Wśród kibiców rozgorzała dyskusja, kto był największym bohaterem naszej drużyny. Wydaje się jednak, że takie dywagacje są bezsensowne, gdyż zawody były tak wyrównane, że każdy punkt miał taką samą wartość.
Hampel na swoim koncie zapisał 18 "oczek", a mógł zdobyć ich jeszcze więcej, gdyby nie strata prowadzenia na rzecz Sajfutdinova i Lindbaecka ("Mały" jechał wtedy jako joker). - Czuję się trochę bohaterem, bo od samego początku do końca jeździłem bardzo równo. Wygrywałem biegi, a jak przegrywałem to nieznacznie, więc jak najbardziej czuję się spełniony, jeśli chodzi o to spotkanie - odpowiedział Hampel, zapytany czy czuje się bohaterem niedzielnego finału.
Po 19. biegu turniej został przerwany z powodu opadów deszczu. Po ponad godzinnej przerwie biało-czerwoni zaczęli gonić rywali i przed ostatnim wyścigiem "doszli" Australijczyków. Ostatnia seria była znakomita w wykonaniu Polaków. - Przed ostatnią serią wkradła się taka niepewność, czy damy radę na ciężkim torze pojechać dobrze, ale jak już mówiłem wcześniej - mamy świetnego trenera, mistrza mobilizacji, który potrafi w nas wskrzesić to, abyśmy uwierzyli, że będziemy dzisiaj najlepszą drużyną i tak się stało - powiedział Hampel.
Polska po raz trzeci w historii zdobyła Drużynowy Puchar Świata. Jarosław Hampel był prawdziwym liderem naszej reprezentacji w zwycięskich finałach. Niech najlepiej świadczy o tym fakt, że w szczęśliwych latach 2005, 2007, 2009 zdobył w finałach łącznie 44 punkty (13 - Wrocław, 13 - Leszno, 18 - Leszno).