[tag=10285]
Sam Masters[/tag] długo wahał się, czy opuścić Australię i zdecydować się na przylot do Europy. - Zrobił to, bo bardzo chciał jeździć na żużlu. Gdy podejmował decyzję, był przekonany, że pojedzie w Anglii, Danii i Polsce. Jak już zdecydował się na powrót do Europy okazało się, że liga brytyjska w tym sezonie nie wystartuje. Przy braku regularnych startów w Polsce nie miałby u nas z czego żyć - wyjaśnia trener Arged Malesa TŻ Ostrovia, Mariusz Staszewski.
Kibice ostrowskiej drużyny nie mogli zrozumieć decyzji klubu o wypożyczeniu zawodnika, który był jednym z bohaterów fazy play-off w zeszłym sezonie. W komentarzach pojawiło się sporo krytyki w stronę zarządu klubu. Trzeba jednak pamiętać, że w czasach pandemii, kiedy wszyscy żużlowcy zdecydowali się jeździć za dużo mniejsze pieniądze, kluby czasami muszą podejmować niepopularne decyzje.
- Sam miał być zawodnikiem oczekującym. Jazda co drugi mecz nie gwarantowałaby mu zarobienia środków, za które byłby w stanie utrzymać rodzinę tutaj na miejscu w Polsce. Stąd też decyzja, by wypożyczyć go do Opola, gdzie będzie miał regularną jazdę - dodaje Staszewski, który oprócz bycia trenerem TŻ Ostrovia jest od niedawna także członkiem zarządu spółki i zdaje sobie sprawę, że w tych czasach, trzeba liczyć każdą złotówkę.
ZOBACZ WIDEO Zmarzlik dalej w Stali? Jak się prezes uprze, to zostanie
- Gdyby Sam wiedział, że nie będzie w tym roku ligi brytyjskiej, to w ogóle nie zdecydowałby się na przylot do Europy. To była nasza wspólna decyzja dla dobra żużlowca. Pewnie, że teraz można powiedzieć, że Sam Masters miałby za kogo jechać zarówno po meczu w Gnieźnie jak i u nas z Lokomotivem Daugavpils. Znowu ci, którzy zawiedli w Gnieźnie, pojechali dobrze na swoim torze. Sam Masters podkreślał, że przyleciał do Polski jeździć, a nie czekać na miejsce w składzie - wyjaśnia Waldemar Górski, prezes TŻ Ostrovia
Ostrowski klub brał jeszcze pod uwagę wypożyczenie zawodnika do klubu z drugiej ligi i jednocześnie jego występy w eWinner 1. Lidze na zasadach gościa. - Na takie rozwiązanie nie zgodziła się Główna Komisja Sportu Żużlowego. Staramy się jeszcze, by taką zgodę uzyskać - tłumaczy Staszewski. - To był nasz pierwszy pomysł, który jednak nie przeszedł. Wspólnie uznaliśmy, że dla dobra zawodnika, nie ma co go blokować, tylko umożliwić mu jazdę - kończy Górski.
Czy taka decyzja nie odbije się czkawką w dalszej fazie sezonu, tego obecnie nie wiemy. Wiadomo, że Arged Malesa TŻ Ostrovia ma obecnie "żelazny" skład, złożony z pięciu seniorów. Zespół może póki co nie zachwyca, ale wygrał dwa z trzech meczów, choć trzeba przyznać, że terminarz na otwarcie sezonu ostrowianie mieli korzystny. Teraz dopiero zaczną się schody.
- Zdajemy sobie sprawę, że nie jesteśmy jeszcze idealni spasowani do swojego toru. Walczymy z nawierzchnią i ze sprzętem. Najważniejsze, że wszyscy zawodnicy chcą pracować. Zamierzamy walczyć, aż w końcu wszyscy po meczu będziemy uśmiechnięci - zapewnia Mariusz Staszewski.
Zobacz także: Deszcz wydłużył emocje w Ostrowie
Zobacz także: Tarasienko zaskoczył rywali