Dla jednego z liderów KS Apatora Toruń poprzedni rok był bardzo udany. Zdobywając srebrny krążek w Indywidualnych Mistrzostwach Świata, stał się on zaledwie trzecim brytyjskim medalistą "ery" cyklu Speedway Grand Prix, po czempionie globu z 2000 roku Marku Loramie oraz trzykrotnym mistrzu Taiu Woffindenie.
Dodatkowo Lambert w sezonie 2024 po raz pierwszy zwyciężył w tej prestiżowej serii, w turnieju w Vojens oraz poprowadził reprezentację swojego kraju do drugiego z trzech ostatnich edycji triumfu w Speedway of Nations. Aby teraz dołożyć do swojego dorobku złoty medal IMŚ Brytyjczyk musiałby zdetronizować Bartosza Zmarzlika, a to bardzo trudne zadanie.
ZOBACZ WIDEO: Magazyn PGE Ekstraligi. Goście: Madsen, Świącik, Gajewski i Kasprzak
Polak w tym roku ma szanse wyrównać rekord zdobytych sześciu tytułów czempiona globu, który należy do Ivana Maugera oraz Tony'ego Rickardssona. Dodatkowo ma on szansę zostać pierwszym zawodnikiem w historii "czarnego sportu", który zostałby najlepszym zawodnikiem świata cztery lata z rzędu.
Czeka ich walka do samego końca?
Lambert wie, że czeka go niezwykle ciężka walka, aby wywalczyć najważniejsze żużlowe trofeum i to nie tylko z samym Zmarzlikiem. Jest on jednak zdeterminowany, aby utrzymać się w walce o tytuł mistrzowski do samego końca rywalizacji w tym sezonie.
- Myślę, że różnice będą niewielkie, wszystko sprowadzi się do ostatniej rundy i zależeć będzie od tego, kto najlepiej poradzi sobie z tą sytuacją. Nie sądzę, aby udało się wyraźnie wyprzedzić Bartka w tym sezonie. Jeśli uda mi się mu dorównać i naciskać na niego pod koniec cyklu, aby wysunąć się na prowadzenie, to może to być sposób, aby go pokonać - stwierdza Robert Lambert w rozmowie z fimspeedway.com.
Lider reprezentacji Wielkiej Brytanii oczywiście jednak wie, z kim przyjdzie mu walczyć o tytuł i docenia klasę swojego najpoważniejszego rywala.
Jeszcze sporo czasu przed nim
- On zdecydowanie "lata" obecnie i jest jedyny w swoim rodzaju. Mam dla niego wielki szacunek, ale to właśnie on jest celem dla wszystkich rywali. Każdy chce go pokonać, dlatego musi on wykonać sporo pracy. Tak się jednak dzieje, gdy jest się pięciokrotnym mistrzem świata - dodaje zawodnik KS Apatora Toruń.
Robert Lambert ma skończonych 26 lat i jest zawodnikiem, na którego cały czas czeka żużlowy "szczyt”. Wierzy on jednak w to, że czas działa na jego korzyść, jeśli chodzi o możliwość dołączenia do elity, czyli grona mistrzów świata.
- Wystarczy spojrzeć na to, kiedy Jason Doyle został mistrzem świata (mając 32 lata w 2017 roku – przyp. red.). Przede mną wciąż sporo czasu, dlatego nie kładę zbyt dużego nacisku na to w tym roku. Zawsze wierzyłem w proces i robiłem, co mogłem, aby prezentować się na torze jak najlepiej. Dopóki będę to robił w ten sposób, czyli tak, jak w poprzednich latach, jestem pewny, że pewnego dnia mój dzień nadejdzie - podkreślił Lambert.
Po zwycięstwie w ubiegłorocznym turnieju w Vojens zawodnik ten cieszy się, że nie musi dłużej odpowiadać na pytania, kiedy uda mu się pierwszy raz zwyciężyć w cyklu SGP.
Zmiany byłyby niepoważne
- To już nie jest problemem. Zrobiłem to i mam nadzieję, że przede mną wiele więcej triumfów do końca mojej kariery. Dobrze mieć to za sobą, ale nie trzeba wygrać Grand Prix, aby zostać mistrzem świata. Jeśli we wszystkich turniejach ktoś byłby drugi, wówczas zwycięży w cyklu. Kluczowa teraz jest stabilność - dodał.
Brytyjczyk ma zamiar podobnie podchodzić do rywalizacji w sezonie 2025, jak czynił to w ubiegłym roku, w którym zdobył srebro Indywidualnych Mistrzostw Świata. Cała ubiegłoroczna kampania była w jego wykonaniu bardzo dobra.
- Miałem wspaniały sezon, zarówno w Grand Prix, jak i w rozgrywkach ligowych. Zmiana mojego podejścia teraz byłaby niepoważna, dlatego będę pracował tak, jak w ubiegłym roku. Powalczę o medal i zobaczymy, jak mój cel będzie przesuwał się w trakcie sezonu - mówi Lambert.
Z podobnym nastawieniem ma zamiar on rywalizować również na najwyższym szczeblu rozgrywkowym w Polsce.
Wszędzie będzie walczył o najwyższe cele
- Tak samo będzie również, jeśli chodzi o polską Ekstraligę. Jeśli znajdę się w czołowej 10 pod względem średniej punktowej, będę zadowolony. Podobnie podejdę do rywalizacji w Szwecji. W ligach także walczymy o medale. Moje cele są takie same, jednak będą się przesuwać w różnych kierunkach w trakcie sezonu. Zobaczymy, jak się to rozwinie. W tym momencie wszystko zaczyna się od zera. Jestem skupiony na tym, co mogę zrobić. Wykonam swoje zadanie i zobaczę, dokąd zaprowadzi mnie ten sezon - dodaje.
Lambert rozpoczął sezon w ten weekend, rywalizując w Testimonialu Nielsa-Kristiana Iversena na torze w King’s Lynn, gdzie wygrał cztery wyścigi, aby w dodatkowym biegu ulec tylko Jasonowi Doyle’owi. W poniedziałek natomiast wystąpi on w Memoriale Petera Cravena w Manchesterze. Zawodnik cieszy się z możliwości zaprezentowania się brytyjskiej publiczności, zanim sezon rozpocznie się na dobre.
- Cieszę się, że mogę pokazać trochę speedwaya brytyjskim kibicom. Fani zarówno w King’s Lynn, jak i w Manchesterze czekali na to całą zimę. Przez wiele lat byłem z Nielsem kolegą z drużyny i znamy się całkiem dobrze. Miło było wystartować dla niego. To dla mnie pierwsze dwa występy w tym sezonie. Później lecę do Polski, ponieważ czekają nas sparingi - zakończył Robert Lambert.