Żużel. Max Fricke chce jeździć też poza Polską. Musi odzyskać część zainwestowanych pieniędzy

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Unia. Max Fricke i Janusz Kołodziej na pierwszym planie.
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Sparta - Unia. Max Fricke i Janusz Kołodziej na pierwszym planie.

Max Fricke odbywa kwarantannę w Polsce i jest gotów na rozpoczęcie sezonu w PGE Ekstralidze w połowie czerwca. Równocześnie Australijczyk liczy jednak, że przyjdzie taki moment, gdy będzie mógł opuścić nasz kraj, by ścigać się w Szwecji i Danii.

8 maja Max Fricke dotarł do Wrocławia, aby rozpocząć w Polsce 14-dniową kwarantannę. Lada moment Australijczyk, jeśli tylko otrzyma negatywny wynik testu na obecność koronawirusa, będzie mógł rozpocząć treningi na torze Stadionu Olimpijskiego. 12 czerwca ruszy bowiem PGE Ekstraliga.

W tej chwili żużlowcy zagraniczni są zmuszeni do pozostania w Polsce przez cały sezon. Dla sporej części z nich oznacza to spory kłopot, bo posiadają oni też kontrakty w Szwecji, Danii czy Wielkiej Brytanii. W tym gronie znajduje się Fricke, który liczy, że będzie mu dane startować również poza Polską w sezonie 2020.

- Mam nadzieję, że przepisy dotyczące podróży i kwarantanny w całej Europie zostaną poluzowane w trakcie roku. To dałoby nam możliwość powrotu do normalnego ścigania. Podpisałem kontrakt w Szwecji z Indianerną, mam też umowę z Region Varde w Danii. Do tego jestem zgłoszony do kwalifikacji SGP na rok 2021 - powiedział Fricke w rozmowie ze speedwaygp.com.

ZOBACZ WIDEO PGE Ekstraliga 2020: Wielcy Speedwaya - Billy Hamill

- Na razie liczę, że zarobimy choć trochę pieniędzy na jeździe w Polsce. Musieliśmy podjąć to ryzyko, aby mieć miejsce do jazdy gdziekolwiek. Dobrze, że chociaż w Polsce będziemy się mogli ścigać, bo zaczniemy zarabiać na życie - dodał Fricke.

Australijczyk ma już za sobą rozmowy z Betard Spartą Wrocław, w trakcie których zgodził się na sporą obniżkę pensji. W podobnym położeniu znaleźli się pozostali zawodnicy rywalizujący w najlepszej lidze świata.

- Obecne sytuacja finansowa nie jest łatwa dla nikogo - dla klubów, zawodników, mechaników czy firm. Zostaliśmy zakontraktowani z obietnicą otrzymania konkretnych sum, włożyłem sporo pieniędzy w przygotowanie do wyścigów, a większość z tych kosztów poniosłem przed sezonem, gdy koronawirus nie był problemem. Teraz będziemy musieli mocno ograniczyć wydatki. Mam nadzieję, że jakoś sobie z tym poradzimy - skomentował Fricke.

Zawodnik Betard Sparty nie wie jeszcze, w jaki sposób rozwiązać problem z ograniczeniem kosztów we własnym teamie. - Każdy zawodnik ponosi znaczne koszty. Masz na utrzymaniu mechaników, wiele motocykli, różne silniki. Do tego dochodzą podróże, paliwo, loty, itd. Mamy ogromne koszty. Można spojrzeć na stawki za punkty i stwierdzić, że to niezłe pieniądze. Jednak jeśli spojrzymy na wydatki, to perspektywa robi się inna - podsumował żużlowiec z Australii.

Czytaj także:
Kibice ROW-u sprzedają maseczki. Tak pomagają 2-letniemu Antkowi
Bracia Curzytkowie powinni byli wybrać Rzeszów

Komentarze (3)
avatar
darek pe
23.05.2020
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
#komentarzusunięty 
avatar
Miasto portowe na dwie litery
22.05.2020
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Komentarz usunięty przez Gargamela i jego klakiery. 
avatar
-STAN-
22.05.2020
Zgłoś do moderacji
0
2
Odpowiedz
Szanowny Max Frycke, gdy dużo zainwestowałeś w sprzęt to na jazdę w lidze polskiej wystarczy ci na kilka lat. Nic na tym nie tracisz bo zarabiając w przyszłych latach na wydatki nie stracisz. T Czytaj całość