Bez Hamulców 2.0, to cykl felietonów Dariusza Ostafińskiego, redaktora prowadzącego dział żużel na WP SportoweFakty.
***
Stanisław Chomski przyczyną wszystkich nieszczęść Moje Bermudy Stali Gorzów. Jak się poczyta między wierszami komentarze prezesa honorowego klubu Władysława Komarnickiego oraz opinie kibiców, to właśnie do tego wniosku można dojść. Byłoby to jednak zbyt proste wytłumaczenie. Ja tego nie kupuję. Tak, jak nie kupuję historii, że Chomski dostał od prezesa Marka Grzyba jakieś ultimatum. Z moich informacji wynika, że taki wniosek byłby ogromnym nadużyciem. Nie można oczywiście wykluczyć, że Chomski zostanie w razie porażki z Eltrox Włókniarzem Częstochowa zwolniony. Nie będzie się to jednak wiązało z tym, że dostał warunek: wygrywasz albo tracisz robotę.
Jednak do rzeczy. Dlaczego Stal jest czerwoną latarnią, choć ma w składzie mistrza świata Bartosz Zmarzlika? Po pierwsze, dlatego że tenże Zmarzlik zaczął sezon z kłopotami. Nie miał ich w poprzednich latach, a nie miał też kogo się poradzić, by błyskawicznie z nich wyjść. Ani błądzący Szymon Woźniak, ani chimeryczny Krzysztof Kasprzak nie mogli mu dać żadnej podpowiedzi. Zmarzlik potrzebował czasu, bo zrozumieć, na czym polega żużel z limiterem. Wyjaśnimy, że urządzenie zostało wprowadzone przed tym sezonem i było jasne, że zawodnicy startujący i jeżdżący na pełny gaz będą mieli kłopoty. Zmarzlika one nie ominęły. Ostatnie spotkanie pokazało, że są za nim. Dwa jednak stracił, a jego punktów zabrakło drużynie.
ZOBACZ WIDEO Świetne ściganie w Rybniku i kapitalny wyścig Madsena. Zobacz kronikę 3. kolejki PGE Ekstraligi
Kolejnym kłopotem Stali jest dyspozycja Woźniaka. To zawodnik o walecznym sercu, jego ambicją można by obdzielić kilku innych. Jednak Woźniak to startowiec, który na dokładkę musi być odpowiednio najeżdżony, by prezentować doskonałą formę. Z racji tego, że ten sezon jest inny niż wszystkie dotychczasowe, że nie było sparingów, ani turniejów, które pozwoliłby złapać rytm, Woźniak został chwilowo w blokach. Oczywiście on ma również kłopot z limiterem, ale i też z tym że zmieniła się jego rola w zespole. Rok temu był prowadzącym parę, przeważnie ze słabym Peterem Kildemandem. Teraz jest w drugiej linii, zwykle ma mocnego kolegę w parze. To musiało się odbić na formie i punktach.
Stal jest też czerwoną latarnią, bo chyba za bardzo uległa presji kibiców w kwestii tego, kto ma startować w zespole. Sympatycy wymarzyli sobie powrót Nielsa Kristiana Iversena oraz zatrzymanie Kasprzaka i klub to zrobił. Stal uległa presji, ale po tych kilku kolejkach wiemy, że przynajmniej jednego z tych zawodników byłoby dobrze zastąpić jakimś młodym, wygłodniałym wilczkiem. Kibice lubią sprawdzone nazwiska, ale pomyślmy, co by było, gdyby Stal sięgnęła po takiego Roberta Lamberta.
Przypomnijmy sobie, że przecież zarówno Kasprzak, jak i Iversen mają za sobą słaby poprzedni sezon. Założono jednak, że obaj wrócą do dobrej formy, że zbawią klub. Teraz jednak ewidentnie widać, że ci dwaj to raczej nie włożą nogi tam, gdzie inni wkładają głowę. To może nie jest jeszcze odcinanie kuponów od kariery, ale dwóch takich w zespole, to o jednego za dużo. Dodatkowy problem jest taki, że Iversen wszedł w sezon z kontuzją. Nie powtarzajmy jednak za panem Komarnickim, że trzeba było dalej stosować za Duńczyka zz-tkę, bo to rozwiązanie niczego dobrego nie przyniosło w poprzednich meczach i w Rybniku też by nie pomogło.
Kończąc wątek zawodniczy, musimy oczywiście wrzucić Kasprzaka do worka z tymi, którzy siłą rzeczy muszą mieć kłopot z limiterami. On też lubi startować na pełen gaz, a wystarczy spojrzeć kilka lat wstecz, by zrozumieć, że z przeskoczeniem technicznych problemów miewał już Kasprzak duże problemy. Po wejściu zatkanych tłumików też potrzebował czasu, by to ogarnąć.
Co do trenera Chomskiego, to oczywiście można się czepiać, że w ostatnim meczu Stali dał Iversenowi o jedną szansę za dużo. Jednak już twierdzenie, że jego błędem było to, że zgodził się na puszczenie i występ Kamila Nowackiego w barwach PGG ROW-u Rybnik, jest ogromnym nadużyciem. Chomski ośmieszyłby się jako trener, gdyby zakazał jazdy w meczu młodemu zawodnikowi, którego nie chce. Działacze nie musieli się jednak na to zgadzać. Pan Komarnicki mógł takie rozwiązanie podpowiedzieć prezesowi. Marek Grzyb jest nowy, mógł nie wiedzieć, pobłądzić, ale od czego są doradcy.
Miałem do trenera mieć jeszcze jeden zarzut, ale zrobiłem mały wywiad i wyszło na to, że byłby on nietrafiony. Chodziło mi o to, co stało się w 15. biegu w Rybniku. Stal musiała go wygrać 5:1, w najgorszym razie 4:2. Skończyło się 3:3 (w efekcie meczowa porażka 44:46), bo Zmarzlik wygrał, ale Anders Thomsen został z tyłu. Wiem jednak, że było polecenie trenera, by panowie się na siebie obejrzeli, by Zmarzlik pomógł. I Bartosz to zrobił, ale Thomsen za bardzo został na starcie z tyłu, a Zmarzlik nie mógł na niego czekać.
PS. Jeśli Stal nie wygra w piątek z Włókniarzem, to o play-off może zapomnieć. Zacznie się natomiast misja ratowania klubu przed spadkiem. Z Chomskim? To się okaże.
Czytaj także:
Karczmarz w wersji 2.0: ciągle nabieram pewności siebie
Przedpełski: nie podpalam się, zachowuję chłodną głowę