ciągle jestem w stanie coś pokazać. To byłoby straszne, gdybym nie miał wyboru i musiał pożegnać się ze sportem z tego powodu - wyjaśnił były mistrz świata.

Pedersen zapowiedział złożenia odwołania od decyzji DMU. Jego sprawą zajmie się teraz Duńska Konfederacja Sportu, czyli najwyższy organ krajowy, który zadecyduje o losie 44-latka. - Czuję się zagubiony i zawiedziony - stwierdził żużlowiec, zdaniem którego od początku prowadzenia sprawy przez federację był niesprawiedliwie traktowany.

- Jest mi z tego powodu przykro. Doskonale zdaję sobie sprawę, że jeśli popełniłeś błąd, to w takich sytuacjach trzeba umieć dźwignąć rękę i przyznać się do niego. Rozumiem karę finansową czy też kilkudniowe zawieszenie. Takie zachowanie się nigdy nie powtórzy - zapowiedział Pedersen.

- Wszyscy musimy się odpowiednio zachowywać. Dotyczy to też procesu wydawania decyzji. W tym przypadku tak jednak nie postąpiono. Przecież w całej sytuacji nikt nie został zaatakowany, nie został popchnięty czy pobity - podsumował żużlowiec.

Na werdykt ws. Pedersena czeka ZOOleszcz DPV Logistic GKM Grudziądz. Ekipą z województwa kujawsko-pomorskiego za kilka dni czeka mecz o życie w PGE Ekstralidze. Grudziądzanie muszą wygrać na własnym torze z Eltrox Włókniarzem Częstochowa, jeśli marzą o utrzymaniu w najlepszej lidze świata. Bez Duńczyka, który w sezonie 2021 jest zdecydowanym liderem zespołu, wydaje się to praktycznie niemożliwe.

Czytaj także: Nowi zawodnicy w Lublinie i Krośnie Czy Eltrox Włókniarz pozwoli odejść juniorowi?

Źródło artykułu: