Żużel. BSI przegrało walkę o prawa do Grand Prix, choć położyło na stół 23 miliony dolarów

Zdjęcie okładkowe artykułu: WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski.
WP SportoweFakty / Łukasz Trzeszczkowski / Na zdjęciu: Bartosz Zmarzlik, Maciej Janowski.
zdjęcie autora artykułu

BSI od 2022 roku nie będzie promotorem Grand Prix. Angielska firma przegrała rywalizację o prawa do cyklu na lata 2022-31 z amerykańskim potentatem Discovery. Nie pomogła super-oferta opiewająca na 2,3 miliona dolarów rocznie.

W tym artykule dowiesz się o:

Milion dolarów, tyle płaci BSI rocznie do kasy FIM za licencję na Grand Prix. Brytyjska firma od sezonu 2022 chciała podnieść stawkę do 2,3 miliona dolarów rocznie. Miało to związek z rywalizacją o prawa do cyklu na lata 2022-31, którą BSI ostatecznie przegrała z amerykańskim potentatem medialnym Discovery (właściwie to z wchodzącą w jego skład spółką Eurosport Events). Nowy promotor położył na stole więcej niż 23 miliony dolarów. Dokładnej kwoty jednak nie znamy (TUTAJ więcej o tym, co nas czeka po wejściu Discovery do GP).

Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że porażka BSI miała jednak związek głównie z tym, co firma robiła z cyklem w ostatnich latach (TUTAJ hity i kity Grand Prix w erze BSI). Im dłużej trwał mariaż Anglików z żużlowymi mistrzostwami świata, tym było coraz gorzej. Antyreklamą były przede wszystkim stawki finansowe dla zawodników. FIM wypłacała je z tej puli, którą otrzymała od BSI w ramach zapłaty za licencję. BSI dawał milion i ten milion szedł do kieszeni zawodników. Najlepsi zarabiali około 70-80 tysięcy dolarów rocznie, co nie było jednak żadną wielką kwotą. Gdyby nie kontrakty klubowe w polskiej lidze żużlowców zwyczajnie nie byłoby stać na walkę o medale w GP.

Wróćmy jednak do ostatniej oferty BSI. 2,3 miliona dolarów to o ponad 100 procent więcej niż Anglicy płacą obecnie, ale trudno mówić o jakimś wielkim wyrzeczeniu ze strony obecnego promotora. BSI od kilku lat zarabiało na licencję, organizując turniej w Cardiff. Na pozostałych imprezach Anglicy zarabiali. Już tylko polski pakiet, czyli rundy w Warszawie, Wrocławiu i Toruniu dał im w tym roku blisko 6 milionów złotych (1,5 mln dolarów).

Niektóre rundy BSI sprzedawało nawet i po 100 tysięcy dolarów, ale gdyby policzyć przychody z reklam, to Anglicy mieli prawdziwą maszynkę do zarabiania pieniędzy. Szkoda tylko, że od pewnego czasu wszystko wyglądało tak, że Grand Prix jest dla BSI wyłącznie bankomatem, z którego można wyjmować pieniądze. Wpłat, czytaj inwestycji, od dłuższego czasu nie było.

ZOBACZ WIDEO Żużel. Bartosz Zmarzlik o sukcesie, drodze do złota i marzeniach, które się spełniają

Źródło artykułu: