Żużel. Krzysztof Buczkowski: O kryzysie nie ma mowy. Cieszę się, że po zawodach jadę do domu a nie do szpitala (wywiad)

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Krzysztof Buczkowski
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Na zdjęciu: Krzysztof Buczkowski

Krzysztof Buczkowski był jednym z miejscowych bohaterów podczas niedzielnego spotkania w Grudziądzu. Żółto-niebiescy pokonali Get Well Toruń 55:35, a sam kapitan uzbierał 12 punktów. Wielu jednak niepokoiło się o Buczkowskiego przed tym meczem.

[b]

Filip Kawski, WP SportoweFakty: [/b]Derbowe spotkanie z Get Well Toruń zakończyło się wynikiem 55:35 dla MRGARDEN GKM-u. Jest pan zadowolony z wyniku drużyny?

Krzysztof Buczkowski, żużlowiec MRGARDEN GKM-u Grudziądz: Jak najbardziej tak. Mamy przede wszystkim sporą zaliczkę przed meczem rewanżowym, ale głównie chodziło nam o zwycięstwo. Cieszę się, że daliśmy radę wygrać i nie traciliśmy przewagi, którą wyrobiliśmy podczas meczu. Super, że się tak wszystko potoczyło. W dwóch ostatnich biegach dołożyliśmy kilka dodatkowych punktów przewagi, więc jesteśmy bardzo zadowoleni.

Wielu martwiło się o pana formę przed tym meczem. Obawy z pewnością były związane z konsekwencjami upadków po ostatnich meczach w Grudziądzu. 

Racja, mam za sobą słabszy okres. Wszystkie indywidualne imprezy, na których mocno mi zależało, niestety nie powiodły się.

Analizował pan co było tego przyczyną, czy raczej skupia się pan na tym, co jest i będzie dalej?

Nie myślę o tym. Staram się o tym zapomnieć i jechać dalej swoje. Byliśmy z panem Rysiem Kowalskim i jego synem Danielem na stałych łączach i dzięki ciężkiej pracy, zaangażowaniu i czasie, który dla mnie poświecili udało nam się "odpalić" moje motocykle. Bardzo się z tego cieszę i dziękuję im za to, że to wszystko zaczyna wracać do normy.

ZOBACZ WIDEO: Przeszedł na kontrakt zawodowy i zaczął gorzej jeździć. Kopeć-Sobczyński wyjaśnia przyczyny takiej decyzji

Odczuwa pan jeszcze jakieś dolegliwości po kraksie z Maciejem Janowskim, a później z Emilem Sajfutdinovem?

Jest w porządku. Wreszcie mogłem potrenować w piątek na motocyklach i je dobrze przygotować, a nie że trening polegał tylko na tym, żeby przejechać się na motocyklu, by w ogóle stwierdzić czy jestem w stanie walczyć na torze. Cieszę się, ale nie ukrywam, że sam potrzebuję tych dwóch, maksymalnie trzech dni takiego wolnego, żeby sobie po prostu odpocząć i się zregenerować.

Jak odniesie się pan do upadku z Jasonem Doylem w biegu numer dziesięć?

W pewnym momencie zrobiła się tylko jedna ścieżka i każdy chciał się do niej dostać. Ja troszkę znalazłem się tam szybciej, ale Jason też chciał tam się dostać. Całe szczęście, że nikomu się nic nie stało i mogliśmy ponownie rozstrzygnąć to w sportowej walce na torze w powtórce wyścigu.

Pod pewnym względem nieszczęśliwa seria w Grudziądzu niestety trwa. Ten mecz był trzecim z rzędu, na którym zanotował pan dość poważny upadek. Wytwarza się w panu powoli presja lub lęk przed każdym kolejnym spotkaniem?

O lęku nie ma mowy. Z mojej strony robię wszystko, żeby nie doprowadzać do upadków, jednak nie wszystko zawsze zależy ode mnie. Dzisiaj cieszę się, że po zawodach mogę jechać prosto do domu, a nie gdzieś do szpitala na kontrolne badania, więc to jest dla mnie też ważne, a przy tym wysoka wygrana drużyny i mój indywidualny wynik również jest dla mnie bardzo pozytywny, więc bardzo się cieszę.

Myśli pan, że rewanż w Toruniu przełamie wreszcie złą passę GKM-u Grudziądz w meczach wyjazdowych i zdołacie tam wreszcie wygrać?

Być może tak. Mamy duże szanse i jedziemy o pełną pule, a co z tego wyniknie, to się okaże. To jest tylko sport i jak zawsze wygra lepszy.

Źródło artykułu: