Żużel. Kacper Woryna i długo, długo nic. Tak upadało szkolenie w Rybniku

WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: żużlowcy PGG ROW-u Rybnik
WP SportoweFakty / Arkadiusz Siwek / Na zdjęciu: żużlowcy PGG ROW-u Rybnik

Kacper Woryna żużlową licencję zdał w roku 2012 i jest ostatnim zawodnikiem z Rybnika, jaki odnalazł się w poważnym speedwayu. Od tego momentu klub nie wychował ani jednego żużlowca z perspektywami na przyszłość.

W dwóch dotychczasowych meczach PGE Ekstraligi młodzieżowcy z Rybnika zdobyli 4 punkty i bonus. Choć samo określenie "młodzieżowcy z Rybnika" jest nieco na wyrost, bo taką zdobycz zainkasował wypożyczony w ostatniej chwili z Gorzowa Kamil Nowacki. Rodowici rybniczanie-juniorzy w tym roku punktów jeszcze nie zdobywali.

To najlepsze podsumowanie tego, w jakim kryzysie znalazło się szkolenie w Rybniku. Klub zaniedbał szkółkę i właśnie odczuwa tego skutki. Jeszcze przed startem sezonu juniorską formację "Rekinów" oceniano za najsłabszą, a na dodatek w ostatnich dniach Przemysław Giera połamał się na treningu, a Kacper Kłosok przestraszył się poważnego ścigania i zakończył karierę, zanim na dobre się ona zaczęła.

Jeśli przyjrzymy się sytuacji, to tak naprawdę jedynym wartościowym zawodnikiem wychowanym przez rybnickie środowisko jest Kacper Woryna, który licencję żużlową zdobył w roku 2012. Jak na ironię, działała wtedy jeszcze spółka zarządzana m.in. przez Dariusza Momota, która stała się symbolem upadku żużla w mieście, bo "Rekiny" wylądowały na najniższym szczeblu rozgrywkowym. Choć Woryna akurat jest wychowankiem Rybek Rybnik, a żużlowe geny dostał niejako w krwi.

ZOBACZ WIDEO Prezes Motoru nie tłumaczył zawodnikom, skąd wziął pieniądze na Hampela. Nie pokazał faktury

Gdy w roku 2013 rybnicki żużel zaczął odbudowywać Krzysztof Mrozek, za cel wziął sobie postawienie na nogi również szkółki. Dlatego zakontraktowano trenera Jana Grabowskiego, bo to on na początku XXI wieku wyhodował całą armię utalentowanych żużlowców - Rafała Szombierskiego, Łukasza Romanka czy Romana Chromika.

Kacper Woryna mógł liczyć na porady trenera Grabowskiego i nadmiar startów, bo w II-ligowych realiach z jego talentem było mu o to niezwykle łatwo. W roku 2013 rybniczanie musieli się jeszcze wspomagać występami gościnnymi innych młodzieżowców, bo lepszych kandydatów na miejscu nie było. Plastron "Rekinów" zakładali okazjonalnie zapomniani obecnie Marcin Bubel, Patryk Malitowski czy Mike Trzensiok.

W roku 2013 licencję zdał Kamil Wieczorek, który już w kolejnym sezonie w pojedynczych meczach zaczął partnerować Worynie w formacji juniorskiej, wygrywając walkę o skład z wspomnianym wcześniej Bublem czy Oskarem Polisem. Stosowne papiery w roku 2014 otrzymał też Robert Chmiel, który okazał się po Worynie drugim najlepszym juniorem PGG ROW-u w ostatnich latach. On jednak ciągle czeka na weryfikację przez seniorski speedway - sezon 2020 będzie dla niego pierwszym w tym gronie.

Kłopot bogactwa sprawił nawet, że sprzedano Wieczorka do Grudziądza, bo przy parze Woryna-Chmiel nie miałby on szansy na rozwój. Obecnie o takim bogactwie na Górnym Śląsku mogą tylko pomarzyć.

Dość szybko po zdaniu licencji do walki o skład włączył się Lars Skupień, który papiery uzyskał w roku 2016. Tyle że on stosunkowo późno przerzucił się z motocrossu na żużel. Gdy zdawał licencję, miał już 19 lat. W zeszłym sezonie, będąc już seniorem, przepadł w klubie z Krosna i obecnie jego kariera jest na sporym zakręcie.

Po drodze w Rybniku była jeszcze cała plejada żużlowców, o których obecnie nikt nie pamięta. Razem z Larsem Skupieniem do egzaminu podchodzili bowiem Dawid Jona czy Miłosz Wypior. Obaj dość szybko zrezygnowali jednak z żużla. Z tamtego egzaminu ostał się tylko Przemysław Giera.

Papiery na jazdę na pewno ma Mateusz Tudzież, ale tutaj pojawia się problem, bo on musiał długo czekać, aż mama da mu zgodę na uprawianie żużla. W efekcie obecnie liczy już 20 lat. W przyszłym roku będzie zatem kończyć starty w gronie juniorów. Zanim jego kariera rozkręci się na dobre, to stanie się już seniorem.

Prezes Krzysztof Mrozek na ostatnim spotkaniu z kibicami problemy ze szkoleniem uznał za swoją osobistą porażkę. To racja, bo daleko odszedł od zapowiedzi i tego, co działo się, gdy wraz z trenerem Janem Grabowskim reaktywował szkółkę. Powodów takiego stanu jest kilka. Ciągłe zmiany szkoleniowców, ale też i brak funduszy. Gdy celem nadrzędnym stał się awans do PGE Ekstraligi, kołdra prezesa Mrozka okazała się być zbyt krótka, by zakryć wszystkie potrzeby finansowe PGG ROW-u.

Mrozek na spotkaniu z fanami zapowiedział też, że od 1 lipca zacznie działać szkółka w nowym wydaniu. Oby. Chociaż najgorsze jest to, że jej efekty zobaczymy najwcześniej za dwa, trzy lata. Jeśli zobaczymy.

Czytaj także:
PGG ROW Rybnik na ostrym wirażu
PGG ROW wygląda, jakby czekał na koniec

Źródło artykułu: