Mowa o pierwszym spotkaniu ćwierćfinału play-off PGE Ekstraligi pomiędzy Falubazem Zielona Góra a Motorem Lublin. Wyścig był to trzynasty, który - choć ostatecznie kończył się piękną żużlową walką - to przed nią długo układał się pechowo. A wszystko dlatego, że w pierwszych dwóch podejściach do niego miały miejsce groźne upadki.
Najpierw ucierpiał Jarosław Hampel, który doznał kontuzji i w karetce opuszczał owal, a następnie stadion przy Wrocławskiej 69. Za winnego kraksy lidera gospodarzy uznano Bartosza Zmarzlika. Z kolei w powtórce Oskar Hurysz spowodował upadek Fredrika Lindgrena i także decyzją sędziego musiał pozostać w swoim boksie.
Oznaczało to, że w trzecim podejściu do biegu przy stanie 42:30 dla drużynowego mistrza Polski pod taśmą ustawili się tylko: poobijany Szwed ze strony gości oraz Piotr Pawlicki, który z torem zapoznał się w momencie wspomnianego upadku Hampela.
Po starcie prowadzenie objął Polak, lecz jego rywal, nie zważając na bolesne doświadczenia sprzed kilku minut, w swoim stylu zaczął napędzać się po zewnętrznej części toru. Pawlicki stale prowadził, jednak czuć było w powietrzu, że Lindgren w końcu coś specjalnego przygotuje. I przygotował, ponieważ na ostatnich metrach perfekcyjnie przejechał drugi łuk, wyprzedzając przy bandzie jeźdźca Falubazu. Zarazem zapewnił Motorowi meczowy triumf.
Zobacz pojedynek Pawlickiego z Lindgrenem w Zielonej Górze w 2024 roku:
ZOBACZ WIDEO: Stanowcza reakcja. Czy Falubaz będzie pozywać dziennikarzy?