Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Za nami druga kolejka z kibicami. W pierwszej łamano wszelkie reguły, a immunolog Paweł Grzesiowski mówił, że stadiony otwarto przedwcześnie. Oglądałem obrazki z Częstochowy, Rybnika i mam wrażenie, że nic nie zmieniło się na lepsze
Michał Świącik, prezes Eltrox Włókniarza Częstochowa: Też oglądałem zdjęcia z naszego meczu. Jeśli ktoś zrobi to wnikliwie i zestawi to z wiedzą organizatora, to dojdzie do wniosku, że nie było źle.
Na obrazie telewizyjnym wyglądało to tak, że ludzie siedzieli w gromadzie.
Z ustawy wynika, że osoby z tego samego gospodarstwa domowego mogą siedzieć obok siebie. A wiadomo, że na żużel ludzie chodzą rodzinami. Zatem było tak, że mieliśmy grupki od 3 do 5 osób siedzące razem, odstęp i kolejna grupa.
Widziałem cztery sektory zajęte, a reszta była wolna. Nie rozumiem, dlaczego nie można było posadzić ludzi w odstępach.
Ustawa nie pozwala tego zrobić. W myśl rozporządzenia ministra zdrowia nie możemy kazać rodzinom zajmować co czwartego miejsca. Skoro mogą siedzieć razem w restauracji, skoro razem idą do galerii, to mogą też razem siedzieć na stadionie. Jeśli ktoś ze sobą mieszka, to prędzej zarazi się w domu niż na stadionie, gdzie jest jednak odkryta przestrzeń.
ZOBACZ WIDEO Wiceprezes Motoru idzie pod prąd. Jego zdaniem kibice nie złamali norm sanitarnych na stadionie
Przyznam jednak, że jak oglądałem relacje z niedzielnych spotkań, to przypomniała mi się taka piosenka, że "wszyscy Polacy to jedna rodzina".
Zacznijmy od tego, że nie możemy legitymować ludzi i sprawdzać, czy oni są faktycznie z jednego domostwa. Od tego jest policja. Nasze służby porządkowe, ale i też stewardzi sanitarni robili jednak co w ich mocy, żeby utrzymać bezpieczny dystans. Pytali tych, którzy siedzieli razem, czy są z rodziny. Odpowiedź za każdym razem brzmiała: tak. Ja mogę zapewnić, że między rodzinami był taki odstęp, jak trzeba. Zdarzało się, że to nie były trzy, ale dwa krzesełka, bo ktoś się nagle dosiadał, ale nasza ochrona na bieżąco to monitorowała i prosiła o zwiększenie odległości. Jako klub zrobiliśmy tyle, ile było można.
To może, skoro jest tyle opinii krytycznych, rację mają wirusolodzy mówiący, że kibice wrócili za wcześnie? Przywołany przeze mnie na wstępnie Grzesiowski dokładnie takiego stwierdzania użył, gdy zobaczył zdjęcia z poprzedniej kolejki.
Nie zgadzam się z tym. To nie był błąd. Atmosfera meczu jest od razu inna, lepsza. Zresztą proszę iść do galerii handlowej, gdzie są olbrzymie skupiska, a mamy zamkniętą przestrzeń. Nie sprowadzajmy problemu do stadionów, skoro tłumy są wszędzie. Nie chodzi mi tylko o sklepy. Spójrzmy na plaże. Co tam się dzieje? Pewnie, że na stadionie zdarzyły się przypadki niezbyt odpowiedzialnego zachowania, ale my jako klub błyskawicznie reagowaliśmy. Nie musieliśmy mieć stewardów sanitarnych, a jednak oni byli i pomagali zaprowadzić porządek i utrzymać dyscyplinę. Mogę też powiedzieć, że wyprowadziliśmy dwie osoby ze stadionu. Pana z panią. Oboje łamali reżim sanitarny celowo i kiedy środki perswazji słownej zawiodły, musieliśmy ich wyprowadzić za bramę.
Czyli wszystko było "ok"?
Oczywiście, że zdarzyły się jakieś przypadki, gdzie ten reżim nie do końca był przestrzegany, ale klub ze swojej strony zrobił wszystko, co mógł. Non stop informowaliśmy kibiców, żeby przestrzegali zasad bezpieczeństwa. Prosiliśmy o dystans i zakładanie maseczek. Naprawdę się postaraliśmy. Jeśli zakaz stadionowy wróci, jeśli obiekty zostaną zamknięte, będzie to wina tych niezdyscyplinowanych osób, które były w mniejszości, ale bagatelizowały dosłownie wszystko. Natomiast ja, jako prezes klubu, nie mam sobie nic do zarzucenia. Zrobiliśmy więcej, niż trzeba, więcej niż wymagał od nas SANEPID i PGE Ekstraliga. Nie mogę jednak 4,5 tysiąca ludzi trzymać za rękę.
Jest jednak pewien dysonans między tym, jak wygląda reżim sanitarny w parku maszyn i na trybunach. W parku maszyn wygląda wzorowo, na trybunach niekoniecznie. Nie twierdzę, że wszystko jest źle, ale jednak każdy mecz dostarcza nam negatywnych przykładów.
Dlatego musimy postawić jeszcze mocniej na edukację. Po pierwszej kolejce z kibicami osoby z mojego klubu pytały gospodarzy spotkań o ich doświadczenia. Wyciągnęliśmy wnioski, stąd stewardzi sanitarni i szeroko zakrojona akcja informacyjna na naszym stadionie. Pewnie, że są jeszcze pewne niedoskonałości, ale nie róbmy problemu z tego, że są kibice na stadionach. Dla nas, myślę tutaj o klubach, jest to nowa sytuacja, więc proszę media i ekspertów o to, by dały nam czas.
Jak chodzi o media, to ze swojej strony mogę powiedzieć, że wytykam błędy po to, by za chwilę te 25 procent nie zamieniło się na puste stadiony.
Ja mogę jedynie apelować do kibiców i teraz też to zrobię, żeby uszanowali starania klubu. Jeśli wrócimy do pustych stadionów, to nie będzie wina klubów, ale tych osób, które nie potrafią się zachować. Powtórzę jednak, że na całe szczęście nie ma ich tak wiele.
Niemcy nie wpuścili kibiców na stadion, choć ich społeczeństwo wydaje się bardziej zdyscyplinowane.
Nasze ministerstwo uznało jednak, że można. Na pewno stadion jest bezpieczniejszym miejscem niż dom weselny, gdzie 150 osób odbija się od siebie na małej powierzchni, gdzie ta przestrzeń jest zamknięta. Niemcy teraz nie mają kibiców, ale może wpuszczą ich na jesień. Co do naszych realiów, to mogę powiedzieć, że musimy się starać o kibiców, bo jak ich nie będzie, to potem mogą też odpłynąć sponsorzy, bo powiedzą, co to za sport bez kibiców. A już tak na marginesie, to zapytam, kiedy będzie ten odpowiedni moment na powrót do normalności? Już długo byliśmy zamknięci. Wystarczy. Trzeba żyć, cieszyć się, choć na pewno trzeba też respektować pewne normy i reguły.
Jak przeczyta się rozporządzenie dotyczące organizacji spotkań, to wychodzi na to, że kibice mają nosić maseczki przy wejściu na stadion i w ciągach komunikacyjnych. Kiedy siedzą, nie muszą mieć maseczek. Problem w tym, że powinni siedzieć w odstępach, a nie zawsze to robią. Może wiec to rozporządzenie nie do końca jest dobre, może trzeba nakazać noszenie maseczek.
Na ostatnim meczu moi stewardzi rozmawiali z kibicem, który jest lekarzem i on im tłumaczył, że robią krzywdę ludziom, każąc im zakładać maseczki. Było ponad 33 stopnie ciepła, straszna duchota, niektórzy mają astmę, jakieś inne dolegliwości, więc na maseczki bym nie naciskał. Po prostu musimy lepiej zadbać o dystans.
Może przydałoby się też więcej zdrowego rozsądku, bo z jednej strony, nie tylko od pana, słyszę: robimy więcej, niż wymagają tego przepisy, a z drugiej jest jednak tak, że ludzie zachowują się nieodpowiedzialnie, jakby wirusa już nie było.
Odpowiem: edukacja, edukacja i raz jeszcze edukacja. I zdrowy rozsądek. Jednak nie piętnujmy za jego brak wyłącznie kibiców, bo problem jest w marketach, na ulicach i plażach, a ja czasami odnoszę wrażenie, że to właśnie stadiony są całym złem. A tak nie jest i proszę mi wierzyć, że my widzimy problemy i staramy się je eliminować. Oczywiście musimy uderzyć się w pierś, że te odstępy nie zawsze są takie, jak trzeba, ale pamiętajmy też, że jazda w zaostrzonym rygorze sanitarnym jest dla nas wszystkich nowym doświadczeniem. Z każdym meczem powinno być jednak coraz lepiej. Zbieramy doświadczenie, współpracujemy z SANEPID-em, a poza tym wiele rzeczy, ostatnio było to odkażenie toalet niemal non-stop, robiliśmy, żeby dmuchać na zimne.
A co z tego wyjdzie, to nam pewnie powiedzą statystyki zakażeń.
W codziennym życiu człowiek naraża się bardziej niż na stadionie, gdzie przez dwie godziny siedzi obok tych samych osób. W sklepie mija czasem setki osób. Nie dajmy się zwariować. Powtarzam: edukacja i prewencja. A jak nie zadziała, to będziemy wypraszać, jak ostatnio.
Czytaj także:
Trener Cieślak skończył 70 lat. Człowiek z żelazną nogą
Matrix z Madsenem i kibicami, bo wszystkie dzieci są nasze