Żużel. Jazda we dwóch też potrafi rozpalić trybuny. Tak Lindgren zaskoczył Pawlickiego [WIDEO]

WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren na pierwszym planie
WP SportoweFakty / Łukasz Forysiak / Na zdjęciu: Fredrik Lindgren na pierwszym planie

Nie jest powiedziane, że jeżeli spod taśmy startuje mniej niż czterech zawodników, to emocji na torze będzie mniej. I nie jest też powiedziane, że będzie ich mniej, jeżeli startuje dwóch. Tak było w jednym z biegów meczu w Zielonej Górze w 2024 roku.

Mowa o pierwszym spotkaniu ćwierćfinału play-off PGE Ekstraligi pomiędzy Falubazem Zielona Góra a Motorem Lublin. Wyścig był to trzynasty, który - choć ostatecznie kończył się piękną żużlową walką - to przed nią długo układał się pechowo. A wszystko dlatego, że w pierwszych dwóch podejściach do niego miały miejsce groźne upadki.

Najpierw ucierpiał Jarosław Hampel, który doznał kontuzji i w karetce opuszczał owal, a następnie stadion przy Wrocławskiej 69. Za winnego kraksy lidera gospodarzy uznano Bartosza Zmarzlika. Z kolei w powtórce Oskar Hurysz spowodował upadek Fredrika Lindgrena i także decyzją sędziego musiał pozostać w swoim boksie.

Oznaczało to, że w trzecim podejściu do biegu przy stanie 42:30 dla drużynowego mistrza Polski pod taśmą ustawili się tylko: poobijany Szwed ze strony gości oraz Piotr Pawlicki, który z torem zapoznał się w momencie wspomnianego upadku Hampela.

Po starcie prowadzenie objął Polak, lecz jego rywal, nie zważając na bolesne doświadczenia sprzed kilku minut, w swoim stylu zaczął napędzać się po zewnętrznej części toru. Pawlicki stale prowadził, jednak czuć było w powietrzu, że Lindgren w końcu coś specjalnego przygotuje. I przygotował, ponieważ na ostatnich metrach perfekcyjnie przejechał drugi łuk, wyprzedzając przy bandzie jeźdźca Falubazu. Zarazem zapewnił Motorowi meczowy triumf.

Zobacz pojedynek Pawlickiego z Lindgrenem w Zielonej Górze w 2024 roku:

ZOBACZ WIDEO: Stanowcza reakcja. Czy Falubaz będzie pozywać dziennikarzy?

Komentarze (0)