Vaclav Milik od 2015 roku był zawodnikiem Betard Sparty, z którą zdobył dwukrotnie drużynowe wicemistrzostwo Polski. Do Sparty trafił z Rybnika. Przez dwa lata świetnej jazdy w śląskim klubie Czech fajnie się wypromował. Problem w tym, że rozstał się z hukiem. Jeszcze na podsumowującym sezon 2014 spotkaniu z kibicami i sponsorami przekonywał, że zostanie w PGG ROW-ie. Za chwilę podpisał kontrakt we Wrocławiu. W Rybniku długo mieli mu to za złe. Teraz, z powodu posuchy na rynku zawodniczym (ROW szukał wzmocnień po awansie), Ślązacy zapomnieli o grzechach Milika.
I dobrze, bo dzięki temu Milik ma szansę wrócić na właściwe tory. Podczas tegorocznego okna transferowego wiele mówiło się o tym, że może zostać w Sparcie. Finalnie wybrał jednak rybnicką drużynę, w której niewątpliwie będzie miał okazję pokazać się z jak najlepszej strony. We Wrocławiu mógłby nawet nie mieć miejsca w składzie.
Podczas spotkania prezentującego skład PGG ROW-u na sezon 2020, Krzysztof Mrozek, prezes klubu, przytoczył słowa Milika, które miały jednoznacznie wskazywać na to, iż żałuje odejścia z rybnickiego klubu. Milik miał mówić, że bardzo dobrze wspomina jazdę w ROW-ie, że wiele mu zawdzięcza. Mrozek załatwił Milikowi tą przemową miękkie lądowanie i wkupił go na powrót w łaski kibiców. To dobry początek.
Czytaj także: Żużel. BSI przegrało walkę o prawa do Grand Prix, choć
położyło na stół 23 miliony dolarów
Syn marnotrawny zyskuje na zmianie otoczenia nie tylko lepszy klimat (chodzi o to, że we Wrocławiu miałby większą presję), ale i ma szansę zarobić większe pieniądze niż w Sparcie. Tam miał kontrakt rzędu: 220 tysięcy za podpis i 3500 złotych za punkt. PGG ROW dał mu odrobinę więcej.
Milik to w dalszym ciągu młody, perspektywiczny zawodnik, mający wiele do udowodnienia sobie, jak i kibicom. Pomimo tego, że ROW będzie miał szeroką kadrę, to wydaje się, że Czech powinien być jego jednym z filarów. Lata spędzone na polskich torach, w najwyższej klasie rozgrywkowej na pewno zaprocentują, a chęci odbudowania swojej reputacji na pewno mu w tym pomogą. Oczywiście dopiero sezon pokaże czy powrót do Rybnika wyjdzie mu na dobre, lecz beniaminkowi na pewno takiego wsparcia w jego osobie potrzeba.
Czytaj także: Żużel. Social Speedway 2.0: optymistyczny wpis Grega Hancocka. Ze zdrowiem jego małżonki coraz lepiej
Przypomnijmy, że do składu rybnickiej drużyny dołączyli też w ostatnim oknie transferowym Greg Hancock, Robert Lambert oraz Andrzej Lebiediew.
ZOBACZ WIDEO Kibice na PGE Narodowym. Tak wygląda największe żużlowe wydarzenie na świecie