Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Dlaczego zdecydowałeś się na Grudziądz?
Krzysztof Kasprzak, nowy zawodnik MrGarden GKM-u Grudziądz: Uważam, że to świetny klub z tradycjami. Trybuny w Grudziądzu są zawsze wypełnione po brzegi. Poza tym w drużynie będą naprawdę klasowi zawodnicy. Myślę, że to dla mnie dobry wybór. Chcę zdobywać jak najwięcej punktów dla drużyny. Naprawdę cieszę się, że będę jeździć dla GKM-u.
Szybko doszliście do porozumienia?
Powiedziałbym, że bardzo szybko. Kiedy dowiedziałem się, że w Stali jest inna koncepcja drużyny, to od razu szukałem nowego pracodawcy. Pan prezes z Grudziądza powiedział, że widzi mnie w zespole. Ja też byłem zainteresowany transferem, więc zaczęliśmy działać. Wystarczyły dwa spotkania i wszystko zostało załatwione.
ZOBACZ WIDEO Żużel. PGE Ekstraliga 2020: "giętki Duzers" - żużlowa nauka jazdy
Dlaczego miniony sezon był dla ciebie taki ciężki?
Najgorsza była dla mnie niewielka liczba startów. Nie było innych lig, a ja od młodych lat byłem przyzwyczajony do czegoś zupełnie innego. Potrafiłem objechać 100 meczów w sezonie. Na to składały się występy w trzech ligach. A teraz były tylko mecze w Polsce i treningi na domowym obiekcie. Do tego doszła duża ilość nowego sprzętu. Nie miałem go gdzie i z kim sprawdzić. Z czasem chłopaków z Grand Prix nie było już na treningach i jeździłem sam z wiatrem. To wszystko złożyło się na gorszy wynik, ale zostawiam te wydarzenia daleko za sobą, ponieważ coś takiego wydarzyło się pierwszy raz od 20 lat. Liczę, że w przyszłym roku ruszymy w marcu i będę jechać zdecydowanie lepiej. Chcę wrócić na swój poziom, który przez lata prezentowałem.
Gdyby były ligi zagraniczne, to byłoby łatwiej?
Oczywiście, że tak. Jazda trzy dni w tygodniu powoduje, że szybko masz okazję na rehabilitację i poprawę wyniku. A ja cały czas żyłem z myślami, że muszę coś poprawić, że moja szybkość musi być lepsza i czekałem na ten kolejny mecz. Okazji do sprawdzenia się nie było zbyt wiele. Nie ukrywam, że mi to przeszkadzało. Jazda ze swoimi kolegami z zespołu niewiele wnosi. A w ligach zagranicznych można się porównać. Poza tym ja wtedy lepiej czuję motocykl. Nie byłem w tym jednak sam. Wielu żużlowców miało podobny problem. Możesz mi wierzyć, że dla zawodnika, który od lat jechał 90 - 100 imprez, taka sytuacja jest trudna, inna. Nie jest łatwo przestawić się na tryb 20 meczów. Co innego dla chłopaków, którym ligi zagraniczne nie były potrzebne. Oni nie poczuli różnicy. Może mieli nawet pewien handicap, bo nie zmienili swojego rytmu startowego. To pokazuje, że każdy zawodnik potrzebuje czegoś innego. Ja wolę często jeździć. Poprzednie lata mojej kariery pokazują, że potrafię wtedy robić punkty nawet na zmęczeniu, bo działają automatyzmy. W tym roku mi ich bardzo brakowało.
W przyszłym roku poza polską będziesz mógł pojechać tylko w jednej lidze zagranicznej.
Dla mnie to nawet zrozumiałe. PGE Ekstraliga pokazała w tym roku, że jest mocna. Gdyby nie rozgrywki w Polsce, to żużla na wysokim poziomie w zasadzie by nie było. Uważam, że wprowadzają te zmiany, żeby było jak najlepiej. Poza tym mamy koronawirusa, więc nie przesadzajmy. Obecnie lepiej pojechać dwie ligi niż siedzieć w domu. Poza tym pewnie nowe przepisy są wprowadzone także dla naszego bezpieczeństwa.
Ten trudny sezon osłodził ci zapewne awans do cyklu Grand Prix.
Oczywiście, że tak. Przecież powrót do Grand Prix to coś wspaniałego. Każdy zawodnik o tym marzy. Zacząłem o tym głośno mówić od razu, kiedy wypadłem z cyklu. Tak naprawdę mogłem być już mistrzem świata, ale tytuł odebrała mi kontuzja kolana. Bardzo się cieszę, że tam wracam. Liczę, że pomoże mi też w tym nowe środowisko. Znajdę się w zupełnie innym otoczeniu, będą nowi kibice, sponsorzy, zarząd i trenerzy. Dam z siebie wszystko.
Niektórzy mówią, że zmiana klubu może ci pomoc, bo Krzysztof Kasprzak zasiedział się zbyt długo w Gorzowie i już dawno potrzebował nowych bodźców. Czy coś w tym jest?
Szczerze? Nie sądzę. Przecież są zawodnicy, którzy startują w klubach po 15 lat i jadą cały czas na wysokim poziomie. Uważam, że to nie ma wielkiego znaczenia. Jeśli wykręciłbym średnią biegopunktową 2,00 lub wyższą, to nikt by w ogóle o tym nie dyskutował. W tym sporcie wynik kształtuje świadomość i myślenie ludzi. W Gorzowie było naprawdę dobrze. To znakomity klub. Przez dziewięć lat spotkałem tam wielu przyjaciół i bardzo dziękuję wszystkim ludziom, którzy mi pomagali nie tylko, kiedy byłem wicemistrzem świata, jechałem finał ligi bez kolana, ale także w tych gorszych momentach. Odchodzę ze świetnymi wspomnieniami. Dzięki kochani.
Jak układała się twoja współpraca z Moje Bermudy Stalą Gorzów w zeszłym sezonie?
Nie mogę powiedzieć na Stal złego słowa. To był ciężki rok. Kto nie trafił ze sprzętem, ten nie miał lekko. Niestety, dziś dopasowanie sprzętu to 84 proc. sukcesu. To wszystko było bardzo pokręcone. Dodam też, że mam dobry kontakt z władzami gorzowskiego klubu. Od razu powiedzieli mi, że jeśli nie będzie koncepcji składu ze mną, to nie zamierzają mi utrudniać kariery. Dzięki panowie.
W Gorzowie spędziłeś dziewięć lat. Najlepsze wspomnienie?
Jest jeden taki obrazek. Finał 2014. Po 31 latach Stal znowu była złota. To smakowało szczególnie. Gorzów długo na to czekał. Kiedy rodził się Matej Zagar, to wtedy klub cieszył się ostatni raz z mistrzostwa Polski. Pamiętam, że wtedy o tym rozmawialiśmy z Matejem. To był wielki szał. Do tego dołożyłem tytuł wicemistrza świata, mistrza Polski i mistrza Polski par. Zgarnąłem prawie wszystko, co można było sobie wymarzyć. Takich rzeczy się nie zapomina. Będę oczywiście pamiętać też te gorsze chwile, kiedy jechaliśmy baraże. To pokazuje, że dużo razem przeżyliśmy. Kibice też byli przez cały ten czas ze Stalą i dlatego jestem im wdzięczny. Ostatnio miałem gorsze mecze, ale powiem ci szczerze, że gdzie nie pojawię się w Gorzowie, tam mnie poznają i szanują. To naprawdę fajne. Dziękuje wam kochani za te cudowne lata i wsparcie.
Czy sezon 2021 to dla Krzysztofa Kasprzaka być albo nie być w PGE Ekstralidze?
Nie wrzucam na siebie takiej presji. Podchodzę do tego na spokojnie, jestem za bardzo doświadczonym zawodnikiem. Poza tym zawsze wykonuje mój zawód na 100 proc., a co da Bóg, to biorę. Wydaje mi się, że odjadę kilka dobrych meczów i takie dyskusje szybko znikną. Tak jest zawsze. Poza tym wyznaję zasadę, że przeszłością się nie żyje. Liczy się to, co będzie.
Jak oceniasz drużynę, którą zbudował GKM? O co powalczycie?
O jak najwyższą lokatę w tabeli, czyli Top 4. To byłoby sukcesem, bo zimą każdy buduje drużynę tak, żeby pojechać w tych najważniejszych meczach. Życie pisze naprawdę różne scenariusze. W tym roku w czwórce znalazły się zespoły, na które nikt nie stawiał. Z decydującej rozgrywki wypadli natomiast ci, którzy byli pewniakami do medali. To pokazuje, jaki ten nasz kochany sport jest piękny. Można sobie dyskutować, ale wszystko zależy, kto odpali i trafi z silnikami.
GKM ma szanse jak każdy inny klub. Mamy Nickiego Pedersena, który jest trzykrotnym mistrzem świata. Do tego dochodzą Kenneth Bjerre, a więc bardzo doświadczony Duńczyk i Przemek Pawlicki, czyli mój kolega z Leszna oraz Gorzowa. Obaj są świetnymi zawodnikami. Uważam, że sporo da nam również Norbert Krakowiak. Juniorzy się postarają, a my musimy im pomóc. Każdy z nas da 100 proc. od siebie. Cieszę się na jazdę w Grudziądzu. Teraz jest tam trochę szerszy tor, więc będzie lepsze ściganie. Nie mogę doczekać się już marca. Chcę odpalić już GM-a.
Niektórzy mówią, że GKM to drużyna trudnych charakterów i zastanawiają się, jak się dogadacie w parku maszyn.
A ja nie mam obaw. Jeszcze raz powiem to, co wcześniej. Jeśli będzie wynik, to nikt nawet o tym nie wspomni. Gdyby działo się coś złego, to też damy radę. Jesteśmy profesjonalistami w każdym calu. Jedziemy na tym samym wózku i musimy sobie pomagać. Zgadzam się jednak, że w Grudziądzu będą mocne charaktery, ale to dobrze. W sporcie to jest potrzebne.
Z drugiej strony to żaden problem, że ktoś czasami wybuchnie i powie ostro i szczerze, co myśli, zamiast opowiadać to, co inni chcą usłyszeć. Szanuję takich ludzi. Jeden potrzebuje właśnie tego, a drugi woli emocje stłumić w sobie. Dla mnie to nic nadzwyczajnego. Najważniejszy jest wynik. To kończy wszystkie dyskusje i komentarze ekspertów, których dziś nie brakuje.
Co będzie dla ciebie sukcesem w Grand Prix?
Sukcesem będzie jak najlepszy wynik na koniec Grand Prix. Celuję najwyżej, jak się da. Drugi już byłem... Na pewno nie wracam do Grand Prix, żeby być tam statystą. Chcę jechać o najwyższe cele.
Na koniec proszę jeszcze raz pozdrowić gorzowskich kibiców i podziękować im za dziewięć wspaniałych lat. Podziękowania przesyłam także moim sponsora z Gorzowa oraz Leszna, którzy są ze mną zawsze, czyli firmom Budnex, Intercars, Holztusche, Gloss, Kaczmarek, IS, Mjm, NGK, Teng Tools i Astromal Osobne pozdrowienia dla kibiców GKM-u. Zrobię wszystko, żebyście byli ze mnie zadowoleni. Fanom z całej Polski i świata życzę natomiast dużo zdrowia. Czasy mamy trudne, więc dbajcie o siebie. Do zobaczenia na stadionach.
Zobacz także:
Kulisy transferu Roberta Lamberta do Torunia
Smektała odsłania kulisy transferu do Włókniarza