Żużel. Stanisław Chomski mówi o planie na mecz w Lesznie i żelaznym składzie Stali na kluczowe spotkania [WYWIAD]

WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Narada sztabu Stali Gorzów.
WP SportoweFakty / Tomasz Jocz / Narada sztabu Stali Gorzów.

- Dałem wszystkim szansę, bo widziałem, że przed treningiem była niepewność i przebieranie nogami, ale być może niebawem będą potrzebne już ostateczne rozwiązania - mówi po przegranym meczu w Lesznie trener Moje Bermudy Stali Stanisław Chomski.

Jarosław Galewski, WP SportoweFakty: Do Leszna nie zabrał pan Jacka Holdera i nie stosował rezerw, żeby wszyscy mogli pojeździć. Na jakie pytania uzyskał pan odpowiedzi po tym spotkaniu?

[b][tag=8355]

Stanisław Chomski[/tag], trener Moje Bermudy Stali Gorzów:[/b] Na pewno nie rozłożę tego na czynniki pierwsze na łamach waszego portalu. W pierwszej kolejności muszę spotkać się z zarządem i tam przedstawić dalszy plan. Później będę rozmawiać z zawodnikami. Na pewno czeka nas sporo pracy. W Lesznie każdy dostał ode mnie szansę, a kibice mogą ocenić, jak z niej skorzystał. Niebawem wszystko zostanie zapewne przedstawione. Teraz zaczyna się dla nas kluczowy okres. Do tej pory jeździliśmy prawie wszystko na wyjeździe. Może to i marne tłumaczenie, ale naprawdę uważam, że nie byłoby tak marnie, gdyby spotkania na obcym torze były przeplatane meczami u siebie. Trzeba jednak zaakceptować, że taki był kalendarz i że po drodze pojawiły się zdarzenia losowe.

Decyzja, żeby przyjąć taki plan na mecz, zapewne nie była łatwa, bo reakcje mogły być różne. Jest pan zadowolony, że wykonał taki ruch?

Trudno mówić o zadowoleniu, bo to rywalizacja sportowa, więc powinien pojechać najlepszy skład. Z drugiej jednak strony widziałem niepewność, która wkradła się w zespół. Przed treningiem niektórzy przebierali nogami, bo nie wiedzieli, czy pojadą na mecz. Rozumiem to, bo trening jest od trenowania i ja zawsze jeszcze przed jego rozpoczęciem podaję, jaką mam koncepcję. Moi żużlowcy wiedzieli, że mogą się spokojnie szykować na Leszno. O zadowoleniu mówić jednak nie mogę, bo wynik mógł być zapewne lepszy. Mam świadomość, że znajdą się zwolennicy i przeciwnicy mojego zabiegu, ale uważam, że liga nie kończy się na jednym spotkaniu. Fogo Unia była zdecydowanym faworytem. W Grudziądzu przecież nie było zmiłuj się. Walczyliśmy o jak najlepszy wynik, ale siła wyższa nam na to nie pozwoliła. Przy okazji chciałbym powiedzieć, że nie rozumiem oskarżeń grudziądzkich działaczy.

ZOBACZ WIDEO Ataki na Stal Gorzów. Działacz odpowiedział Termińskiemu i Cichorackiemu

To znaczy?

Chciałbym wyraźnie podkreślić, że nie podważałem stanu toru. Zostałem z niego wyproszony. Mówiłem jedynie o zbyt później reakcji arbitra na to, co działo się w drugim łuku. W podsumowaniu meczowym na jury używałem podobnych argumentów. Mówiłem, że bawienie się przed 40 minut w mieszanie błota nie mogło przynieść efektu i że można było zastosować inne środki. Nie rozumiem zatem tej całej nagonki. Bzdurą jest również to, że rzekomo nie chcieliśmy jechać i dokończyć spotkania. Może i byliśmy osłabieni, ale miałem jeszcze dwie rezerwy taktyczne – Bartosza Zmarzlika i Jacka Holdera. One mogły dać pozytywne efekty. Prawda jest taka, że wszystko zostało odwrócone, bo najbardziej niezadowoleni z toru byli liderzy MrGarden GKM-u i oni mówili o tym wprost. Jeśli chodzi o moich zawodników, to nikt nie naciskał na przerwanie meczu. Chcieliśmy tylko jego naprawienia.

W Lesznie dobrze wypadł Niels Kristian Iversen. Pojawiły się długo wyczekiwane trójki…

Skoro są wygrane biegi na tak gorącym terenie, to znaczy, że coś drgnęło. Jeśli mamy mówić o pozytywach z tego spotkania, to Niels jest pewnie jednym z nich.

A nie ma pan myśli, że powoli trzeba się na coś zdecydować i jechać do końca rozgrywek żelaznym zestawieniem?

Możliwe, że tak. Na razie mieliśmy kalendarz i sytuacje losowe, które nie pomagały zawodnikom. W klubie nie jest jakoś szczególnie gorąco, nie stawiamy nikogo pod ścianą, ale presja wyniku i to, co dzieje się w mediach, na pewno działa. Czas biegnie nieubłaganie. Przed nami ważne mecze i może być tak, jak pan mówi, że będą potrzebne ostateczne rozwiązania.

Rozumiem, że w tym żelaznym składzie będzie miejsce dla Jacka Holdera, który do tej pory nie zawodził?

Tak nakazuje logika, ale nie będę tego omawiać w mediach. Zawodnicy muszą dowiedzieć się o tym ode mnie.

Czy zgodzi się pan, że dużą rolę odegrają kwestie mentalne? Jeśli licznik ruszy i szybko dogonicie PGG ROW, to z drużyny może zejść ciśnienie. Gdyby jednak rybniczanie uciekli Wam na cztery "oczka", to w drużynę może wkraść się niepokój.

Zerowy dorobek nie pomaga, bo generuje presję. Jeśli licznik ruszy, to racjonalne jest założenia, że drużyna poczuje spokój i zacznie się powoli rozpędzać. Kiedy przyszedłem w 2015 , to drużyna była po kilku porażkach, ale później zaczęliśmy się rozpędzać. Nazbieraliśmy trochę punktów i przez moment w teorii była nawet nadzieja na play-off. To pokazuje, że te sprawy mają znaczenie. Dorobek w tabeli jest zapewne istotny.

Życie zweryfikowało przedsezonowe cele Stali Gorzów. Czy dziś wziąłby pan w ciemno siódmą pozycję, która gwarantuje utrzymanie?

Trzeba mierzyć wyżej, a może inaczej - nie można tak do tego podchodzić. Teraz mamy mecze u siebie, ale będziemy w cieniu, bo nikt nie mówi o nas jako o faworytach ligi. Uważam, że trzeba przyjąć metodę małych kroków i przyjąć maksymalne cele. Najpierw postaramy się wygrać pierwszy mecz, a później drugi i trzeci. Na pewno nie przedstawię tego chłopakom tak, że trzeba zdobyć punkty w trzech, czterech meczach, a później jedziemy na wakacje. To nie tak.

Zobacz także:
Pojedynek Pawlickiego ze Zmarzlikiem ozdobą meczu
Lekarz PZM apeluje

Źródło artykułu: