Dariusz Ostafiński, WP SportoweFakty: Wielu zawodników walczy ze sobą nie tylko na torze, ale i w mediach społecznościowych. Czasami wydaje mi się, że niektórzy są od tego uzależnieni. Czasami to konieczność, bo tego wymagają od zawodników sponsorzy. W tym wyścigu o to, kto jest królem social mediów, zdarzają się jednak ewidentne wtopy. Taką zaliczył właśnie Leon Madsen, który wrzucił w piątek na Instagrama zdjęcie podpisane: jestem po operacji kręgosłupa. Wszystko fajnie, tylko że w niedzielę Madsen ma jechać w lidze. No i zadajemy sobie pytanie jak to możliwe. W piątek operacja tak wrażliwego miejsca, a w niedzielę ekstremalne ściganie. No i Włókniarz musi się gęsto tłumaczyć.
Kamil Hynek, WP SportoweFakty: Najlepszych zawodników stać na pewno, żeby korzystać z firm PR-owych. One pełnią funkcję doradczą. Podpowiadają, co wolno, co powinni zawodnicy wrzucać do social mediów a czego nie. Piłkarze ze światowego topu tak robią. Oddają profile w ręce wyspecjalizowanych osób, nie prowadzą ich bezpośrednio i unikają, jak to nazwałeś wtop. W żużlu zawodnicy bardzo często sami biorą się za opisy i fotki. Madsen jest chyba jednym z najaktywniejszych w branży, więc siłą rzeczy naraża się na większe prawdopodobieństwo wykolejenia się. W ogóle mam problem z tymi fotkami wrzuconymi ze szpitalnego łóżka. Czy naprawdę nie można poczekać jeden, dwa dni i strzelić zdjęcia już z domu?
Ostafiński: A dla mnie problemem jest to, co miał robione Madsen w szpitalu. Jeśli operację, to absolutnie nie powinien wsiadać w najbliższych dniach na motocykl. Wiem, że we Włókniarzu łapią się za głowę, bo chcą teraz uniknąć oskarżeń, że wsadzają nie w pełni sprawnego żużlowca do składu. Klub z powodu jednego zdjęcia musiał uruchomić całą machinę. Wczoraj Duńczyk miał robione kompleksowe badania i testy na COVID-19. Te drugie, tak dla pewności, bo był w szpitalu. Wszystko przez jedno słowo – surgery (operacja - tłum. red.). Włókniarz utrzymuje, że to była tylko kontrola połączona z badaniem.
ZOBACZ WIDEO Strata Maksyma Drabka byłaby dużym ciosem dla Sparty, ale jest plan B
Hynek: Myślę, że w klubie nieźle już Duńczyka prześwięcili i poinstruowali. Następnym razem nie popełni podobnego błędu. W ogóle z Madsenem częstochowski klub ma dość wesoło. Najpierw słynne aneksy teraz zabieg. Swoją drogą gustowny szlafrok miał Madsen. Nawet w szpitalu musi być top misterem elegancji.
Ostafiński: Zapomniałeś o umowie z miastem Wejherowo. To też było kuriozum. Promować jedno miasto, a w drugim zarabiać miliony, bo przecież Włókniarz, jak każdy inny klub w Polsce ma miejską dotację. Zostawmy to jednak w nadziei, że faktycznie żużlowiec wyciągnął wnioski. Choć w tego typu sytuacjach, takie mam wrażenie, przyłapani na błędzie mówią: nie mam sobie nic do zarzucenia. To media są winne, bo niepotrzebnie o tym napisały. Przypomnij sobie ostatni #MagazynBezHamulcow i słowa wiceprezesa Motoru Piotra Więckowskiego.
Hynek: Pan Piotr niczym jego podopieczny z Lublina - Paweł Miesiąc, zaspał na starcie, pomylił odwagę z odważnikiem i przeszedł od razu do ofensywy. Moim zdaniem, może mylnym, to tylko potwierdza, że w klubie na każdym szczeblu panuje nerwowa atmosfera. Nawet najmniejsza krytyczna uwaga powoduje wściekłość.
Ostafiński: Dla mnie jest jednak nie do przyjęcia tłumaczenie z gatunku: winni dziennikarze i cykliści. Skoro jeden, drugi lekarz mówią, że na stadionach łamano wszelkie normy sanitarne, że przez to mogą być zamknięte stadiony, to trzeba się nad tym pochylić i zastanowić. Bo przecież chcemy na tych stadionach spotkać się za tydzień, czy dwa. Tymczasem wiceprezes był niczym zdarta płyta: interesował go tylko tytuł publikacji, podważał moją rzetelność, no i dawał do zrozumienia, że zmanipulowaliśmy zdjęcie. Dla mnie to jakiś Matrix.
Hynek: Nie podał też żadnych argumentów. Rafał Dobrowolski z Fogo Unii, drugi gość mówiący o powrocie kibiców, świetnie wyjaśnił i zdiagnozował problem. Przyjmuję jego tłumaczenia. W przypadku pana Więckowskiego do tej pory nie wiem, co poza jakąś personalną wycieczką miała na celu jego wizyta. Zadawane jest pytanie, a słyszysz odpowiedź na zasadzie: Nie, bo nie. To już potrafię sobie w wyobrazić rozmowę z zawodnikami po ściągnięciu Hampela. Żużlowcy pytają: - szefie, czemu Jarek przyszedł tydzień przed startem ligi i teraz musimy walczyć o skład? - A bo tak.
Ostafiński: Żeby skończyć temat, dodam tylko, że czułem się trochę, jak dziennikarz rozmawiający z politykiem, który odpowiada "przekazem dnia". Wszystkiego trzeba jednak w życiu zakosztować, a ja to doświadczenie mam za sobą. Natomiast faktycznie muszę pochwalić rzecznika Unii za solidne podejście do tematu i rzeczowe tłumaczenia. Nie podobała mi się uwaga, że media polują na ujęcia, na których widać, jak kibice łamią zakazy. Nawet jeśli jakieś media tak robią, to organizatorzy są od tego, żeby nie dać im pretekstu. Dziennikarz jest zasadniczo od patrzenia innym na ręce. Zatem do roboty, żeby te 25 procent zapełnienia szło w górę. I żeby sektory rodzinne były dla rodzin, nie dla panów w wieku dojrzałym, którzy dopingują zespół w towarzystwie rówieśników.
Hynek: Swoją drogą bardzo ubawiło mnie argumentacja o sektorach rodzinnych, że trudno, aby blisko siebie nie siedzieli matka i ojciec z dziećmi. Bardzo liczne familie mają na Lubelszczyźnie. Po kilkanaścioro osób. Trochę jak w piosence Majki Jeżowskiej: Wszystkie dzieci nasze są. Albo na trybunach dziwnym trafem znaleziono ojca Wirgiliusza, który miał liczną gromadkę. Jak to leciało? Ojciec Wirgiliusz uczył dzieci swoje, A miał ich wszystkich sto dwadzieścia troje.
Ostafiński: Na koniec, jako przykład odpowiedniego podejścia do sprawy, przytoczę słowa prezesa Falubazu do kibiców: przestrzegajcie reguł, inaczej stadion będzie zamknięty. Dedykuję te słowa tym, którzy problem widzą w nagłaśnianiu sprawy przez dziennikarzy.
Czytaj także:
Włókniarz zapewnia: Madsen w pełni sił. To nie była operacja
Za i przeciw Hynka. ROW na ostrym wirażu. Kibice mają dość