Motocykle towarzyszyły mu od szóstego roku życia, ale nigdy nie myślał o karierze żużlowca. Jednak do pewnego momentu, gdy w 1981 roku wraz ze swoim bratem Neville'em wybrali się na Wembley, by obejrzeć zmagania o tytuł mistrza świata w ściganiu w lewo.
Wtedy wszystko się zmieniło – od tamtej chwili nie chciał robić niczego innego poza ściganiem się na żużlu. Na londyńskim obiekcie ujrzał, jak Bruce Penhall sięga po złoty medal, a za jego plecami bratobójczy pojedynek o srebrny krążek toczyli w biegu dodatkowym Ole Olsen i Tommy Knudsen. Polacy wtedy nie odegrali znaczącej roli - Edward Jancarz był dwunasty, Zenon Plech piętnasty, a Henryk Olszak w jednym wyścigu nie zdobył punktu.
- Moja przygoda z motocrossem dobiegała już końca - wspomina w rozmowie ze "Speedway Star". - Przed obejrzeniem triumfu Bruce’a Penhalla, byłem może na sześciu zawodach na torze Wimbledon - dodaje.
ZOBACZ WIDEO: Wytypował kolejność PGE Ekstraligi. To nie Motor będzie mistrzem Polski
Ojciec Kelvina Tatuma - Martin był utytułowanym zawodnikiem w wyścigach na torach trawiastych, który w 1955 i 1957 roku został mistrzem Wielkiej Brytanii w klasie 500cc. Jego syna jednak do czarnego sportu absolutnie nie ciągnęło.
Jako nastolatek odnosił sukcesy w motocrossie, rywalizując w brytyjskich mistrzostwach juniorów. Był mistrzem kraju, a mocne wsparcie finansowe sprawiało, że miał dostęp do najlepszych motocykli i sprzętu. - Nie zajmowałem się niczym innym poza wyścigami. Chciałem być zawodnikiem Grand Prix w motocrossie i byłem o tym całkowicie przekonany - przyznaje.
Wszystko zmieniło się w momencie, kiedy doznał kontuzji łokcia. Nie był w stanie jeździć dłużej niż 10 minut, bo drętwiały mu dłonie. Lekarz zalecił mu długą przerwę, a w międzyczasie skupienie się na czymś innym. Ktoś zasugerował wyścigi na trawie. Rozwijał się ekspresowo, bo już w debiutanckim sezonie wskoczył do grona najlepszych w kraju.
Z pomocą ojca oraz Cyrila Maidmenta, menedżera klubu z Wimbledonu, Tatum otrzymał szansę debiutu w brytyjskiej lidze. W 1983 roku w barwach Dons rozegrał 45 spotkań, zdobywając 233 punkty i osiągając średnią 6,19. - Nie przeszedłem klasycznej drogi przez National League, więc wielu ludzi nawet nie wiedziało, kim jestem - wspomina. - To było niczym bajka, ponieważ od razu trafiłem do najwyższej ligi i byłem w stanie się w niej utrzymać.
W 1994 roku postanowił spróbować swoich sił na długim torze. Już w pierwszym sezonie dotarł do finału mistrzostw świata. Rok później został najlepszym jeźdźcem globu i dorzucił złoty medal mistrzostw Europy w wyścigach na trawie. W kolejnych latach w longtracku dorzucił dwa kolejne tytuły (1998, 2000), cztery z rzędu srebrne medale (2001-2004) i jeden brązowy (1999).
W 2004 roku mógł zostać mistrzem po raz piąty. W ostatnim wyścigu zanotował jednak defekt, który pozbawił go marzeń o kolejnym najwyższym stopniu podium w Grand Prix na długim torze. - To mnie całkowicie załamało - przyznaje. - Wiedziałem, że po powrocie do Anglii czeka mnie operacja biodra i być może koniec kariery, który kevlar na kołek odwiesił w 2006 roku, kiedy to wcześniej dowiózł do mety dwa biegowe zwycięstwa.
Wielokrotnie reprezentował Wielką Brytanię na światowych torach żużlowych. W 1989 roku z zespołem narodowym sięgnął po Drużynowe Mistrzostwo Świata. Stawał także na pozostałych stopniach podium - drużynowo, ale i w rywalizacji par. Największym sukcesem indywidualnym był brązowy medal wywalczony w 1986 roku w Chorzowie. Dwa razy został mistrzem kraju (1987, 1990).
W polskiej lidze odjechał jedenaście meczów - pięć w 1991 roku i sześć w kolejnym sezonie. Dla Sparty Wrocław wywalczył 138 punktów i 1 bonus w 55 wyścigach, co pozwoliło mu zakończyć karierę w kraju nad Wisłą ze średnią biegową 2,527. W 55 wyścigach tylko dwukrotnie minął metę na czwartym miejscu i tyle też razy notował defekty. Wygrywał za to aż 40 gonitw.