Wielki finał PGE Ekstraligi pomiędzy drużynami Fogo Unii Leszno i Moje Bermudy Stali Gorzów rozegrany zostanie w ten weekend. W piątek obejrzymy rywalizację na torze w Gorzowie, by raptem dwa dni później przenieść się na rewanż do Leszna, gdzie poznamy Drużynowego Mistrza Polski.
Faworytem jest broniąca tytułu Unia, którą bez zarzutów dowodzi Piotr Baron. Odkąd tylko pojawił się w Lesznie, czyli w 2017 roku, Byki nie schodzą z piedestału. Oczywiście, dysponuje silną drużyną, rzec można, że "samograjem", ale sztuką jest umiejętnie poukładać zespół, w którym każdy zawodnik może aspirować do miana lidera.
Baron sobie z tym radzi. Emanuje spokojem, rozwagą, jest jak strażak, który z zimną krwią wykonuje swoje zadania. - Widzimy, że nawet gdy Unia przegrywa, to Piotr Baron zachowuje spokój, nie "podpala się". Wielki szacunek za rozwagę i trzeźwość umysłu oraz spojrzenia na sytuację - komplementuje szkoleniowca Unii Wojciech Dankiewicz, były menedżer i komentator nSport+.
ZOBACZ WIDEO Birkemose już w 2021 roku w PGE Ekstralidze? Chomski lubi stawiać na młodzież
Piotr Baron to były żużlowiec, wychowanek Apatora Toruń, który jednak lwią część swojej kariery spędził we Wrocławiu. To właśnie w Sparcie Wrocław wypłynął na szerokie wody jako trener. Przejął zespół w trudnym momencie, który był skazywany na pożarcie w elicie i degradację. Tymczasem z teoretycznie słabszymi zawodnikami bronił stolicę Dolnego Śląska przed spadkiem. To, co od razu dało się zauważyć, to tor, który wybitnie pasował żużlowcom Sparty i wprowadzał w zakłopotanie rywali.
- Świetnie dogaduje się z toromistrzem. Obaj doskonale potrafią przygotować tor, który pasuje drużynie Piotra Barona - potwierdza Dankiewicz. Pamiętajmy, że przenosząc się z Wrocławia do Leszna, Baron "zabrał" ze sobą także toromistrza, czyli Jana Chorosia. - Moim zdaniem mecze wygrywa się przed ich rozpoczęciem. Mam tu na myśli kwestię treningów, dobrego porozumienia się z zawodnikami i właśnie toromistrzem. Wielkim atutem Piotra jest też wg mnie spokój. Często potrafi ugasić pożary i to ważna cecha menedżera - ocenił Dankiewicz.
Baron to w parku maszyn oaza spokoju, a ewentualnych targających nim emocjami nie okazuje na zewnątrz. Bardziej żywiołowy i ekspresyjny jest Stanisław Chomski, czyli trener gorzowskiej Stali. Początek sezonu w wykonaniu żółto-niebieskich wyglądał słabo i niektórzy domagali się jego dymisji. W Stali nie było o tym jednak mowy. W Gorzowie wszyscy zdają sobie sprawę z tego, z fachowcem jakiego kalibru mają do czynienia.
Chomski wyprowadził Stal na prostą. Ba, wsiadł za kierownicę i prowadził pojazd sunący przez autostradę wiodącą do finału PGE Ekstraligi. Według Jana Krzystyniaka, który zna się ze Stanisławem Chomskim ponad 40 lat, kluczowe było doświadczenie. - Moim zdaniem to jeden z ostatnich, jeżeli nie ostatni, prawdziwy trener sportu żużlowego, taki z krwi i kości. On doskonale rozumie tę dyscyplinę. Ktoś może zapytać, co powinno cechować dobrego szkoleniowca żużlowego. Omijałbym bystrość czy spostrzegawczość. Według mnie trzeba mieć po prostu trenerskiego nosa. Stanisław Chomski go ma - twierdzi były żużlowiec i trener.
Tu od razu przypomina się mecz z rundy zasadniczej z Wrocławia. Tam Stal już wysoko przegrywała, ale pod koniec starcia w zawodników klubu z Gorzowa wstąpiły dodatkowe siły. Stanisław Chomski miał z kolei trudny orzech do zgryzienia przy ustalaniu obsady biegów nominowanych. Ostatecznie postawił na Szymona Woźniaka, a nie teoretycznie lepiej prezentującego się Nielsa Kristiana Iversena. Choć niektórzy łapali się za głowy, trenerski nos Chomskiego nie zawiódł. Stal ten mecz wygrała 46:44.
- Bo on nie sugeruje się tylko zdobyczami punktowymi. Osobiście miałem podobną sytuację z czasów pilskiej Polonii, kiedy w meczu mi nie szło, a on postawił na mnie i potem triumfował. Całą jego trenerską karierę oceniłbym bardzo pozytywnie. Ustawić drużynę kierując się jedynie dorobkiem punktowym potrafiłby każdy kibic. Tymczasem Stanisław Chomski świetnie rozumie żużel i to dla mnie taki ostatni trenerski mohikanin - podsumował Jan Krzystyniak.
Początek pierwszego finałowego meczu w piątek o 20:30. Transmisja w nSport+.
Czytaj również:
-> Ostateczny pojedynek gigantów PGE Ekstraligi
-> Plus dla Chomskiego, bo zauważył problem Holdera