PGG ROW Rybnik po ośmiu spotkaniach ma tylko dwa punkty na swoim koncie i nie może być pewny utrzymania w PGE Ekstralidze. Zwłaszcza że na własnym torze wygrał z Moje Bermudy Stalą Gorzów różnicą ledwie dwóch punktów, przez co gorzowianie w rewanżu będą faworytami i mogą zgarnąć punkt bonusowy, decydujący w kontekście utrzymania.
"Rekiny", aby pozostać w najlepszej lidze świata, muszą poszukać punktów w najbliższych spotkaniach - 7 sierpnia na własnym torze PGG ROW zmierzy się z MrGarden GKM-em Grudziądz, a 23 sierpnia podejmie u siebie Motor Lublin. Oba spotkania przedzieli wyjazd do Gorzowa.
Można zatem zaryzykować stwierdzenie, że po 23 sierpnia będziemy wiedzieli, czy rybniczanie w roku 2021 nadal będą jeździć w PGE Ekstralidze. Trudno bowiem oczekiwać, aby zespół Lecha Kędziory i Krzysztofa Mrozka przywiózł punkty z wyjazdów do Leszna i Częstochowy, a i pokonanie Betard Sparty Wrocław w ostatniej kolejce fazy zasadniczej może niewiele dać.
ZOBACZ WIDEO Crump był alternatywą dla Thomsena. Czy Stal rozważa, żeby odświeżyć z nim kontakt?
PGG ROW zbliża się zatem do trzech kluczowych spotkań w sezonie 2020, a tak naprawdę nie wiadomo, na którego z zawodników postawić. Od początku rozgrywek tylko Robert Lambert i Kacper Woryna mieli przyjemność pojechać we wszystkich spotkaniach. Brytyjczyk jest rewelacją rozgrywek i nawet jeśli ostatnio pojechał gorzej, to pozostaje pewnym punktem ekipy. Woryna zdaje się z kolei wracać do dawnej formy.
Trzecim kandydatem do jazdy wydaje się być Vaclav Milik. Czech jedzie na średnim poziomie, więc i jego spotkała "kara" w postaci odsunięcia od składu - zabrakło go przed tygodniem w zestawieniu na zaległy mecz z częstochowskimi "Lwami". Jednak już kolejnego dnia pojechał w Zielonej Górze i zdobył 6 punktów.
Co dalej? Troy Batchelor w trzech meczach pojechał w ledwie sześciu wyścigach. Mateusz Szczepaniak w pięciu zawodach odjechał czternaście wyścigów. Taką samą liczbę biegów, ale w czterech imprezach, ma na swoim koncie Siergiej Łogaczow. Jest też jeszcze "gość" Adrian Miedziński, który na dobre zakotwiczył w składzie - pojechał już w sześciu meczach. To właśnie wychowanek toruńskiego Apatora wydaje się być pewniakiem numer cztery do składu PGG ROW-u.
Starty Lamberta spod numeru 8/16, wskutek czego Brytyjczyk notorycznie zastępuje kolegów po ledwie jednym, dwóch słabszych biegach oraz "gość" Miedziński powodują, że w Rybniku mamy do czynienia z roszadami, jak w żadnym innym klubie. Efekt jest taki, że nie udało się zbudować formy żadnego z żużlowców.
Dobrym przykładem może być Łogaczow, którego zdobycz (8 punktów i 3 bonusy) okazała się niezwykle cenna w meczu z gorzowską Stalą (46:44). Później Rosjanin dostał tylko trzy biegi w Lublinie, gdzie zdobył 3 "oczka", i tyle samo zainkasował u siebie w meczu przeciwko najlepszej w lidze Fogo Unii Leszno. W efekcie na mecz do Wrocławia nie pojechał, a w Zielonej Górze dostał dwa biegi - z czego z jednego został wykluczony w kontrowersyjnej sytuacji.
W przypadku rybniczan zdaje się potwierdzać przysłowie, że gdzie kucharek sześć, tam nie co ma jeść. Działania sztabu szkoleniowego doprowadziły do tego, że najprawdopodobniej, niezależnie od tego kto znajdzie się w składzie na najbliższe mecze, efekt punktowy będzie tak samo mizerny.
Czytaj także:
Co Bartosz Zmarzlik wie o motocyklu?
Pawlicki jeszcze nie schodzi z toru i publikuje mocny wpis