Żużel. Ekspert mocno o Falubazie. Mówi, kto odpowiada za takie, a nie inne wyniki drużyny

WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Patryk Dudek przed Matejem Zagarem
WP SportoweFakty / Julia Podlewska / Na zdjęciu: Patryk Dudek przed Matejem Zagarem

- Pora przestać zwalać winę na zawodników, bo ktoś ten skład zbudował i się pod nim podpisał. Sytuacja Falubazu robi się absolutnie podbramkowa - mówi o zielonogórzanach Jacek Frątczak.

[tag=858]

Marwis.pl Falubaz Zielona Góra[/tag] przegrał w Lesznie z Fogo Unią 36:54. Porażkę na torze mistrza Polski można było wkalkulować, ale kibiców zielonogórskich musi martwić jej styl. - Nie widać progresu w drużynie Falubazu. Jeśli ktoś będzie dziś narzekał na skład czy trener zwalał winę na zawodników, to trzeba zadać sobie pytanie, kto ten skład jesienią i zimą budował. Nie wolno teraz tak robić. Zaskakujące są te ruchy w 14 wyścigu, gdy wystawia się zawodnika z numerem 16. Nie wiadomo, po co? Sytuacja zielonogórzan jest ciężka. Tak krawiec kraje, jak mu materiału staje - przyznaje Jacek Frątczak, były menedżer, a obecni ekspert.

Nasz rozmówca zwraca uwagę, że obecna sytuacja Falubazu nie jest czymś zaskakującym. Zimą eksperci prognozowali, że zielonogórzanom może być ciężko w tym sezonie. - To nam mówiono, że Matej Zagar z Maxem Fricke są większą siłą rażenia niż Martin Vaculik z Antonio Lindbaeckiem, a juniorzy wszędzie są praktycznie tacy sami. Cytuję słowa trenera sprzed sezonu. Piotr Żyto, do którego personalnie nic nie mam, podpisał się pod budowanym składem i on teraz bierze za ten zespół odpowiedzialność – dodaje Frątczak.

- Kiedy my, chcąc brać udział w dyskusji publicznej, jako eksperci mówiliśmy, że może jednak czegoś brakować w Zielonej Górze, że odejście Martina Vaculika to spora strata, przekonywano nas, że przed poprzednim sezonem też tak mówili eksperci, a skończyło się udziałem w play-offach - przypomina Jacek Frątczak.

ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Łaguta, Woźniak, Dryła i Sajdak gośćmi Musiała

- Trener Żyto po drugim przegranym meczu w Częstochowie, udzielił wywiadu, w którym pytał, gdzie ta liga dwóch prędkości i gdzie ci eksperci. Ja się teraz pytam, czy trener jest od tego, by czytać takie opinie i je komentować, czy wziąć się za robotę? Wskazywanie palcem zawodników, jakieś pozorowane ruchy typu, że nie wstawiam Protasiewicza do składu, a na końcu on i tak jedzie. Czemu to miało służyć? Podejmujemy decyzję, że rzeczywiście coś robimy albo pozorujemy działania – grzmi Frątczak.

- Nie oceniam personalnie pewnych ruchów, nie krytykuję ad personam. Mówię tylko, jak poszczególne instytucje w klubie powinny się zachować. Sytuacja Falubazu jest absolutnie podbramkowa. Od początku było wiadomo, że przy tak skonstruowanym składzie, wygrywanie spotkań i utrzymanie w PGE Ekstralidze będzie możliwe tylko wtedy, gdy czwórka seniorów będzie robiła regularnie powyżej 10 punktów w meczu. To jest przecież matematyka. Tego się nie da oszukać. Żeby wygrać, trzeba zdobyć 46 punktów - dodaje nasz rozmówca.

- W pierwszych meczach nieźle pojechali juniorzy, ale na teraz statystyki drużyny mamy fatalne. W sześciu spotkaniach, Falubaz poniósł pięć porażek. Gdyby nie defekty przy prowadzeniu 5:1 i odpuszczenie wyścigu 15 przez Janusza Kołodzieja, wynik zakręciłby się w okolicach 60:30 dla Fogo Unii Leszno – zauważa Frątczak.

Ekspert ma jedną, ale konkretną receptę dla Falubazu. - Najwyższa pora przestać mówić o tym, co było rok temu. Za dużo myślenia wstecz. Trzeba patrzeć co przed tym zespołem. W mojej ocenie Falubaz ma duży kłopot. Tak jak wspomniałem, ktoś ten skład zbudował, ktoś się pod nim podpisał i dzisiaj musi ponosić odpowiedzialność za te decyzje, a nie zwalać winy na zawodników. Cały czas słyszę, że liderzy muszą zacząć jechać, a przypominam, że za wynik drużyny odpowiedzialność ponosi trener - zakończył Jacek Frątczak.

Zobacz także: Bajerski ma plan na Włókniarza
Zobacz także: Unia wypunktowała Falubaz

Źródło artykułu: