W czwartkowym magazynie "Bez Hamulców" gościł prezes rewelacji tegorocznych rozgrywek Nice 1.LŻ, Arged Malesy TŻ Ostrovii - Radosław Strzelczyk. Skazywany na tułanie się po dnie tabeli i dramatyczną walkę o uniknięcie baraży beniaminek szykuje się właśnie do niedzielnego finału z PGG ROW-em Rybnik.
W rozmowie z Darkiem Ostafińskim szef klubu zapewnił, że jeśli nie zostaną stworzone podwaliny czyt. odpowiedni budżet, nie będzie się pchał do PGE Ekstraligi. Przy pomocy zawodników, zrobi jednak, co w jego mocy żeby utrzeć nosa faworytowi z Rybnika. No i to się nazywa sportowa ambicja. Działacze patrzcie i się uczcie!
CZYTAJ TAKŻE: Prezes Ostrovii edukuje kibiców. Kasa na Ekstraligę może być dopiero za dwa lata
Ale nie tylko na tym polu. To, czego ten człowiek dokonał w tak szybkim tempie zasługuje na wielkie pokłony. Po latach nieciekawych rządów, afer, wygląda na to, że Ostrovia się odbudowała, wstała z kolan. A nie była to misja łatwa i usłana różami. Wielu sponsorów zraziło się do żużla, nie chciało nawet słyszeć o ponownym wejściu do tej rzeki. Ci, którzy się na to zdecydowali, nie żałują. Ta nazwa znów brzmi dumnie i każdy w sympatyk tej ekipy znów chce się z tym klubem utożsamiać. Przede wszystkim ponownie tętni życiem stadion, na trybuny ze zdwojoną energią wrócili kibice.
ZOBACZ WIDEO Prezes Ostrovii edukuje kibiców. Chce, żeby zrozumieli, że kasa na Ekstraligę może być za 2 lata
Głośno się o tym mówi, ale nie wszędzie jest kolorowo. Kluby dalej żyją ponad stan, obiecując zawodnikom niebotyczne pieniądze, wedle zasady zastaw się, a postaw się. Niektóre powoli znikają z żużlowej mapy. Dalej modne jest stwierdzenie: nikt ci tyle nie da, ile klub X obieca.
To wbrew zbiorowi zasad prezesa Strzelczyka. Kto powie, że zwariowałem i wystawiam piękną laurkę sternikowi Ostrovii, po jednym niepełnym sezonie, a za chwilę okaże się, że zniknie jak jego poprzednicy, albo co grosza Ireneusz Nawrocki.
Zasięgnąłem źródła i naprawdę trudno znaleźć jedną krytyczną opinię na temat tego człowieka. Pewnie nie jest nieskazitelny, posiada wady, ale w prowadzeniu klubu, dla mnie to już absolutny top. Wystarczy przytoczyć jeden fragment programu, w który prezes bez ogródek stwierdza: jesteśmy gotowi na PGE Ekstraligę pod względem organizacyjnym. Jeśli nie będziemy pod kątem finansowym i nie zepniemy budżetu, nie będziemy się do niej pchać i robić coś na hura. Nie wydaje więcej niż mam, taką wyznaję filozofię. Może się więc okazać, że na najlepszą ligę świata trzeba będzie jeszcze poczekać".
Ja mu wierzę. Wszystko co zaplanuje, wykonuje do tej pory z głową. Gdybym miał wolną "bańkę" zainwestowałbym w ten projekt. Zauważam, że tam nie ma spoczywania na laurach. Prezes ciągle jest w ruchu, z pomocą swoich współpracowników wymyśla kolejne akcje marketingowe. Nie potrafi usiedzieć na miejscu, jeździ po innych żużlowych miastach, czerpie wzorce od lepszych, jak choćby Speed Car Motoru Lublin. Jest jak ten krążący z klubu do klubu zawodnik w okresie transferowym, szukający dla siebie jak najlepszej oferty.
A teraz zestawmy to np. z Unią Tarnów. Ktoś znów napiszę, że się czepiam. No, ale koszula najbliższa ciału, po co szukać dalej... tutaj zapowiedzi, że klub potrzebuje kilku lat na złapanie finansowego oddechu, a teraz już sam awans do czwórki będzie ogromnym sukcesem. Minimalizm. Wyszło niefortunnie. A przekaz winien wyjść taki: nie mamy stadionu, ale chcemy wygrać tę ligę i na przekór niedowiarkom, miastu związać sukcesem ręce. Wtedy klub ma czyste "papcie" i piłeczka wędruje w stronę Ratusza.
Dlaczego o tym wspominam? Kilka liczb. Tarnów prawie 100 tys. mieszkańców i 4 miliony od samej Grupy Azoty. Brak pomocy z miasta. Ostrów Wielkopolski nieco ponad 70 tys. mieszkańców, w kasie 3 miliony bez wydatnego wsparcia miasta i tak potężnego partnera jak chemiczny koncern.
Ostrovia w tym budżecie założyła dodatkowe mecze i jakoś się spiąć budżet dało. W Tarnowie w Daugavpils zabierano biegi seniorom, a oddawano juniorom. Chwilę później dowiadujemy się, że przed play-offami proponuje się zawodnikom jazdę za 70% dotychczasowej stawki, a oni sami mają zapłacone co najwyżej za trzy spotkania. I te nie kończące się narzekania, że w Tarnowie sponsorzy się zwijają i jest trudno. No, a gdzie jest łatwo? Co ma powiedzieć Strzelczyk? On jednak nie płakał, zakasał rękawy i teraz zbiera tego owoce.
CZYTAJ TAKŻE: Jonsson pomoże Doyle'owi pozyskać sponsora na Grand Prix?
Finansowy zator przy 4 milionach i ambitna, nie odpuszczająca drużyna za 3 miliony jadąca do końca. Ktoś tu ma po prostu łeb na karku i chce ruszyć w teren. A inni? Przywykli do pewnych standardów, zatrzymali się na epoce kamienia łupanego i zamiast poważnej oferty marketingowej wrzucają do internetu broszurki.
Inna sprawa, że prezes Strzelczyk jedzie na razie na euforii. Z drugiej strony wciąż widzę w nim ten sam zapał i zacięcie, jakie towarzyszyło mu przy obejmowaniu stanowiska. Żyje żużlem i dla żużla. Nie przestawał o nim myśleć nawet na wakacjach, które dobierał starannie, tak aby termin nie zachodził na kolejkę ligową. Gospodarz był zawsze w domu. Brawo! Takich ludzi chcemy oglądać w naszych klubach. Pasjonatów z pomysłem.