Bartosz Zmarzlik ma dostać kasę z miasta. Prezydent Gorzowa złożył publiczną deklarację. Mówi się o sumie 200 tysięcy złotych ze środków na promocję. Radny Jerzy Synowiec, notabene były prezes Stali Gorzów, jest przeciwko. Mówi, że żużlowcy z dużymi kontraktami nie powinni dostawać takiego wsparcia, że jest wielu potrzebujących, a poza tym miasto powinno się skupić na tym, jak zapewnić wygodne życie mieszkańcom.
- Jurek zawsze był znany z tego, że walczył o to, by jak najmniej wydawać - mówi Leszek Tillinger, wieloletni działacz Polonii Bydgoszcz. - Uważam jednak, że Zmarzlikowi te pieniądze się należą. Kiedyś miasto płaciło o wiele więcej na kupno licencji Grand Prix i tak promowało się w Europie i na świecie, więc teraz powinno dać drobną część tamtej kwoty na wsparcie mistrza świata będącego wychowankiem Stali Gorzów.
Czytaj także: Zemsta Cierniaka na Sparcie za stare krzywdy
Polonia w erze Tillingera zwróciła się do miasta o wsparcie ze środków na promocję świeżo upieczonego mistrza świata juniorów Emila Sajfutdinowa. Pieniądze dostała. - Emil nie był wówczas jeszcze taki majętny jak obecnie. Promował jednak miasto, więc należało to zrobić. W przypadku Zmarzlika sprawa jest o wiele bardziej ewidentna. Gdybym był na miejscu Jurka, to nie walczyłbym o to, żeby nie dawać Zmarzlikowi, lecz o to, żeby całość kwoty wydawanej kiedyś na Grand Prix podzielić na lokalny sport - komentuje Tillinger.
- Na pewno nie ma się co burzyć i mówić, że to nie jest moralne. Zmarzlik nie jest pierwszym i pewnie nie będzie ostatnim żużlowcem, który dostanie kasę ze środków na promocję - kwituje Tillinger i trudno się z tym nie zgodzić. Na początku tego roku wypłynęła informacja, że Patryk Dudek dostanie 139 tysięcy złotych z budżetu Zielonej Góry. W Lesznie swego czasu umowy z miastem mieli bracia Pawliccy i Tobiasz Musielak. O Sajfutdinowie już wspomnieliśmy. Pewnie jest jeszcze wiele takich przypadków, o których nie słyszeliśmy.
Czytaj także: Kulisy transferu Jamroga. Takie pytania zadał prezesowi Motoru
W ogóle to nie sposób uciec od refleksji, że tego rodzaju umowy z miastem są pewnym dodatkiem do kontraktu. Podanie w rozmowach z zawodnikiem argumentu: "jak u nas zostaniesz, to jeszcze ci jedna lub dwie stówki z miasta wpadną", z pewnością jest czymś, wobec czego druga strona nie może przejść obojętnie.
ZOBACZ WIDEO Mistrz świata zdradził, ile wydaje na sprzęt. Suma przyprawia o zawrót głowy