Żużel. Powrót syna marnotrawnego. 5 lat temu obiecał, że zostanie w ROW-ie, ale uciekł do Sparty

WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Vaclav Milik
WP SportoweFakty / Katarzyna Łapczyńska / Na zdjęciu: Vaclav Milik

Vaclav Milik w sezonie 2020 pojedzie w PGG ROW-ie. To jest ten klub, który Czech wystawił do wiatru po sezonie 2014. Wtedy obiecał, że zostanie, ale odszedł do Sparty. Za rok będzie mógł odkupić swoje winy.

Vaclav Milik od 2015 roku był zawodnikiem Betard Sparty, z którą zdobył dwukrotnie drużynowe wicemistrzostwo Polski. Do Sparty trafił z Rybnika. Przez dwa lata świetnej jazdy w śląskim klubie Czech fajnie się wypromował. Problem w tym, że rozstał się z hukiem. Jeszcze na podsumowującym sezon 2014 spotkaniu z kibicami i sponsorami przekonywał, że zostanie w PGG ROW-ie. Za chwilę podpisał kontrakt we Wrocławiu. W Rybniku długo mieli mu to za złe. Teraz, z powodu posuchy na rynku zawodniczym (ROW szukał wzmocnień po awansie), Ślązacy zapomnieli o grzechach Milika.

I dobrze, bo dzięki temu Milik ma szansę wrócić na właściwe tory. Podczas tegorocznego okna transferowego wiele mówiło się o tym, że może zostać w Sparcie. Finalnie wybrał jednak rybnicką drużynę, w której niewątpliwie będzie miał okazję pokazać się z jak najlepszej strony. We Wrocławiu mógłby nawet nie mieć miejsca w składzie.

Podczas spotkania prezentującego skład PGG ROW-u na sezon 2020, Krzysztof Mrozek, prezes klubu, przytoczył słowa Milika, które miały jednoznacznie wskazywać na to, iż żałuje odejścia z rybnickiego klubu. Milik miał mówić, że bardzo dobrze wspomina jazdę w ROW-ie, że wiele mu zawdzięcza. Mrozek załatwił Milikowi tą przemową miękkie lądowanie i wkupił go na powrót w łaski kibiców. To dobry początek.

Czytaj także: Żużel. BSI przegrało walkę o prawa do Grand Prix, choć
położyło na stół 23 miliony dolarów
 

Syn marnotrawny zyskuje na zmianie otoczenia nie tylko lepszy klimat (chodzi o to, że we Wrocławiu miałby większą presję), ale i ma szansę zarobić większe pieniądze niż w Sparcie. Tam miał kontrakt rzędu: 220 tysięcy za podpis i 3500 złotych za punkt. PGG ROW dał mu odrobinę więcej.

Milik to w dalszym ciągu młody, perspektywiczny zawodnik, mający wiele do udowodnienia sobie, jak i kibicom. Pomimo tego, że ROW będzie miał szeroką kadrę, to wydaje się, że Czech powinien być jego jednym z filarów. Lata spędzone na polskich torach, w najwyższej klasie rozgrywkowej na pewno zaprocentują, a chęci odbudowania swojej reputacji na pewno mu w tym pomogą. Oczywiście dopiero sezon pokaże czy powrót do Rybnika wyjdzie mu na dobre, lecz beniaminkowi na pewno takiego wsparcia w jego osobie potrzeba.

Czytaj także: Żużel. Social Speedway 2.0: optymistyczny wpis Grega Hancocka. Ze zdrowiem jego małżonki coraz lepiej

Przypomnijmy, że do składu rybnickiej drużyny dołączyli też w ostatnim oknie transferowym Greg HancockRobert Lambert oraz Andrzej Lebiediew.

ZOBACZ WIDEO Kibice na PGE Narodowym. Tak wygląda największe żużlowe wydarzenie na świecie

Źródło artykułu: