Żużel. Łukasz Kuczera. Szpila tygodnia: Krzysztof Mrozek znów jak James Bond. Czas próby prezesa [KOMENTARZ]

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek, prezes PGG ROW-u Rybnik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: Krzysztof Mrozek, prezes PGG ROW-u Rybnik

Krzysztof Mrozek mierzy się z największym kryzysem od momentu, w którym przejął władzę w rybnickim żużlu. Od tego jak sobie z nim poradzi, zależy nie tylko przyszłość jego samego, ale też dyscypliny w tym mieście.

Krzysztof Mrozek rządzi i dzieli rybnickim żużlem od 2013 roku. Wtedy do rozgrywek ligowych zgłosiło się zarządzane przez niego stowarzyszenie ROW Rybnik, mające przy tym wsparcie ówczesnego prezydenta Adama Fudalego. Mrozek miał ogromne poparcie kibiców, bo jawił się jako nowa jakość po latach rządów Dariusza Momota.

O ile spółka zarządzana przez Momota kojarzyła się z długami, upadkiem RKM-u Rybnik i sprowadzeniem rybnickiego żużla na II-ligowe dno, o tyle Mrozek był człowiekiem sukcesu. Potrafił ściągnąć największe gwiazdy na rozgrywany w Rybniku memoriał im. Łukasza Romanka, pomagał Marianowi Maślance w częstochowskim Włókniarzu.

Od roku 2013 Mrozek zmieniał rybnicki żużel na lepsze - odzyskał zaufanie kibiców, stadion zaczął pękać w szwach. Po latach "Rekiny" wróciły do PGE Ekstraligi, nawet jeśli zrobiły to przy zielonym stoliku. Prezes ROW-u miał i ma swoje wady, ale większość kibiców je tolerowała, bo były sukcesy.

ZOBACZ WIDEO Fogo Unia bez sektora rodzinnego. Nie chcieli bałaganu na stadionie

Nawet spadek z PGE Ekstraligi w roku 2017 nie zmienił notowań Mrozka, bo był podyktowany w dużej mierze dopingową wpadką Grigorija Łaguty. Prezes ROW-u walczył niczym lew o to, by utrzymać "Rekiny" wśród najlepszych, większość fanów uwierzyła w jego narrację - że winna jest liga, że winny jest Łaguta. Miał przy tym sporo racji, bo obecny kryzys ROW-u jest w dużej mierze podyktowany tym, że Rosjanin wpadł na stosowaniu meldonium.

W roku 2020 Mrozek musi się mierzyć z kryzysem i krytyką, jakiej do tej pory w Rybniku nie doświadczył. Szybko stało się jasne, że skład PGG ROW-u jednak nie powala na kolana i odstaje od ekstraligowej konkurencji, że klub zaniedbał szkolenie, że klubowy marketing i social media stoją na marnym poziomie. Są, bo są i tyle. Dość powiedzieć, że sprawny grafik, który zasłynął robieniem m.in. plakatów, na których prezes Mrozek przypominał Jamesa Bonda, nie jest już związany z klubem.

Sezon 2020 pokaże, w jaki sposób Mrozek potrafi poradzić sobie z sytuacją kryzysową. Na razie nie idzie mu najlepiej. Lista wpadek z ostatnich miesięcy? Nieudane okienko transferowe, odejście trenera Piotra Świderskiego jeszcze przed rozpoczęciem pracy, przegrana walka o Jarosława Hampela, problemy z juniorami, utrata podprowadzających, bo chciały 100 zł za jeden mecz. Trudno znaleźć drugi ekstraligowy klub z taką liczbą wpadek. Efekt jest taki, że rybniccy kibice wypisują w internecie #MrozekOUT.

Mrozek w swoim stylu odpowiada, że nie jest niezastąpiony. I ma rację. Tyle że na horyzoncie nie widać kogoś, kto mógłby przejąć po nim władzę w klubie. Dlatego kibicom "Rekinów" nie pozostaje nic innego jak mieć nadzieję, że obecny prezes okaże się ekspertem od zarządzania sytuacjami kryzysowymi. Bo w tej chwili rybniccy fani są skazani na Mrozka.

Mrozek już był przedstawiany jako James Bond. W listopadzie 2020 roku premierę będzie mieć kolejny film o agencie 007 o nazwie "Nie czas umierać". Może właśnie takie słowa, w kontekście rybnickiego żużla, będzie mógł wypowiedzieć prezes PGG ROW-u jesienią. W listopadzie będziemy już bowiem wiedzieli, czy poradził sobie z kryzysem.

Łukasz Kuczera

Czytaj także:
PGG ROW Rybnik na ostrym wirażu
PGG ROW wygląda, jakby czekał na koniec

Źródło artykułu: