Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Jak to się stało, że trafił pan do PGG ROW-u?
Kamil Nowacki, żużlowiec PGG ROW-u Rybnik: Dwa kluby mocno się spięły, pomógł też PZM, który zgodził się na rozwiązanie kontraktu w Gorzowie. Był problem proceduralny, który trzeba było rozwiązać. W jednym sezonie nie można być dwa razy wypożyczanym, a ja już byłem wypożyczony z KS Stali do spółki Stal. PZM poszedł jednak na rękę.
A gdzie w tym wszystkim jest pan?
W poniedziałek rano mama mnie obudziła i powiedziała, że jest opcja, bym jeździł w ROW-ie. To było w dniu meczu drugiej kolejki w Grudziądzu. Później zadzwonił prezes Krzysztof Mrozek, że nie ma przeszkód, bym u niego jeździł, że on mnie chce. O 14.00 podpisałem mailem kontrakt, o 20.00 jeździłem w meczu.
Nie jest panu przykro, że Stal pana skreśliła?
Stal zawsze dbała o nasz rozwój. Mówię nasz, bo chodzi o mnie i kolegów, z którymi rywalizowałem o skład. Trójka, która została, jechała bardzo dobrze, więc dostałem szansę wypożyczenia, z której bardzo się cieszę.
ZOBACZ WIDEO Kibice są w błędzie, nie wolno zwolnić Chomskiego. Thomsen mówi, że to najlepszy trener, jakiego miał
Kibice Stali, a ja też, dziwią się, że gorzowski klub nie zastrzegł sobie w kontrakcie, że nie może pan jechać przeciwko Stali.
Gdzieś przed meczem przeczytałem, że nie będę mógł jechać, więc zapytałem i usłyszałem, że jest taka klauzula, ale ona dotyczy wyłącznie play-off.
I w niedzielę załatwił pan Stal jednym biegiem. Na papierze wyglądało tak, że Stal wygra to 5:1 i będzie po wszystkim, ale wyścig skończył się remisem 3:3.
Przed tym biegiem usłyszałem parę rzeczy motywujących, że jestem w stanie, że potrafię. Wzniosłem się na wyżyny, pojechałem, udało się wygrać, to najważniejsze.
Kto pana tak zmotywował?
Tak ogólnie na odprawie, ale dużo rozmawiałem z Kacprem Woryną, który z tego biegu został wykluczony. Ta dyskusja uzmysłowiła mi, że muszę pojechać dobrze dla drużyny i to zrobiłem.
Uważam, że dzięki tej trójce może pan zapisać mecz na duży plus, choć nie zapominam, że wcześniej były dwa zera. Z czego one się wzięły?
Na ostatnim treningu był trochę inny tor i pobłądziłem. Zaczynałem na jednej zębatce, potem to zmieniłem, ale nic to nie dało i na ten trzeci bieg wziąłem już inny motor. Nie było już czasu na poprawki, szukanie, trzeba było radykalnych decyzji.
Przed sezonem wrócił pan do Stali z Ostrowa, a teraz zdobywa pan punkty dla Rybnika. Stal chyba może sobie pluć w brodę, że nie dała panu szansy?
Stal jest klubem, który mnie wychował i bardzo dziękuję wszystkim, którzy się do tego przyczynili. Ja nie mam żadnych pretensji do nikogo. Utrzymuję z nimi dobry kontakt. Może i wolałbym jeździć i zdobywać punkty dla Stali, ale nie chciałem czekać na swoją szansę. Z tego samego powodu spędziłem wcześniej dwa i pół roku w Ostrowie, a teraz wybrałem Rybnik.
A rozmawiał pan w ogóle z kimś w Stali o szansie?
Tak, takie rozmowy były. Mogłem oczywiście czekać. Tyle że jakby ten moment przyszedł, dostałbym szansę i bym jej nie wykorzystał, to potem mogło być różnie. W Rybniku nie zostanę skreślony po jednym złym meczu, a wiem, że stać mnie na to, by jechać dobrze i regularnie przez cały sezon.
Wygląda jednak na to, że w Stali pomylono się co do pana. Rafał Karczmarz jest jedynką, ale to chyba pan powinien być tam juniorem numer 2.
Może tak, może nie. Jestem w Rybniku i teraz na tym się skupiam. Chcę być coraz lepszy, chcę utrzymać wyniki na dobrym poziomie. Będę robił wszystko, żeby dobrze wypaść w kolejnym meczu, przeszłością nie żyję.
Mecz ze Stalą pokazał, że PGG ROW ma jeszcze rezerwy. Były bodaj trzy takie biegi, w których po starcie prowadziliście podwójnie, a na trasie traciliście punkty.
Ciężko jednak zatrzymać za plecami Bartka Zmarzlika, kiedy ten jest już bardzo dobrze sklejony do toru. Staraliśmy się jechać w meczu ze Stalą parowo, pomagać sobie, dużo ze sobą rozmawialiśmy przed biegami. Na torze nie zawsze nam wszystko wychodziło tak, jakbyśmy tego chcieli. Będziemy jednak nad tym pracować. Jest dobra atmosfera w drużynie, to sprzyja. Na szczęście mamy też te dwa duże punkty, to nam w tej pracy pomoże.
Pamiętam taki koszmarny wypadek, po którym pańska kariera wyhamowała. Przed tym zdarzeniem mówiono w Gorzowie, że jest pan talentem większym od Rafała Karczmarza.
Pytanie o wypadek chciałbym pominąć, bo trzeba patrzeć do przodu. Nie ma sensu rozwodzić się nad tym, co było. Pan Bóg tak chciał, ale na szczęście wróciłem do sportu i walczę.
Psycholog panu podpowiedział taką odpowiedź i takie podejście?
Sam do tego doszedłem, żeby żyć tym, co dzisiaj. Po co przypominać sobie jeden z najgorszych okresów. Miałem przez to blokadę, długo musiałem przełamywać barierę strachu. W końcu jednak się udało i patrzę do przodu.
Myśli pan, że jeszcze uda się panu zrobić karierę na miarę talentu i możliwości.
Nie wiem, czy tak będzie. Zrobię wszystko, by tak było, ale sport jest nieprzewidywalny. Nie ukrywam jednak, że za rok, dwa chciałbym być wśród najlepszych.
To proszę jeszcze powiedzieć na koniec, na co stać ROW w Lublinie. Wydaje się, że atut gospodarzy związany z torem jest w tym roku większy niż w poprzednich latach.
Każdy trenował tylko u siebie, więc opanował wszystkie ścieżki na domowym torze do perfekcji. Kiedy ostatnio pojechaliśmy do Grudziądza, to kłopot polegał też na tym, że tam się zmieniła geometria, żaden z nas jej nie znał. Zrobimy jednak w Lublinie wszystko, żeby chociaż dać sobie szansę na punkt bonusowy w dwumeczu.
Czytaj także:
Ostafiński: a już chcieli prezesa Mrozka wywozić na taczkach
Włókniarz rządzi w lidze, a prezydent podcina skrzydła