Żużel. PSŻ może sporo stracić na walkowerze. Trzeba odbudować zaufanie

WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Marek Lutowicz
WP SportoweFakty / Ilona Jasica / Na zdjęciu: Marek Lutowicz

SpecHouse PSŻ Poznań sprzedał niemal komplet biletów na inaugurację sezonu z Wolfe Wittstock. Niestety niemiecki zespół oddał mecz walkowerem, ponieważ ich zawodnicy posiadali nieregulaminowe licencje. Czy to może wpłynąć na przyszłość poznaniaków?

Z pewnością nie tak miała wyglądać inauguracja sezonu w wykonaniu SpecHouse PSŻ Poznań i Wolfe Wittstock. Skorpiony po nieudanym finiszu poprzednich rozgrywek i przebudowie składu chciały z impetem wejść w sezon. Natomiast niemiecka drużyna chciała sprawić niespodziankę na początek swojej przygody z polską ligą. Niestety mecz zakończył się walkowerem na korzyść gospodarzy, a wszystko za sprawą nieregulaminowych licencji zawodników gości.

W tej sytuacji Wolfe Wittstock zaliczyło ogromny falstart i nie dało możliwości nawet się sprawdzić swoim zawodnikom w walce na torze. Niestety w tym całym zamieszaniu stracił również poznański klub. Jak wiadomo, sama organizacja spotkania generuje koszty liczące w dziesiątkach tysięcy złotych i ich nikt już nie zwróci. Natomiast o przychodach nie ma mowy, ponieważ kibicom, którzy wypełnili stadion przy ul. Warmińskiej 1 w Poznaniu, należy zrekompensować nieodbyte spotkanie.

Klub przedstawił swoim kibicom dwie propozycje - wymiana biletu na voucher uprawniający do wejścia na wybrany kolejny mecz oraz zwrot pieniędzy za wejściówkę na mecz z Wolfe Wittstock. Wydaje się, że na każdej z opcji poznański klub będzie sporo stratny. Jednakże Paweł Chmielowski, prezes agencji Sport Analytics, która badała i analizowała zachowania wielu polskich klubów, m.in. Lecha Poznań, Wisły Kraków, widzi światełko nadziei dla SpecHouse PSŻ-u.

ZOBACZ WIDEO Ataki na Stal Gorzów. Działacz odpowiedział Termińskiemu i Cichorackiemu

- Zdecydowana większość stałych bywalców imprez żużlowych wie, że wśród kosztów poniesionych przez klub na organizację spotkania, które zostało odwołane są koszty ochrony, której trzeba zapłacić za sam fakt stawienia się na obiekcie, trzech karetek, koszty setek litrów paliwa, koszty druku programów, etc. Tych kosztów nikt nie zwróci, a trzeba je uregulować. Jeżeli kibice będą chcieli zwrotu biletów czy rekompensaty dla karnetowiczów to okazać się może, że już na starcie klub będzie na poważnym minusie. Moim zdaniem kibice są na tyle świadomi, że spojrzą troszkę dalej w pandemiczną przyszłość i wesprą drużynę, która nie z jej winy nie rozpoczęła zawodów - mówi Paweł Chmielowski w rozmowie z WP SportoweFakty.

Pomijając kwestie finansowe, walkower na inaugurację rozgrywek w stolicy Wielkopolski z pewnością nie wpłynął pozytywnie na wizerunek żużla w Poznaniu. Czy zaistniała sytuacja nie zniechęci kibiców do przychodzenia na następne mecze Skorpionów?

- Trudno jednoznacznie to ocenić. Kibiców zakochanych w żużlu i w Skorpionach ta sytuacja zdecydowanie nie zniechęci. Pytanie brzmi, ile osób spośród tych, którzy zawitali na Golaj było pierwszy raz. Drugie, czy klub wyciągnie rękę właśnie do nich. Duża też rola w tym kibiców, którzy zachęcili znajomych na pójście na mecz. Moim zdaniem właśnie w tym kierunku powinny być podjęte działania, by nie utracić "pierwszaków". O resztę nie trzeba się obawiać - analizuje Chmielowski.

Co więcej, zdaniem prezesa agencji Sport Analytics, cała sytuacja może mieć również wpływ na odbiór całej 2. Ligi Żużlowej. - Nie jestem ekspertem w sprawach regulaminowych, ale moim zdaniem nie powinno dochodzić do takich sytuacji. Takie kwestie powinny być załatwiane już przy dopuszczaniu zespołów do ligi. Pytanie, dlaczego tak nie jest. W tej sytuacji winą i skutkami wizerunkowymi w zdecydowanie większym stopniu zostaną obciążone osoby decyzyjne po stronie niemieckiej. Liczmy na to, że sytuacja więcej się nie powtórzy - podsumował Chmielowski.

Zobacz także: Żużlowiec w centrum katastrofy
Zobacz także: Kibice Włókniarza czekali na ten moment 24 lata

Źródło artykułu: